Tragedia nad Wartą niczego nie nauczyła

Tydzień Trybunalski Niedziela, 18 sierpnia 201312
Minęły ponad 2 tygodnie od dramatu, jaki rozegrał się nad Wartą. Tymczasem na dzikim kąpielisku, gdzie utonęło 4 rodzeństwa, znów kąpią się i dorośli, i dzieci.
fot. E.T.C.  Nawet niegroźnie wyglądająca woda może być śmiertelnie niebezpieczna.fot. E.T.C. Nawet niegroźnie wyglądająca woda może być śmiertelnie niebezpieczna.

Czy nawet taka tragedia nie jest nas w stanie niczego nauczyć?

 

Przypomnijmy - do tragedii doszło we wtorek, 6 sierpnia. Tego dnia około godz. 15.00 policjanci z komisariatu w Działoszynie (powiat pajęczański) zostali powiadomieni o zaginięciu czworga dzieci. Wstępnie ustalono, że kobieta wypoczywała wraz z pięciorgiem swoich dzieci nad Wartą w pobliżu miejscowości Zalesiaki koło Działoszyna. Najmłodsza, 5-letnia dziewczynka, pozostawała z matką na brzegu, natomiast dwaj chłopcy w wieku 14 i 15 lat oraz dziewczynki w wieku 7 i 11 lat kąpały się w Warcie. Rzeka w tym miejscu jest dość szeroka. Dzieci zbyt oddaliły się od brzegu i cała czwórka została porwana przez nurt, znikając z pola widzenia matki.
Jeszcze tego samego odnaleziono ciała trojga dzieci. Poszukiwania ostatniego - 14-letniego chłopca - trwały do czwartku.


W akcji brali udział piotrkowscy strażacy. O tym, jak wyglądała sama akcja, oraz czy tragedii można było uniknąć, Marcin Cecotka rozmawiał z Włodzimierzem Kapcem, komendantem miejskim Państwowej Straży Pożarnej w Piotrkowie, instruktorem nurkowania MSW.

 

- Uczestniczył Pan w akcji ratowniczej. Co wiadomo na temat tego strasznego wydarzenia?


- Włodzimierz Kapiec: Jestem przede wszystkim porażony i przerażony liczbą osób, które tam zginęły. Natomiast jeśli chodzi o tę akcję, to uczestniczyła w niej przez trzy dni Grupa Specjalistyczna Ratownictwa Wodno-Nurkowego Piotrków wspomagana przez strażaków z Radomska, Bełchatowa i Tomaszowa Mazowieckiego. (...) Rzeka to bardzo trudny akwen do przeszukiwań dla nurków. Powierzchnie, które trzeba przepenetrować, liczymy już w kilometrach i z założenia mamy tu bardzo małe szanse.


- Czy musiało dojść do tej tragedii?


- Zdecydowanie nie. Wydaje się, że ciągle zapominamy o tym, że rzeki w Polsce nie są akwenami do legalnych kąpieli. Jeżeli decydujemy się na wejście do rzeki takiej jak Warta czy Pilica (mówię o rzekach w naszym regionie), to się śmiertelnie narażamy.


- To oznacza, że kąpiel w rzece w Polsce jest niedozwolona?


- Jest zabroniona. Jeżeli są jakiekolwiek kąpieliska, to na pewno nie na takich rzekach jak Pilica i Warta, które są rzekami bardzo niebezpiecznymi, na wielu odcinkach nieuregulowanymi, więc nie ma tam możliwości usytuowania bezpiecznego kąpieliska. Nikt się na to nie zdecyduje.


- Czy przypomina Pan sobie podobną tragedię do tej, do której doszło we wtorek w pobliżu Działoszyna?


- 40 lat pracuję w systemie ratowniczym. Mieliśmy wiele tragedii związanych z utonięciami, natomiast nie przypominam sobie, żeby tyle osób na raz straciło życie.


- Jak Pan myśli, kto odpowie za to, co się stało?


- Nie mnie tu wyrokować, ale wygląda na to, że tutaj zawiedli rodzice czy opiekunowie, ci, którzy byli z dziećmi. Bo trudno wymagać, żeby 7- czy 11-latka mogły same decydować o tym, żeby wejść do rzeki. Na pewno matka już jest “ukarana” w sensie życiowym, natomiast wydaje się, że będzie musiała niestety odpowiedzieć także z punktu widzenia prawnego.
(Prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia życia dzieci przez matkę i asystentkę z ośrodka pomocy społecznej w Działoszynie - to były osoby zobowiązane do opieki nad dziećmi – przyp. red.).


- Dlaczego Polak tonie? Nad tym zastanawiała się czwartkowa “Gazeta Wyborcza”, powołując się na przeróżne dane i artykuły w zagranicznej prasie. Jak napisano: nie ma u nas takiej kultury pływania jak na Zachodzie. Rzeczywiście nie ma?


- Rzeczywiście tak jest. (...) Wygląda na to, że Polacy dalej nie pływają, że gdzieś jest problem z umiejętnością bezpiecznego przebywania nad otwartą wodą.


- A jeśli już nad tą wodą przebywamy, to zastanawiam się, co takiego przyjemnego jest w siedzeniu na plaży przy 30-stopniowym upale i piciu wódki czy piwa?


- Mnie to też zastanawia, ale z punktu widzenia ratowniczego jest to dla nas totalne zagrożenie, ponieważ osoby te są zdecydowanie “odważniejsze”, ignorują jakiekolwiek zakazy i niestety żadna tragedia, nawet taka jak ta ostatnia, nie daje do myślenia. Wydaje się, że jest wielka potrzeba dotarcia do młodzieży przed sezonem. Jeżeli młodzi ludzie nie będą mieli świadomości, nie będą czuli zagrożenia, to nie opanujemy sytuacji. Do dziś (czwartek) 318 osób już utonęło w Polsce.


- W całym ubiegłym roku życie straciło w wodzie 436 osób. A może byłoby zupełnie inaczej, może te dane byłyby mniej przerażające, gdybyśmy wszyscy potrafili pływać, gdyby nas uczono pływania już w przedszkolu?


- Dziś w szkole podstawowej są już obce języki (i chwała za to), natomiast umiejętność nauki pływania powinna być traktowana na równi z nimi. To jest dzisiaj wyzwanie chwili. Nie możemy z tym już dłużej czekać. Warto przy tym dodać, że wody otwarte niosą też śmiertelne zagrożenie dla tych, którzy umieją pływać.


Rozmawiał Marcin Cecotka
Oprac. Or


Zainteresował temat?

4

0


Zobacz również

Komentarze (12)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Al Bundy ~Al Bundy (Gość)19.08.2013 16:35

"Trzy-grosze" napisał(a):


Wreszcie jakiś sensowny komentarz.

"Trzy-grosze" napisał(a):
Żeby przewidzieć, co się stanie, trzeba najpierw WIEDZIEĆ, co się stać może.


Otóż to! A dziś z myśleniem i wyobraźnią ciężko. Potem jeden skacze "na główkę" do jakiegoś bajorka, a inny włazi na słup wysokiego napięcia, by pohuśtać się na kablach (był taki przypadek w Sulejowie chyba 7 lat temu, o ile dobrze pamiętam). A potem larum, bo tragedia, i pytania, kto za to odpowiada? A przyczyną WIĘKSZOŚCI tragedii jest zwyczajny brak wiedzy, wyobraźni, alkohol lub lekkomyślność.

00


Judasz ~Judasz (Gość)19.08.2013 13:02

Jest dużo racji w tym, co 'Trzy grosze' pisze. Ludzie oddalają się od natury. Wodę znają tylko z basenu, a większość ze zlewu , wanny, bądź kałuży pod domem. Czytanie powierzchni wody w rzece potrafią jeszcze chyba tylko wędkarze.

00


YARO ~YARO (Gość)19.08.2013 12:48

"mol" napisał(a):
Proponuję zmianę tytułu na: Nawet tragedia nad Wartą nie przekonała władzy do zwiększenia ilości kąpielisk i postawienia ratowników.


Na głupotę ludzką jeszcze nikt nie znalazł lekarstwa. Nawet władza.

00


Trzy grosze ~Trzy grosze (Gość)19.08.2013 10:41

Wychowałem się nad Wartą w Niwiskach, niedaleko opisywanego miejsca. Kiedy czytam "mądre" wypowiedzi na tym i na innych forach, to włosy mi się jeżą na głowie.
Pan Ratownik, który zrobił sobie wycieczkę na krańce województwa w ramach "akcji pomocowej" pisze, że kąpiele w rzece są nielegalne?? Ha ha! Dobre sobie! A może jakaś podstawa prawna?? Bzdura, jak i cały wyjazd grupy płetwonurków.
Każdy, kto choć trochę zna Wartę wie, że wystarczy grupka ludzi do przeszukania pięcio - dziesięciometrowych głębowisk w bystrzu rzeki, pod wyższym brzegiem na zakolach, za zwalonymi drzewami w nurcie głównym i w starorzeczach, w które prąd wpycha i które są zamulone tak, że trzeba tylko kijami sondować.. W pozostałych miejscach Warta jest nie głębsza, niż do połowy uda. Chyba, że jest po dużych deszczach, ale wtedy nikt do rzeki nie wchodzi - wystarczy popluskać się w wodach rozlanych na okolicznych łąkach i pastwiskach.
Jak żyję, przez całe lato kąpaliśmy się w Warcie, przyjeżdżały nad nią codziennie ( na rowerach!)dzieci z Pajęczna, Siemkowic, Makowisk, Trębaczewa. Kąpał się cały Działoszyn i dzieci z Cementowni. Nierzadko zostawały na dwa dni (sobota-niedziela) i nikt w domach z tego tragedii nie robił. Inne czasy były - rodzice byli spokojni, że nikt dzieciaków nie napadnie, a jeśli zgłodnieją - nakarmi je każdy gospodarz, a w ostateczności zrobią sobie jajecznicę z jajek czajki, albo dzikich gęsi, których tam pełno.
Inne czasy były.
A dzięki temu wszyscy znali rzekę jak swoją kieszeń, wiedzieli gdzie są bystrza, gdzie łachy, gdzie rzeka nanosi tak, że głębokość się przez noc zmienia i zanim się skoczy do wody, trzeba ją dokładnie "przegruntować". A jak już się ktoś uparł na pływanie, pływał na pięciometrowej długości głębszym odcinku zakrętu, pod wysokim brzegiem - pod prąd - bo inaczej się nie dało. Pół godziny "stania w miejscu" a potem znowu radosna pluskanina na łasze z innymi, nie umiejącymi pływać.
W latach siedemdziesiątych "spławialiśmy" nad Wartą kolonistów z NRD i trzech chłopaków wystarczało, żeby grupę dwudziestoosobową zabezpieczyć. Jeden stawał na łasze od "piętki", a dwóch od "zarzecza", jakby któregoś niemiaszka z łachy zniosło, i wszyscy bez przerwy liczyli głowy. I żaden ratownik na żadnych kursach nas tego nie uczył: logika i znajomość rzeki wystarczały.
Przez dwadzieścia lat pamiętam tylko dwa utonięcia w Warcie w tamtych okolicach: jedną dziewczynę w Działoszynie, która wplątała się w korzenie zwalonego drzewa, tuż przy brzegu, i chojraka z Częstochowy, który nauczył się pływać na basenie i skoczył sobie "na główkę" do rzeki.
***
Dawniej, może dlatego, że wspomnienia wojenne były jeszcze świeże, dzieci wychowywało się bardziej "do przeżycia" niż "do życia". Miały umiejętności i wiedziały rzeczy, których dzisiaj za duże pieniądze uczy się mieszczuchów na kursach i wczasach survivalowych. I świetnie z tych umiejętności dzieciaki korzystały. Które glinianki są "po kamieniu", a które "po glinie" (możliwość kąpieli), jak po kolorze rdzawej wody poznać, czy bagnisko już się niebezpieczne staje (przydatne na grzybach), jak zbudować szałas i rozpalić, nawet w deszczu, ognisko, jak się z zaspy albo kieszeni śnieżnej wygrzebać. Co zjeść, żeby zimą nie było zimno, a latem gorąco... jak upolować zająca, albo złapać kuropatwę.
Nie, wcale nie przesadzam: wszyscy koledzy to umieli, ja się od nich nauczyłem i potem uczyłem młodszych.
***
Dziś nawet nie zauważyliśmy, jak wszyscy staliśmy się "inni". Wymiastowieni, oddaleni od natury, zmiękczeni oczywistymi dogodnościami codziennego życia. I "mundrzy" tą miastową "mundrością", co to każe nam wierzyć, że już wszystkie rozumy pozjadaliśmy, ale niech no tylko się ktoś w lesie zgubi, niech no tylko sklepu z kokakolą i kebebem zabraknie... Od razu widać, jak boleśnie Natura rządzi, a my jesteśmy jak ta Andzia w ogródku.
***
Dzieciaki zginęły przez niewiedzę, bo nawet nie przez brak wyobraźni. Żeby przewidzieć, co się stanie, trzeba najpierw WIEDZIEĆ, co się stać może.
Zbyt mało bywały na wodą... chyba. Za bardzo znały ją tylko z basenu w szkole... Może nawet świetnie im na tym basenie szło, może nawet same piątki z pływania miały.
Paradoks taki: tyle nauki i tyle niewiedzy.

00


Imię Imięranga18.08.2013 23:50

"upa" napisał(a):
GW nie jest zadna opiniotworcza gazeta i powolywanie sie na ten szmatlawiec jest niestosowne, bo nie ma 2giej takiej antypolskiej gazety.ten artykul stracil swoj przekaz!!!


Czosnkiem tutaj już od wielu lat śmierdzi, jestem takiego samego zdania. Chcieli by tylko by Polak głowę nastawił i odszedł w pokorze.

00


Imię Imięranga18.08.2013 23:46

Proponuję zmianę tytułu na: Nawet tragedia nad Wartą nie przekonała władzy do zwiększenia ilości kąpielisk i postawienia ratowników.

00


upa ~upa (Gość)18.08.2013 19:54

Cytuję:
- Dlaczego Polak tonie? Nad tym zastanawiała się czwartkowa “Gazeta Wyborcza”, powołując się na przeróżne dane i artykuły w zagranicznej prasie. Jak napisano: nie ma u nas takiej kultury pływania jak na Zachodzie. Rzeczywiście nie ma?


GW nie jest zadna opiniotworcza gazeta i powolywanie sie na ten szmatlawiec jest niestosowne, bo nie ma 2giej takiej antypolskiej gazety.ten artykul stracil swoj przekaz!!!

00


Gula ~Gula (Gość)18.08.2013 19:08

Po alkoholu z racjonalnym myśleniem bywa kiepsko.takie są fakty.

00


zzz ~zzz (Gość)18.08.2013 17:17

wypadki zdarzaja sie wszedzie . idac tym tokiem myslenia to cały bałtyk tez nalezy ogrodzic i zakazac kapieli.wystarczy myslec i tragedii da sie w wielu wypadkach uniknac.

00


Gula ~Gula (Gość)18.08.2013 17:01

Większość kąpielisk w naszym regionie strzeżonych,czy też nie, ma w swoim pobliżu całą masę budek z piwem.Wystarczy wykupić pozwolenie na sprzedaż i spora część kąpiących korzysta z bogatej oferty napojów niekoniecznie b/a.(wódeczka spod lady też się znajdzie)To pytanie należy postawić włodarzom gmin,dlaczego taki proceder tolerują?Jak widać chęć zarobku bierze górę nad ludzkimi tragediami.

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat