- Mówimy zdecydowane „nie" w tej sprawie. Rada Osiedla zdecydowała, nie pytając wszystkich o zdanie. Nie było żadnego głosowania w tej sprawie. Rada, zgadzając się, nie wzięła pod uwagę ogółu mieszkańców. Zebraliśmy podpisy od mieszkańców i na 200 rodzin 110 nie zgadza się na powstanie noclegowni przy ulicy Wroniej - mówi Jadwiga Krawczyk, mieszkanka osiedla.
- Większość o całej sprawie i podjętej decyzji dowiedziała się po fakcie, czyli po podjęciu decyzji przez Radę Osiedla. Władze miasta próbowały nas przekonać do tego pomysłu. Kilka dni temu odbyło się spotkanie wiceprezydenta Andrzeja Kacperka, Marka Krawczyńskiego, pełnomocnika prezydenta ds. przeciwdziałania alkoholizmowi i narkomanii oraz Jacka Hofmana, komendanta Straży Miejskiej. Władze zapewniają nas, że będzie bezpiecznie, ale przecież obiecać tego nie mogą - mówi Wiesława Preś, mieszkanka osiedla.
- Nie chcemy tu noclegowni. Boimy się, że spokój nasz i naszych dzieci może być zakłócony. Współczujemy tym ludziom, że ich życie tak się potoczyło i znaleźli się na zakręcie, ale czy my mamy za to płacić - dodaje Jadwiga Krawczyk.
- Słuchałam kiedyś w radiu o mieszkance takiego miejsca. Spytano ją, co robią pensjonariusze w weekendy. Odpowiedziała, że kradną, bo są głodni. Boimy się, że u nas będzie podobna sytuacja. Będzie zima, mogą spać na naszych klatkach, a gdy nie dostaną jedzenia, mogą zakradać się do naszych piwnic i garaży - mówi Wiesława Preś.
Prezes PCK uważa, że protest mieszkańców wynika z niewiedzy i nieznajomości sytuacji.
- Proszę zapytać mieszkańców ulicy Belzackiej, czy są jakieś awantury, hałasy i zagrożenia dla mieszkańców ze strony pensjonariuszy. To są ludzie, którym życie się pogmatwało, i noclegownie traktują jako przystanek. Chcą wrócić do normalnego życia. Poza tym pensjonariusze nie mają wstępu do noclegowni, jeżeli są pod wpływem alkoholu. Panuje tam spokój. Mieszkańcy obawiają się niepotrzebnie - tłumaczy prezes PCK.
Wszystko wskazuje na to, że władze miasta nie zrezygnują z pomysłu zorganizowania noclegowni na osiedlu Wronia.
- Rozpatrywane są jeszcze inne lokalizacje, ale ta jest najlepsza - ze względu na wielkość (ilość metrów kwadratowych) oraz fakt, że budynek jest parterowy. Poza tym jest to własność gminy. Warto podkreślić, że budynek stoi pusty od 1991 roku, czyli od 18 lat! - mówi Elżbieta Jarszak.
Dodaje również, że remont wraz z dokumentacją techniczną szacowany jest wstępnie na ok. 480 tys. zł i zgodnie z rozporządzeniem ministra pracy i polityki socjalnej w noclegowni powinny znajdować się: kuchnia, jadalnia, świetlica, sypialnie na ok. 40 łóżek, dwie izolatki, gabinet lekarski, sanitariaty i prysznice (osobne dla kobiet i dla mężczyzn), pomieszczenia gospodarcze, pralnia. W noclegowni przewidujemy jeszcze pomieszczenie administracyjne i miejsce dla osoby dyżurującej w nocy - tłumaczy Elżbieta Jarszak.
Ewa Tarnowska
Więcej w najnowszym (40) numerze "Tygodnia Trybunalskiego".