Pierwszy przetarg ogłoszony przez Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta w Piotrkowie na odbiór śmieci (miałby obowiązywać od pierwszego lipca 2015) został unieważniony, ponieważ firmy, które do niego przystąpiły, zaproponowały ceny o tyle wyższe, że nie były one do przyjęcia przez miasto.
Czy w sprawie śmieci może dochodzić do zmowy cenowej? Takie wątpliwości zgłaszali podczas ostatniej sesji Rady Miasta Piotrkowa radni. Ale nie tylko oni.
- Wiem, że jako miasto mamy problemy z przetargiem na odbiór śmieci. Te rzeczy, które mają miejsce w Piotrkowie, działy się już i dzieją w Polsce, a mianowicie dochodzi do zmowy cenowej firm, które oferują te usługi – mówił na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta radny Grzegorz Lorek. - I tu postulat czy też dobra rada dla osób odpowiedzialnych za ten przetarg, by poinformowały Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne, że mamy do czynienia z takim zjawiskiem w Piotrkowie Trybunalskim – mówił radny Piotrkowa i jednocześnie wiceburmistrz Zelowa. - Sam to przerabiałem, wezwałem funkcjonariuszy – oni naprawdę chętnie przyjadą i zbadają sprawę. Chodzi o to, żeby dochować należytej staranności, dlatego że taka praktyka ze strony firm istnieje – mówił Grzegorz Lorek.
Kolejny przetarg na odbiór śmieci Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta planuje na początek marca. Ale czy przyniesie on oczekiwane rozstrzygnięcia?
- W tej chwili – przy podpisywaniu dokumentów przetargowych – chcemy zachęcić do udziału w przetargu inne firmy, bo mieliśmy do czynienia ze złożeniem ofert w zasadzie przez trzy firmy w odniesieniu do trzech sektorów, na które został podzielony obszar miasta Piotrkowa – tłumaczył podczas sesji Krzysztof Byczyński, dyrektor Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. - W sektorze I wpłynęły 2 oferty, z czego korzystniejszą złożyła firma HAK na kwotę brutto 5 mln 652 tys. 426 zł. W sektorze II najkorzystniejszą ofertę złożyła firma Remondis – na kwotę 4 mln 283 tys. 953 zł. W sektorze III najkorzystniejsza była oferta firmy JUKO – na kwotę 4 mln 42 tys. 256 zł. Sumując te oferty – dochodzimy do kwoty bez mała 14 mln zł, mimo że przetarg został przygotowany na półtora roku (a nie - jak poprzednio - na 2 lata). A w budżecie zabezpieczono na ten cel 7 mln 826 tys. 400 zł, czyli różnica między tymi dwoma wartościami, to są brakujące środki finansowe na kwotę ponad 6 mln zł (6.152.237 zł) – informował K. Byczyński, który jednak znacznie ostrożniej odnosił się do słów o zmowie.
- Nie chcę używać sformułowań “zmowa cenowa”. Na razie chcemy poczekać na rozstrzygnięcie tego drugiego podejścia. Chcąc złożyć owe zawiadomienie, które składa się na podstawie art. 86 ust, 1, 2 i 3 Ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, trzeba dysponować niemałym materiałem dochodzeniowym, co nie jest takie proste, bo żeby wniosek można było złożyć, trzeba byłoby mocno wyjść poza dokumenty i zebrać zeznania osób trzecich dla wzmocnienia owego wniosku – tłumaczył dyrektor ZDiUM, nie do końca będąc chyba świadomym, że pewne kroki w tej sprawie podjął już prezydent miasta, który podzielił pogląd radnego Lorka.
- W poniedziałek (26 stycznia) na “kierownictwie” rozmawialiśmy na ten temat, podjęliśmy takie działania, aby Zarząd Dróg, po konsultacji prawnej, rzeczywiście skierował tę sprawę do odpowiednich organów tak jak pan radny powiedział – niezależnie od tego, jaki to skutek przyniesie, po pierwsze żeby dochować wszelkiej staranności, a z drugiej strony takie działanie może się okazać profilaktyczne, jeśli rzeczywiście byłyby jakiekolwiek próby niewłaściwego, nieuczciwego działania w tym zakresie. Może to pomóc chociażby w kolejnym przetargu – mówił prezydent Krzysztof Chojniak.
A stawka jest wysoka, bo piotrkowianom grożą duże podwyżki cen. - Jeżeli drugi przetarg ponownie będzie budził nasze wątpliwości, wtedy przedstawimy państwu pewne propozycje na sesję marcową, tak aby ewentualnie uniknąć dramatycznej potrzeby podniesienia stawek, które dziś obowiązują w odniesieniu do gospodarstw, dla których zostały przez państwa ustalone. Bo to diametralnie się będzie różniło – ostrzega Krzysztof Byczyński. Z zacytowanego przez dyrektora wyliczenia wynika, że stawki mogłyby się kształtować na poziomie nawet 9 zł od osoby (teraz jest 5 – 6 zł).
Dlaczego zaproponowane ceny są o tyle wyższe, zapytaliśmy przedsiębiorców.
- Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego do tej pory robiliśmy to za takie marne pieniądze – odpowiada Bogumiła Szczukocka, prezes zarządu firmy JUKO, która do tej pory odbierała śmieci komunalne na terenie Piotrkowa. – Pierwsze przetargi były dość trudne dla firm. Wszyscy chcieli coś robić, więc ceny były bardzo niskie. Te ceny, które zaproponowaliśmy obecnie, to są ceny rynkowe. Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta ogłosił już drugi przetarg i nie zmienił swojej wersji kwotowej. Co zrobią pozostałe firmy – nie wiem, ale ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że jeśli będziemy “schodzić” z ceny, to będą to groszowe sprawy. To mogą być minimalne korekty, jeśli w ogóle jakiekolwiek będą. Gdybyśmy nie mieli innej “nogi”, nie mielibyśmy podparcia w postaci innej działalności, to nie przeżylibyśmy tych dwóch lat umowy z Piotrkowem – mówi wyraźnie prezes JUKO. – Gdyby to tylko ode mnie zależało, ja dałabym jeszcze wyższą cenę, chociażby ze względu na treść specyfikacji, którą Zarząd przygotował. Oczekiwania Zarządu wobec wykonawców są niesamowite, to znaczy cała odpowiedzialność spada na wykonawców, a Zarząd nie bierze na siebie nawet odrobiny. Powinien się więc spodziewać, że ta cena będzie jeszcze wyższa.
Dla wyjaśnienia warto dodać, że m.in. częściej mają być odbierane śmieci z blokowisk (zamiast dwóch – trzy razy w tygodniu), odpady bio przez okres letni (pół roku) dobierane miałyby być co tydzień (a nie co dwa – jak dotąd). – Nie wiem, czego oczekiwał Zarząd. Że firmy zejdą do ich poziomu, dokładając sobie kosztów pracy? Od momentu podpisania pierwszej umowy najniższe wynagrodzenie wzrosło już dwukrotnie, a Zarząd w ogóle nie bierze tego pod uwagę – tłumaczy Bogumiła Szczukocka.
Zarzutu ewentualnej zmowy cenowej nie chce komentować. – Ja się do tego nie odniosę, bo nie wiem, skąd można wziąć taką ocenę sytuacji. Firmy działają po zmianie ustawy już półtora roku i każdy wie, ile to kosztuje. Nastąpiły zmiany cen przyjmowanych na składowiskach odpadów – nikt tego nie bierze pod uwagę. Zarząd twierdzi, że ma jakąś kwotę zarezerwowaną i nie ma więcej, a przecież z tego dwuletniego okresu, kiedy my operujemy na terenie miasta, powinny być spore oszczędności, bo my robimy to za 2 zł od osoby, a ludzie płacą 6 zł i więcej. Te pieniądze powinni mieć w kasie. Jeśli ich nie ma, to co z nimi zrobili? – pyta prezes firmy JUKO i dodaje. - Wcześniej nikt nie miał pojęcia, jakie ilości odpadów będą w Piotrkowie. To, co prognozował Zarząd, to było trochę z kosmosu. My obsługujemy też inne gminy na podstawie umów, które już w trakcie się zmieniły (nie wszystkie gminy miały umowy na 2 lata). Obowiązują tam ceny zbliżone do tych, jakie zaproponowaliśmy na teren Piotrkowa w obecnym przetargu. Wystarczy zajrzeć, na jakich pieniądzach pracuje Łódź, Radomsko. Gdzieś tych pieniędzy trzeba poszukać. Może niech urzędnicy zaczną od siebie – dodaje przedstawicielka firmy wywozowej i dodaje, że interwencji służb się nie boi. – Przecież my tutaj nie prowadzimy tajnych akt. Wszystko jest do sprawdzenia. Każda z firm bierze odpowiedzialność za swoje działania. Ja rozumiem podejrzenia urzędników, ale muszą zacząć sprawdzać te podejrzenia od siebie – dodaje Bogumiła Szczukocka.
A więc zmowa czy urealnienie cen? Odpowiedzi na to pytanie być może będą szukać odpowiednie służby. A tymczasem piotrkowianom grożą spore podwyżki cen odbioru śmieci.
Anna Wiktorowicz
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?