Strażnicy miejscy po raz pierwszy za pomocą drona kontrolowali spaliny produkowane w kominach mieszkańców rok temu. Skontrolowanych zostało zaledwie kilka posesji. Koszt jednego dnia pracy drona to ponad 5 tys. zł. - Urządzenie nie może pracować w warunkach ograniczonej widoczności, czyli wieczorem i w nocy, dla operatora musi być cały czas widoczne, czyli nie można go używać w przypadku wyższych budynków – mówił podczas sesji Rady Miasta (29 stycznia) komendant Straży Miejskiej Jacek Hofman. - Straże gminne w całej Polsce wykonały w ciągu kilku ostatnich lat wielką pracę, kontrolując – w różny sposób – czym mieszkańcy palą w piecach. Wniosek jest jeden – smogu nie powoduje spalanie odpadów komunalnych, smog to bez żadnych wątpliwości wynik spalania węgla i drewna. Takie są wnioski z kilkuset tysięcy kontroli przeprowadzonych w całej Polsce. Sytuacja się nie zmieni, jeśli nadal paliwa te będą legalnie dopuszczone do użytku. Odchodzenie od paliw kopalnych to jedyna droga do czystszego powietrza. Przykładem Kraków, gdzie w samym mieście bywa dobre, ale z powodu spalania węgla i drewna w okolicznych gminach, normy powietrza przekraczane są 6- czy 7-krotnie.
Zwolennikiem korzystania z dronów nie jest też wiceprezydent Piotrkowa Andrzej Kacperek, który stwierdził, że dowody zebrane przez to urządzenie niekoniecznie są przydatne podczas ewentualnej sprawy sądowej.
Władze miasta planują wypróbowanie innej metody, która pozwoli sprawdzać, czym piotrkowianie palą w piecach. Jaka to metoda? Na razie nie wiadomo. - Technologia w naszych czasach idzie tak szybko do przodu, że właśnie umawiamy się z firmą, która proponuje inne metody, moim zdaniem lepsze – mówił podczas sesji wiceprezydent Piotrkowa Adam Karzewnik. - Korzystanie z dronów wiąże się z pewnymi utrudnieniami, uciążliwościami. Jeśli ta nowa metoda będzie do zaakceptowania pod względem finansowym przez budżet miasta, to weźmiemy ją pod uwagę.