Niektórzy kierowcy uważają jednak, że to przesada i działania pozorne, które nie zwiększą bezpieczeństwa, za to znacznie utrudnią życie kierowcom podróżującym w nocy, choćby taksówkarzom i ich pasażerom. Andrzej Nowakowski, doświadczony piotrkowski taksówkarz, nie zgadza się z taką tezą. - Uważam, że to bardzo poprawi bezpieczeństwo, bo wszyscy jeżdżą na pamięć - podkreśla. - Jak światła działają, to ludzie zwracają na nie uwagę. Natomiast w nocy, gdy nie ma świateł, wielu kierowców, jadąc Słowackiego, jest przekonanych, że ma pierwszeństwo, bo ta ulica miała dawniej pierwszeństwo i straciła je tylko na skrzyżowaniu, na którym był wypadek.
Podobnie dzieje się w al. 3 Maja, które też dawniej miały pierwszeństwo, obowiązujące dziś na Piłsudskiego i Kopernika. - Każdej nocy obserwuję, jak wiele osób w ogóle nie patrzy na znaki, tylko jedzie tak, jak stare drogi prowadziły - dodaje Andrzej Nowakowski.
- Od 16 lutego sygnalizacja wszędzie będzie włączona przez całą dobę. To wynik naszych ustaleń z policją - mówi Renata Jarzębowska z MZDiK.
Podinsp. Artur Szczegielniak, naczelnik sekcji ruchu drogowego, nigdy nie był zwolennikiem rozwiązania, by sygnalizacja działała całą dobę. Po ostatnich wypadkach zweryfikował poglądy. Bo choć dla sprawcy, który nie ustąpił pierwszeństwa, nie ma usprawiedliwienia, to nie ulega wątpliwości, że gdyby światła działały, do wypadku by nie doszło. Trzeba było wyciągnąć wnioski, zwłaszcza że to już trzy ofiary śmiertelne w krótkim czasie. Jedna osoba zginęła w wypadku na skrzyżowaniu al. 3 Maja i Kopernika. Światła też były wyłączone. - Wiadomo, że zawsze są pewne koszty takich przedsięwzięć. Może i z powodu tych świateł spali się ileś ton paliwa więcej, iluś pasażerów taksówek 5 minut później dojedzie do domu i więcej zapłaci za kurs - mówi szef drogówki. - Ale jeśli w ten sposób uratuje się trzy osoby, to warto.
Nieoficjalnie policjanci przyznają, że spodziewają się protestów mieszkańców i tego, że ostatecznie sygnalizacja znów będzie wyłączana na noc.
Tymczasem 40-letni kierowca, sprawca wypadku z minibusem, usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to od 2 do 12 lat więzienia. - Jest podejrzany o to, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa, niedbale obserwował przedpole jazdy i nie ustąpił pierwszeństwa, doprowadzając do zderzenia, w wyniku którego 2 osoby zginęły, 2 doznały obrażeń ciała skutkujących utratą zdrowia powyżej 7 dni i 5 osób poniżej 7 dni - wylicza Dorota Mrówczyńska, prokurator rejonowy.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki