Interweniowali w sprawie zwierząt przy Wieniawskiego

Czwartek, 16 czerwca 201618
Dziś na ulicy Wieniawskiego próbowano interweniować w sprawie przetrzymywanych w tragicznych warunkach kóz. To druga interwencja w ciągu dwóch dni - wczoraj właścicielowi odebrano trzy psy i królika.

Ładuję galerię...

- Byliśmy na interwencji z policją. To, co zobaczyliśmy, trudno opisać - jeden pies znajdował się w klatce po króliku, drugi w budzie, do której wejście było zasłonięte. Do tego duża suka. Wszystko na stercie gnoju, pełno śmierdzących, starych kości, resztki brudnej wody - mówi Maria Mrozińska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Piotrkowie.


To podobno jednak nic w porównaniu z pięcioma kozami. - Były uwięzione na powierzchni około półtora na półtora metra. Połowa z tego to gnojówka. Nad głowami wisiały im druty i pręty. Potrzebujemy czasu i odpowiedniego transportu, żeby je zabrać - przyznaje z kolei Łukasz Milczarek. Ponadto właściciel posesji miał utrzymywać, że wszystkie zwierzęta żyją w dobrych warunkach, a sam mężczyzna regularnie wyprowadza psy na spacer, a po zwróceniu uwagi na brak wody czy jedzenia tłumaczył, że zwierzęta właśnie przed chwilą zostały nakarmione.

 

Skargę wnieśli sąsiedzi mężczyzny. Narzekają na straszny zapach, który niosą ze sobą kozy. - Jeśli trzyma te kozy dla mleka, to, idąc tym tropem, żeby mieć ryby, trzeba wykopać staw - żalił się jeden z sąsiadów.

 

Na miejscu pojawił się także powiatowy lekarz weterynarii w asyście policji. Właściciel posesji nie wyraził jednak zgody na wpuszczenie urzędników - powiedział, że żąda odpowiedniej decyzji formalnej.

 

- Będziemy wysyłać do niego pisma z prośbą o umożliwienie wejścia na posesję. Jeśli nie przyniesie to skutku, będziemy prosili policję o bardziej rygorystyczne działania - mówił lekarz weterynarii Paweł Śpiewak.

POLECAMY


Zainteresował temat?

2

0


Komentarze (18)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Frodo ~Frodo (Gość)16.06.2016 20:13

No bez żartów! W przypadku zagrożenia życia i zdrowia zwierząt wystarczy zwykła prośba inspektora ds. zwierząt (że już nie wspomnę o takiej osobistości jak Powiatowy Lekarz Weterynarii) i policjanci MAJĄ OBOWIĄZEK wpuścić go na posesję, gdzie znajdują się cierpiące zwierzęta. Nie potrzeba do tego żadnych pism ani czekania na zgodę właściciela.
Co ja mówię?! Policjanci mają obowiązek służyć inspektorom wszelką możliwą pomocą nawet w przypadku, jeśli zaistnieje samo tylko podejrzenie, że zdrowie czy życie zwierząt jest zagrożone.
W tym przypadku ewidentnie mamy do czynienia ze złamaniem przepisów prawa (czyli przestępstwem), a konkretnie z naruszeniem zapisów Ustawy o Ochronie Zwierząt, a dokładnie art. 6, ust.1 a oraz ust. 2 pkt. 7, 10, 12, 19. Świadczą o tym zeznania sąsiadów. Ponadto właściciel działki jest znany inspektorom TOnZ jako człowiek znęcający się nad zwierzętami. Nie ma więc ŻADNEGO powodu, aby zwlekać z wejściem na posesję.
Kozy należy odebrać właścicielowi niezwłocznie na podstawie art. 7 ust. 3. Ustawy o Ochronie Zwierząt, zabezpieczyć, zbadać, znaleźć im tymczasowe schronienie, a w międzyczasie dopełnić niezbędnych formalności i poszukać im nowego, lepszego domu. Takie jest zadanie inspektorów ds. zwierząt działających z ramienia TOnZ.
Do roku 2011 inspektorzy ds. zwierząt (policjanci, strażnicy gminni/miejscy) mieli PRAWO odbierania zwierząt właścicielom, którzy się nad nimi znęcali albo rażąco je zaniedbywali. Dokonywali tego na podstawie własnej, subiektywnej oceny stanu zdrowia zwierzęcia i jego warunków bytowych. W chwili obecnej nie dysponują już tym PRZYWILEJEM. Obecnie Ustawa nakłada na nich OBOWIĄZEK interweniowania w KAŻDEJ SYTUACJI, kiedy zagrożone jest życie i zdrowie zwierzęcia.
Przepisy same otwierają na oścież każde drzwi i każdą bramę przed inspektorami ds. zwierząt. Wystarczy z nich tylko skorzystać. I nie certolić się z jakimś obrzydliwym dziadem, który nie pozwala im wejść na swoją posesję, żeby zyskać na czasie i usunąć dowody przestępstwa.
Ale oczywiście Pani Fałek, zamiast realizować cele statutowe organizacji, której przewodzi, i działać zgodnie z zapisami Ustawy o Ochronie Zwierząt, woli bawić się w przesyłanie papierków w te i we wte, zamiast szybko nieść pomoc cierpiącym zwierzętom. Najwyraźniej zapomniała, że zwierzęta nie są martwymi rzeczami i nawet dzień zwłoki może decydować o ich życiu bądź śmierci.
Oby nie powtórzyła się znowu taka sytuacja, jak ta z owczarkami niemieckimi z ul. Jagodowej, kiedy to TOnZ dał plamę na całej linii, nie odbierając psów niezwłocznie po stwierdzeniu rażących zaniedbań. I nic już nie dało to, że Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że właściciel dopuścił się okrucieństwa wobec zwierząt. Psy przepadły bez wieści. Teraz ich „opiekun” torturuje je już gdzie indziej.

192


ares1 ~ares1 (Gość)02.10.2016 09:43

Jaki piękny porządek na podwyrku :)))

30


ula z ula ~ula z ula (Gość)18.06.2016 18:21

Właściwie to co robiła tam ta gromada ludzi? Pokaz bezradności. Kto za ten cyrk płaci?

121


german ~german (Gość)16.06.2016 14:05

Wszystko na stercie gnoju, pełno śmierdzących, starych gości,.......
Brawo wy

131


powiatowa ~powiatowa (Gość)16.06.2016 14:57

zabierzcie te zwierzęta siłą zanim zdechną w strasznych warunkach, a do klatki zamknijcie tego dziada co je trzyma

272


Os.Wysoka ~Os.Wysoka (Gość)17.06.2016 08:17

Bardzo miły, Maciej Nowakowski, młody członek Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Piotrkowie Tryb., widzałem go w schronisku ...

22


żwirek ~żwirek (Gość)16.06.2016 23:49

Taka interwencja! Kwiat piotrkowskiego Inspektoratu TOZ z samą panią prezes Fałek na czele! I nie udało się odebrać zwierząt z miejsca, w którym dalsze ich przebywanie zagraża ich życiu lub co najmniej zdrowiu. Będą pisać pisma, potem się odwoływać, potem żalić się w prasie na przepisy a w tym czasie zwierzęta znikną albo padną. Tak jak było w przypadku owczarków z ulicy Jagodowej.
Ustawa o Ochronie Zwierząt określa jasno, co w takiej sytuacji należy zrobić. I panie inspektorki doskonale wiedzą, co im wolno. A jeśli takiej wiedzy nie posiadają, to może powinny udać się na szkolenie do Grzegorza Bielawskiego z Pogotowia Dla Zwierząt. Ten człowiek uporałby się z tą sprawą bez problemu.
Ale najważniejsze, ze piotrkowski TOZ pokazał się w mediach, skutek interwencji jest już mniej istotny. A dalszy los zwierząt pozostawionych u ich właściciela pewnie nikogo z tego szacownego grona "OPIEKUNÓW ZWIERZĄT" nie interesuje.

150


ormo ~ormo (Gość)16.06.2016 15:20

A swiete prawo wlasnosci iak iusz to trza zaplacic kase tyle ile chce wlascicjel

313


Mieszkaniec Piotrkowa ~Mieszkaniec Piotrkowa (Gość)16.06.2016 14:50

Zwierzęta cierpią - ludzie też od zapachu ale co tam... biurokracja ważniejsza

201


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat