Zawiadomienie wysłał piotrkowski Urząd Miasta. Prokuratura wszczęła dwa odrębne postępowania. - Postępowanie karne w kierunku sprowadzenia zagrożenia zawalenia się budowli, co może skutkować zagrożeniem zdrowia i życia dla wielu osób. Jednocześnie wdrożono odrębne postępowanie administracyjne, w którym prokuratura będzie rozważać jakie może podjąć kroki (poza karne) o charakterze administracyjnym, żeby uchylić to zagrożenie występujące na terenie miasta Piotrkowa - tłumaczy Witold Błaszczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Wykonawca prac, czyli firma PEUK S.A. odmówił przejęcia placu budowy, na którym miał zostać przeprowadzony drugi etap inwestycji. Z ekspertyzy, którą dysponuje wykonawca, wynika, że prowadzenie robót jest niemożliwe ze względu na bezpieczeństwo. - Po wygraniu przetargu i przystąpieniu do realizacji budowy, wykonawca ma obowiązek złożyć tzw. BIOZ, czyli plan zabezpieczenia bezpieczeństwa na budowie. Trzeba w nim określić wszystkie niebezpieczeństwa, które występują i jednym z takich elementów był właśnie ten budynek. Ekspert ocenił możliwość wykonania prac przy istniejącym obiekcie, w jaki sposób można go zabezpieczyć i monitorować lub jak dobrać odpowiednio sprzęt, by nie zagrażało to budynkowi. Prof. Jerzy Sękowski, który dokonał oględzin, stwierdził, że nie ma sensu monitorować budynku, należy go rozebrać i dopiero wtedy rozpocząć prace – tłumaczy Tomasz Kaczmarek, prezes firmy PEUK S.A.
Jak podkreśla wykonawca, gdyby udało się przeprowadzić inwestycję bez rozbioru budynku, to niemożliwe byłoby korzystanie z nowo powstałej drogi, ponieważ wysokość tego obiektu zagraża ludziom korzystającym z jezdni i chodników. Zaistniała sytuacja nie oznacza, że wykonawca całkowicie zrezygnował z wykonania tej inwestycji. - Złożyliśmy pismo do magistratu, w którym poinformowaliśmy o braku możliwości rozpoczęcia budowy. Z tego co wiemy Urząd Miasta w Piotrkowie zobowiązał się do przyspieszenia prac związanych z rozbiórką budynku. Czekamy na rozbiórkę, a wtedy my dokończymy budowę. Wiadomo, że przedsiębiorstwo odnosi z tego tytułu straty, ponieważ materiały zostały już zakupione, opóźnia się też harmonogram. Magistrat nie może nałożyć kary na wykonawcę, ponieważ w tym przypadku nie ma technicznej możliwości wykonania prac. To jest jednak normalna sprawa, że podczas realizacji dochodzi czasem do nieprzewidzianych przeszkód – dodaje Tomasz Kaczmarek.
Związane ręce ma Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. - Jestem uzależniony od stanowiska konserwatora zabytków. To jest cały szkopuł w tym temacie – mówi Waldemar Gumienny, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. - Wystąpiliśmy z monitem do konserwatora zabytków o wydanie powtórnej opinii, ponieważ obiekt znajduje się z strefie ochrony konserwatorskiej, w celu zajęcia stanowiska odnośnie możliwości wydania przez nas decyzji na rozbiórkę. Konserwator uzależnia wydanie takiej decyzji od złożenia wniosku u konserwatora i uzyskania pozwolenia konserwatorskiego – wyjaśnia Waldemar Gumienny.
Okazuje się, że nie ma żadnego wybiegu prawnego, ponieważ wystąpić o zgodę na rozbiórkę może tylko osoba, która ma prawo do dysponowania nieruchomością. - My nie mamy zastrzeżeń merytorycznych, żeby ten budynek rozebrać. On już stracił swoje wszystkie walory techniczne oraz architektoniczno-historyczne. Sam budynek nie jest wpisany do rejestru zabytków indywidualną decyzją, jednak jest położony na terenie zabytkowego układu urbanistycznego śródmieścia Piotrkowa, który jest wpisany do rejestru – mówi Robert Florek z piotrkowskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi.
Istnieje możliwość przeprowadzenia tzw. rozbiórki zastępczej, która jest wydana w trybie nakazowym. Zewnętrzna firma rozbiera budynek, a kosztami obciążony jest właściciel nieruchomości. Jednak i w tej kwestii jest jakieś „ale” - Procedury są skomplikowane. Rzadko korzysta się z takiego rozwiązania. Jest to po prostu wejście na czyjąś posesję i mogą być z tego konsekwencje w drugą stronę. Poza tym nie mamy w swoim budżecie takich środków – tłumaczy inspektor Waldemar Gumienny.
Jak dodaje Robert Florek z piotrkowskiej delegatury Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi, sytuacja jest patowa i wynika z niedoskonałości polskiego prawa w tym zakresie. - Nie przewidziano sytuacji awaryjnych. W ustawie o prawie budowlanym są takie przepisy, które pozwalają na interwencję w przypadkach grożących katastrofą i dopełnienie formalności w kolejnym etapie, natomiast w ustawie o ochronie zabytków takiej możliwości nie ma. - Sankcje karne są opisane w artykułach Prawa Budowlanego. Wtedy sprawa trafia do prokuratury, a jak wiadomo takie działania zostały podjęte – mówi Waldemar Gumienny.
Problemem jest również sam kontakt z właścicielem nieruchomości. - To trudny przypadek inwestora, nie jest słowny w kontaktach z urzędami, zwłaszcza z władzami budowlanymi. Wykazuje się różnego rodzaju zaniechaniami – mówi Robert Florek. - Nie odbiera korespondencji, bawimy się w tzw. fikcję doręczeniową – dodaje Waldemar Gumienny.
Nie ulega wątpliwości fakt, że remont ul. Próchnika będzie dokończony najprędzej w przyszłym roku. Póki co sprawa nadal wydaje się być nierozwiązana. Najprawdopodobniej nowe światło na sprawę rzucą dwa postępowania prowadzone przez prokuraturę.