- W roku szkolnym 2010/2011 w przedszkolach samorządowych zostało przygotowanych 1700 miejsc. Wszystkich kart złożono 1886 z tego zostały przyjęte 1672, a 214 kart zgłoszeniowych zostało odrzuconych. Porównując dane z lat poprzednich, zainteresowanie rodziców posłaniem dziecka do przedszkola utrzymuje się na tym samym poziomie.
Wolne miejsca czekają w oddziałach przedszkolnych pięciogodzinnych zlokalizowanych w szkołach podstawowych dla dzieci 5-, 6-letnich, a dysponują nimi: Przedszkole Samorządowe nr 16 - 20 miejsc wolnych, PS nr 8 - 3 miejsca wolne, PS nr 24 - 18 miejsc wolnych. Dzieci 5-letnie od roku szkolnego 2009/2010 mają prawo do rocznego przygotowania przedszkolnego i takiemu dziecku gmina musi zapewnić miejsce w przedszkolu lub w oddziale pięciogodzinnym zlokalizowanym w szkole podstawowej - mówi Elżbieta Jarszak z zespołu rzecznika prasowego prezydenta miasta.
Rekrutacja do publicznych przedszkoli odbywa się na podstawie § 2 Rozporządzenia ministra edukacji narodowej i sportu z dnia 20 lutego 2004 r. w sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów do szkół publicznych oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych (DzU z 2004 r. nr 26 poz.232). Ponadto w każdym przedszkolu powołana jest przez dyrektora komisja kwalifikacyjna, która dokonuje przeglądu kart zgłoszeniowych do przedszkola i decyduje o przyjęciu dzieci do placówki - kontynuuje Elżbieta Jarszak.
Oczywiście rodzice, którzy chcą, by ich dzieci dostały się do piotrkowskich przedszkoli samorządowych, muszą spełniać odpowiednie wymogi. Przede wszystkim dziecko musi być zameldowane w Piotrkowie, rodzice powinni pracować lub wychowują dziecko w pojedynkę. Z rekrutacją, jak twierdzi dyrektor Przedszkola Samorządowego nr 11, ta placówka problemów nigdy nie ma. Przyczyna? Prosta. Lokalizacja placówki.
-W tym roku z tych złożonych kart zostały odrzucone tylko trzy. Wszystkie z rocznika 2008, czyli 2,5-latki. Powodem był brak miejsc. Pozostałe dzieci są przyjęte. U nas raczej nie ma problemu, bo usytuowani jesteśmy na uboczu (ulica Mickiewicza), a rodzice szukają raczej przedszkoli na osiedlach, w okolicy miejsca swojego zamieszkania. W naszym przedszkolu jest 5 grup po 25 dzieci. Najwięcej złożonych zostało kart pięciolatków, bo aż 38 (wraz z dziećmi, które już uczęszczały do przedszkola). Karty złożyło aż 33 rodziców sześciolatków, 28 czterolatków, 27 trzylatków. Nigdy problemów rekrutacyjnych w naszym przedszkolu nie ma - mówi Alicja Gudajczyk, dyrektor Samorządowego Przedszkola nr 11 w Piotrkowie.
Inaczej rekrutacja przebiega w Przedszkolu Samorządowym z grupami integracyjnymi przy ul. Topolowej. - Złożonych z kart, łącznie z tymi dziećmi, które już uczęszczają do placówki, było 179. Komisja zakwalifikowała 147 dzieci. Nie wszystkie dzieci miejsca u nas znalazły. Z powodu ich braku nie udało się zakwalifikować 14 dzieci czteroletnich i tych najmłodszych z rocznika 2007. Takich wniosków negatywnie rozpatrzonych było 12. Wśród dzieci, które zostały przyjęte do przedszkola, są dzieci zdrowe i niepełnosprawne zakwalifikowane do oddziałów integracyjnych. Nabór u nas wygląda nieco inaczej niż w pozostałych przedszkolach. Rekrutację chorych dzieci rozpoczynamy dużo wcześniej. Już w lutym rodzice do nas docierają i otrzymują informacje o potrzebnych dokumentach. Podstawą do ubiegania się o miejsce w oddziale integracyjnym jest orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego wydane przez poradnię psychologiczno- pedagogiczną. Do tego konieczne są załączniki z badań lekarskich: neurologicznych, psychologicznych i cała dokumentacja mówiąca o stanie zdrowia dziecka. To dla nas istotne źródło informacji do planowania pracy z tym dzieckiem. Koniec naboru dzieci chorych następuje już w marcu. Tak się dzieje, gdyż w kwietniu mają miejsce dni otwarte, gdzie rodzice mogą spędzać czas z dzieckiem w przedszkolu. To sposób na sprawdzenie czy chore dziecko nadaje się do placówki i czy się w niej dobrze czuje. Nie każde chore dziecko nadaje się do integracji. Dzieci nadpobudliwe czy agresywne nie mogą być włączone do tych oddziałów - mówi Grażyna Michałowicz, dyrektor Przedszkola Samorządowego nr 24 im. Misia Uszatka w Piotrkowie.
Jeśli ktoś nie dostał się do przedszkola samorządowego z powodu braku miejsc lub nie spełniał warunków rekrutacji, alternatywą może stać się przedszkole niepubliczne. W takim miejscu nie ma selekcji. Tu panuje zasada kolejności zapisów.
- Zawsze część dzieci, które składają u nas karty, dostaje się do przedszkoli samorządowych. Dopóki tamte przedszkola nie ogłoszą wyników, my jesteśmy w zawieszeniu. Przyjmujemy do 20 dzieci do grupy. Dzisiaj mamy komplet i już nie przyjmujemy dzieciaków. U nas nie ma selekcji. Nie ma znaczenia, czy ktoś ma więcej pieniędzy, ktoś jest bezrobotny, pracuje czy jest spoza Piotrkowa. Tu panuje zasada: kto pierwszy złoży podanie, ten się dostaje. Wystarczy tylko wypełnić kartę. W przypadku dzieci chorych (bo takie też przyjmujemy) musimy mieć jak najwięcej informacji o dziecku, by prawidłowo o nie zadbać. Jeżeli ktoś zgłosi się po rekrutacji np. z dzieckiem chorym, z problemami, to zazwyczaj je przyjmujemy. Zdaję sobie sprawę, że mamy kryzys i nie każdego stać na prywatne przedszkole, ale możemy być dobrą alternatywą dla tych, którym nie udało się trafić do placówek samorządowych. Uważam, że jak na przedszkole o takim standardzie, opłaty nie są wysokie. Pełne wyżywienie, czesne z obowiązkową rytmiką to koszt ok. 370 zł miesięcznie. Czasem warto zapisać dziecko na wszelki wypadek i wypisać w razie potrzeby. Prowadzimy taką akcje co roku „Przedszkole przyjazne dzieciom" i wtedy przez kilka dni każdy rodzic, który zapisze dziecko, może spędzać z nim czas na terenie przedszkola 2, 3 h dziennie bez opłat. Rodzice korzystają. Radzę im, by zapisali swoje dzieci do nas, bo potem w każdej chwili mogą zrezygnować. Nie zostaną wtedy bez przedszkola. Wystarczy tylko wypełnić kartę. Jeśli dziecko jest chore, rodzice muszą zapisać swoje uwagi i wskazówki dla nas - mówi Magdalena Jakubiak, właściciel Niepublicznego Przedszkola przy ul. Wolborskiej w Piotrkowie.
Rodzice 5- i 6-latków mogą więc jeszcze „polować" na miejsca w przedszkolach samorządowych, pozostali mogą szukać szczęścia już tylko w prywatnych placówkach, a i to bez gwarancji powodzenia.