Bez rodziny, bez świąt

Tydzień Trybunalski Czwartek, 18 grudnia 20080
Zdrowych, wesołych, radosnych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie rodzinnym. Takie życzenia często padają z naszych ust. Życzenia banalne, schematyczne i bardzo oczywiste. Okazuje się jednak, że nie każdy ma szczęście przeżywać je radośnie, w zdrowiu, wśród najbliższych. Jest wokół nas wiele osób opuszczonych, chorych, bez szans na lepsze jutro. Tydzień Trybunalski zapukał do kilku drzwi, gdzie mieszkają ludzie, którym życie potoczyło się nie tak, jakby tego chcieli.
Bez rodziny, bez świąt

Kupię kawałek ciasta

Szukam pana Włodzimierza, ale mam trudności ze znalezieniem jego lokum. Wskazany adres budzi zdumienie. Drewniany, mały, zaniedbany dom sprawia wrażenie, jakby od lat nikt w nim nie mieszkał. W oknach fragmenty tkanin, które służą za firanki. Dookoła domu mnóstwo krzaków, błota i śmieci. To tu. Wiem, że pan Włodzimierz mieszka sam, jest wiekowy i bez rodziny. Ku mojemu zaskoczeniu z drewniaka wychodzi młodszy mężczyzna. Jest synem starszego pana. Pytam, czy możemy porozmawiać.
- Ale my tu nie mamy warunków, żebyśmy mogli porozmawiać - mówi. Ale o czym rozmawiać, ja nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Jestem po rozwodzie, mieszkam tu z ojcem. Nie mamy warunków. Poza tym nadużywam alkoholu - przyznaje ze szczerością. Jest skrępowany. Po długich namowach wchodzimy do domu. Mówił prawdę. Warunki tragiczne. Trudno uwierzyć, że w XXI wieku można tak mieszkać. Ściany niewiadomego koloru (z powodu brudu), fragmenty drzwi oddzielające jeden pokój od drugiego i stół przykryty gazetami.

Nie ubieram choinki

- Bardzo nie lubię świąt i niedziel, bo ludzie idą tylko do kościoła, a potem na ulicach pusto. Jak wyglądam przez okno, to widzę tylko chodniki, bez ludzi. Święta powinny kojarzyć się z czymś wesołym, ale w moim przypadku tak nie jest. Jestem samotna - zaczyna swoją wypowiedź pani Czesława. Mimo że mieszka sama i ma duże trudności z poruszaniem się, w jej maleńkim domu jest czysto i schludnie. W piecu pali się ogień.
- Przychodzi do mnie pani z opieki. Czasem przychodzi też Jola, moja bratowa. Niezbyt często, bo ma dużo swoich obowiązków, ma niepełnosprawnego syna - tłumaczy pani Czesława.
Jej historia przeraża. Trudno uwierzyć, że jeden człowiek zdolny jest unieść tyle cierpienia. Pierwszy wylew w wieku dwudziestu sześciu lat, za jakiś czas kolejny. Odejście męża, śmierć dwójki maleńkich dzieci. Samotność i choroba towarzyszą jej do dziś. Święta Bożego Narodzenia źle się jej kojarzą. – Kilkanaście lat temu, tuż po świętach Bożego Narodzenia umarła moja mamusia. Do momentu, kiedy żyła, jakoś to było, były święta, miałam opiekę, a potem, potem wszystko było inaczej. Pamiętam dokładnie te ostatnie święta z moją mamą. Ona tak się starała, z takim przejęciem i zaangażowaniem szykowała potrawy wigilijne - wspomina pani Czesława.

Ewa Tarnowska

więcej w nr 51

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat