Zabezpieczenie Piotrkowa wymagało skutecznego obsadzenia odcinka obronnego w rejonie Góry Borowskie - Rozprza. W kampanii wrześniowej powierzono je pułkownikowi Ludwikowi Czyżewskiemu. Zadanie okazało się niemożliwe do wykonania mimo wielkiego poświęcenia polskich obrońców.
Okazało się że już w nocy z 4 na 5 września Niemcy zdobyli ten odcinek i następnie po zajęciu Piotrkowa będą w stanie kontynuować marsz w kierunku Warszawy. Aby temu zapobiec generał Wiktor Thomee (Dowódca Grupy Operacyjnej Piotrków w strukturze Armii Łódź i późniejszy dowódca obrony Modlina) zaplanował na 5 września kontruderzenie w tyły i w bok nacierających jednostek pancernych. Niestety przeważające siły wroga jak i brak współdziałania Armii Prusy i Armii Łódź spowodowały, że mimo początkowych sukcesów 77 pułku i Wileńskiej Brygady Kawalerii, manewr ten zakończył się klęską. Mimo bohaterskiej obrony i trwania do końca na swych pozycjach polscy żołnierze nie mogli już zmienić biegu wydarzeń. Sytuację dodatkowo utrudniały tysiące cywilnych uciekinierów, którzy blokowali dosłownie wszystkie strategiczne miejsca i drogi.
6 września nastąpił odwrót wojsk polskich w kierunku za Wisłę. Zanim to jednak nastąpiło doszło do jednej z największych tragedii września 1939. W okolicach Milejowa niemieckie czołgi zmiażdżyły polską linię obrony 76 pułku. Ponieważ obrońcy dali im się bardzo we znaki , w odwecie, niemieckie czołgi rozjeżdżały żywych ludzi. Część z tych, którzy przeżyli natychmiast rozstrzelano bądź spalono żywcem wraz ze schwytanymi cywilami (razem ok.160 osób).
Bitwa pod Piotrkowem nazywana też bitwą o Szosę Piotrkowską doczekała się wielu publikacji i opracowań. Wiele z nich traktuje o poświęceniu i bohaterstwie polskich żołnierzy nie szczędząc krytyki ich dowódcom (głównie dowódcy odwodowej Armii Prusy, gen. S. Dąb - Biernackiemu). Zwłaszcza PRL-owska propaganda bardzo krytycznie oceniała polską strategię obronną w roku 1939. Najnowsze opracowania historyczne są jednak nieco bardziej wyważone. Pamiętać należy, że hitlerowska machina poradziła sobie z wiele większymi silami niż nasze, a naszą strategię obronną wyznaczała mocna wiara w rychłą interwencję zbrojną sojuszników (najpóźniej w ciągu tygodnia od rozpoczęcia działań wojennych).