Każdy interesujący się historią Piotrkowa zapewne słyszał i wie, gdzie znajdowała apteka Michała Rawity Witanowskiego. Wie również, jakie pozostawił ów aptekarz-historyk zasługi dla miasta. Jednak nie był on pierwszym dobrym duchem w tej aptece i w naszym mieście, jak pisał Jerzy Kisson-Jaszczyński w książce Sensacje z tej ziemi. Ponad sto lat wcześniej w 1791 r. dokładnie w tym samym miejscu pracował Jan Karol Samuel Hildebrand. Kim był ten lekarz i czym zasłużył się mieszkańcom Piotrkowa?
Urodził się w Wartenbergu (Brandenburgia) 22 czerwca 1761 r. Wywodził się z rodziny o lekarskich tradycjach, jego ojciec, Jan, zasłynął przy wprowadzaniu nowoczesnej organizacji służby medycznej w Saksonii. Z tego powodu został zaproszony na dwór króla Polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego, aby dokonać podobnych zmian w armii polskiej. Jego syn już po ukończeniu studiów medycznych został w 1785 r. konsyliarzem nadwornym królewskim. Z niewiadomych przyczyn po pięciu latach porzucił to stanowisko i przeprowadził się do Piotrkowa, gdzie zajmował dużo niższe stanowisko lekarza powiatowego. Przejmuje od Komisji Edukacyjnej przekazaną mu pojezuicką aptekę na północno-zachodnim rogu rynku i przez rok ogranicza się do pracy farmaceuty. Jeżeli wierzyć relacji ks. kanonika Franciszka Salezego Jezierskiego, Piotrków przedstawiał wtedy bardzo ubogi widok „rzemiosła żadnego prócz kilku kowalów lada jakich i krawców (…), kilkanaście familii mieszczan przestają na dochodach z najęcia domów i z zarobku na butelce”. Stan sanitarny miasta przedstawiał się wtedy jeszcze gorzej. Do historii przeszły boje jakie toczył Hildebrand nie tylko z ciemnotą i zabobonem tamtejszych znachorów, ale również z ówczesnymi felczerami i chirurgami, którzy niejednokrotnie nie posiadali odpowiednich narzędzi chirurgicznych. Nie zyskał tym wielkiego poparcia w ówczesnym środowisku medycznym. Problem stanowił również ciągły brak pieniędzy, ówczesne władze nie spieszyły się z wypłatą należnych gratyfikacji. Po wkroczeniu do Piotrkowa pruskiego wojska 12 kwietnia 1793 r. został mianowany „kreizfizykiem”, już wtedy posiadał miano wielkiego społecznika i lekarza biedoty. Opinia ta została potwierdzona i zyskała szeroki rozgłos, gdy Hildebrand oskarżył Warszawską Radę Ogólną Lekarską, w której zasiadali ówcześni najwybitniejsi lekarze. Sprawa dotyczyła wydanego przez nich zalecenia do panującej w 1813 r. epidemii „gorączki nerwowej”, w której przeczytać można było, że „podczas panowania tej choroby, trzeba się pilnie strzec wszystkiego, co ciało osłabić może, nie zbytkować zatem w jedzeniu, trunkach itd., nie przepędzać nocy bezsennych na rozrywkach i oddalać (…) wszystkie smutne myśli, starając się o wesoły humor”. Hildebrand wysunął zarzut, że Rada troszczyła się jedynie o bogatych pacjentów. Jednocześnie sam ogłosił Rozprawę do prostego ludu, w której proponuje odpowiednie leki oraz dietę, zachęca do picia czystej wody oraz do przestrzegania higieny. Wywołuje to gwałtowną reakcje środowiska lekarskiego, które próbuje w każdy dostępny sposób zdyskredytować doktora z Piotrkowa. Działania te zjednały mu wielką przychylność Piotrkowian, w szczególności biedoty żydowskiej. Kiedy Hildebrand umarł w 1820 r. piotrkowska gmina żydowska postanowiła odwdzięczyć się swojemu doktorowi organizując specjalną składkę, która miała zostać przeznaczona na sfinansowanie pogrzebu i nagrobka.
Hildebrand aż do śmierci mieszkał skromnie na Krakowskim Przedmieściu w pobliżu najstarszego piotrkowskiego kościoła. Był dwukrotnie żonaty. Pierwszy raz z Henriettą Ludwiką z Pflgenów, z tego małżeństwa urodziły się dwie córki Karolina i Ernestyna. Drugi raz ożenił się z Teklą z Sztelerów, z tego małżeństwa urodziło się trzech synów. Stanisław Karol Piotr, Karol Faustyn Julian, oraz Ernest Karol Samuel. Wszyscy zostali wychowani w duchu patriotycznym. Wszyscy synowie zostali żołnierzami, z czego najbardziej zasłynął Stanisław Karol Piotr, który poszedł w ślady ojca i został lekarzem batalionowym w 3 pułku strzelców konnych Wojska Polskiego. Brał on również czynny udział w powstaniu listopadowym.
Co do miejsca pochówku i nagrobka Hildebranda jest ono tak samo wyjątkowe jak postać tego niezwykłego lekarza. Ewangelik pochowany na cmentarzu rzymsko-katolickim przy kościele bernardynów, któremu nagrobek stawiają Żydzi. Czyż może być piękniejszy przykład współistnienia wielu kultur w naszym mieście?
Na nagrobku zamiast krzyża można zobaczyć tak niespotykane ornamenty jak trzy orły trzymające w szponach i dziobach szarfy żałobne, czy dzbany, z których wylewa się woda. Od wschodu znajduje się wizerunek koguta, natomiast wokół całego nagrobka opleciony jest wąż, który wspina się do płonącego znicza na szczycie. Symbolika ta jest o tyle wyjątkowa, że do tej pory trwają spory czy symbolizuje ona lekarski fach czy żydowską ornamentykę.
Smutny jest fakt, że na 251 rocznicę urodzin tak wybitnej postaci naszego miasta na próżno szukać jakichkolwiek informacji o nim, a na dodatek jego nagrobek po prostu się rozsypuje. Liczne spękania oraz widoczne przechylenie sprawia wrażenie, jakby miał się zaraz przewrócić. Nagrobek potrzebuje natychmiastowej interwencji konserwatora. Jest to tym bardziej potrzebne, że nagrobek ten funkcjonuje jako jeden z zabytków znajdujący się na trasie Traktu Wielu Kultur. Może ten artykuł poruszy odpowiednie osoby, które będą w stanie skutecznie upomnieć się o postać wyjątkowego człowieka, który poświęcił życie naszemu miastu.
- Trakt wielu kultur, czyli jak to bywa z murkami, telefonami...
- Piotrków Trybunalski w Strasburgu
- Jest Nas wielu w dobrym celu
- CYKLODROM
- Śmieci...
- Wolbórz znów będzie miastem ...
- Piotrkowskie lotnisko w niewykorzystaniu
- Piotrkowskie topole "zły duch" chodników i ulic
- Akademia obiecuje - student po niej nie pracuje