Czy działka, na której ma stanąć dom Anny i Marka, znajduje się na terenie chronionym przez ustawę o ochronie przyrody? Czy na terenie tym rzeczywiście znajdują się cenne stanowiska archeologiczne? Czy też powodem, dla którego Urząd Miejski w Sulejowie odmówił im wydania decyzji jest brak dostępu ich działki do drogi publicznej? Tego się niestety nie dowiemy, bo Urząd odmawia komentarza w tej sprawie. - Decyzję urzędu zaskarżyliśmy do sądu. Sąd uchylił pierwszą i drugą instancję. Ale kto zapłaci nam za stracony czas? Czy odszkodowanie, o które będziemy się ubiegać, zapłaci podatnik? - pytają Anna i Marek.
- W 2006 roku złożyliśmy dokumenty z prośbą o wydanie warunków zabudowy. Mamy działkę w gminie Sulejów, w Kolonii-Witów. Urzędnicy zawiesili wydanie decyzji. Teraz dopiero okazało się, że zrobili to bezprawnie. Zawiesili sprawę z powodu braku dostępu do drogi publicznej. Okazało się, że nie mieli prawa tego zrobić, bo powinni nam wskazać, jak ten problem rozwiązać. Nie zrobili tego, za to zawiesili wydanie decyzji na dwa lata. W międzyczasie jeździliśmy do gminy, aby jakoś pchnąć tę sprawę dalej. Urzędnicy nas zwodzili, że droga będzie, że już wszystkie dokumenty są przygotowane itd. Gmina informowała, że wymierza drogę, ale nic z tego nie wyszło. Podczas zebrania Rady Gminy, w którym uczestniczył burmistrz Sulejowa, dowiedzieliśmy się, że nie ma nawet szans na drogę, bo nie ma takiej możliwości. Skierowaliśmy sprawę do sądu. Wystąpiliśmy z wnioskiem o ustanowienie drogi koniecznej. Sprawę wygraliśmy - opowiada Anna.
W lutym 2009 roku, już po uzyskaniu dostępu do drogi publicznej, Anna i Marek postanowili wznowić postępowanie w sprawie wydania decyzji o warunkach zabudowy. Zamierzali złożyć wniosek ponownie. - Urzędnik nie chciał wznowić postępowania, bo stwierdził, że nasze dokumenty złożone w 2006 roku zostały już wyrzucone, że one w gminie nie istnieją. Nie byliśmy świadomi, że to nieprawda. Później urzędnik wycofał się z tej wersji. Złożyliśmy nowy wniosek o wydanie warunków zabudowy, do którego dołączyliśmy decyzję o ustanowieniu drogi koniecznej. W naszej sprawie Sąd Rejonowy powołał biegłego sądowego (geodetę). Ten nie dawał wiary, że takie są realia - opowiada Marek.
więcej w najnowszym (50) numerze „Tygodnia Trybunalskiego”
Aleksandra Stańczyk