Wniosek był rozpatrywany za zamkniętymi drzwiami, ale ogłoszenie decyzji i jej uzasadnienia było jawne. Jak powiedział Mirosław Wróbel z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie, sąd nie mógł wydać innej decyzji w tej sprawie, ze względu na sprzeciw prokuratora, który wiąże sąd i wyklucza możliwość przyznania listu żelaznego.
Ekstradycja i list żelazny to instytucje, które się nawzajem wykluczają. List żelazny wydaje się w stosunku do osoby, której nie jest znane do końca miejsce pobytu. Natomiast gdy osoba jest aresztowana, pozbawiona wolności to nie może być wobec niej stosowany list żelazny. Podejrzany absolutnie nie daje żadnych gwarancji, że spełni wymogi listu żelaznego, czyli: nie utrudniałby postępowania, stawiał na każde wezwanie sądu i prokuratury. Takiej gwarancji nie dał uciekając za granicę, szukając kraju azylowego, skąd nie mógłby być wydany organom ścigania - mówi prokurator Wróbel.
Z kolei adwokat Bartosz Tiutiunik wyjaśniał, że list żelazny został złożony po to, żeby jego klient mógł pojawić się w Polsce, mógł zostać przedstawiony mu zarzut, a on sam złożyć wyjaśnienia i postępowanie mogło się toczyć dalej.
Teraz mamy sytuację patową. Nie wiem czy prokurator powiedział mediom jak wygląda postępowanie ekstradycyjne i na jakim jest etapie, bo ja sam nie wiem. Są za to określone terminy wynikające z umowy o współpracy prawnej między Polską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i termin maksymalny do załatwienia tej sprawy w sposób oczekiwany przez stronę polską, to 60 dni od daty zatrzymania. Termin ten upłynie z początkiem grudnia. Scenariusze są dwa. Jeden taki, że strona Zjednoczonych Emiratów Arabskich uwzględni wniosek strony polskiej. Ekstradycja zostanie więc zrealizowana, podejrzany pojawi się w Polsce i będzie obowiązywać decyzja o jego tymczasowym aresztowaniu. Drugi scenariusz jest taki, że strona arabska w przewidzianym terminie nie podejmuje decyzji, czyli nie przekazuje mojego klienta stronie polskiej. To postępowanie w tym zakresie wtedy się kończy i z upływem 60 dni od daty zatrzymania w Dubaju teoretycznie jest on wolnym człowiekiem w ZEA - wyjaśniał adwokat Tiutiunik.
Obrońca kierowcy BMW zapowiada złożenie zażalenia na decyzję sądu do Sądu Apelacyjnego w Łodzi.
Przypomnijmy, do tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu w powiecie piotrkowskim doszło 16 września. W pożarze auta marki KIA zginęli rodzice oraz ich 5-letni syn. Według zgromadzonych dowodów, podejrzany kierował bmw, które poruszało się z prędkością ponad 300 km/h.