Przypomnijmy, że cała sytuacja miała miejsce w lipcu 2019 roku. Kamil Durczok jechał autostradą A1 znad morza do Katowic. Na wysokości Piotrkowa, a dokładniej w miejscowości Brzoza dziennikarz uderzył swoim BMW w pachołki drogowe rozstawione na remontowanym odcinku drogi. Po zatrzymaniu okazało się, że miał on blisko 3 promile alkoholu we krwi, w której wykryto także ślady leków psychotropowych.
Dziennikarz już od początku procesu przyznawał się do zarzutu prowadzenia w stanie nietrzeźwości oraz do spowodowania kolizji, a swoje zachowanie tłumaczył przeżywaniem trudnego okresu w życiu zawodowym i osobistym. Sąd uznał Durczoka za winnego spowodowania kolizji po pijanemu.
- Kamil Durczok prowadził pojazd w stanie nietrzeźwości, co udowodniono ponad wszelką wątpliwość. Stężenie alkoholu w stopniu ewidentnym przekładało się na bezpieczeństwo. Robił to w szczycie sezonu. Tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności można zawdzięczać, że nie doszło do nieszczęścia. Ani problemy osobiste, ani choroba alkoholowa nie mogą stanowi zasłony dymnej dla tak bezmyślnego zachowania – uzasadniła wyrok sędzia Małgorzata Krupska-Świstak.
Jednocześnie sąd odrzucił najpoważniejszy ze stawianych przez prokuraturę zarzutów , czyli sprowadzenia zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym, który grozi karą do 12 lat pozbawienia wolności.
- Jeśli chodzi o wyrok i jego ustne uzasadnienie to jako obrońca podzielam je w pełni i myślę, że mój klient myśli podobnie, ponieważ odpowiada ono w pełni dowodom, które zostały zebrane. Jeśli chodzi o komentarz do wyroku to muszę powiedzieć, że już dawno nie słyszałem tak krytycznych i tak wielu uwag pod adresem oskarżyciela publicznego – mówił po ogłoszeniu werdyktu mecenas Łukasz Isenko, obrońca Kamila Durczoka.
Sąd w uzasadnieniu podkreślał bezpodstawność argumentów prokuratury dotyczących zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym, przywołał dwie opinie biegłych w tym zakresie, a także podkreślił, że prawo jasno odróżnia katastrofę od nawet najpoważniejszego wypadku. - Należałoby udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że było to coś więcej niż stworzenie zagrożenia wypadkiem, nawet groźnym, śmiertelnym. A tego nie udało się zrobić – mówiła sędzia Małgorzata Krupska-Świstak.
Sąd ostatecznie skazał Kamila Durczoka na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Zasądził ponadto trzy tys. zł. grzywny oraz nakazał wpłacenie 30 tys. zł. na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym. Na dziennikarza został nałożony także zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez okres pięciu lat. Durczok będzie musiał także ponieść część kosztów sądowych.
Wyrok piotrkowskiego Sądu Rejonowego nie jest prawomocny. Obie strony nie wykluczają apelacji, ale decyzję podejmą dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
Sam Kamil Durczok nie uczestniczył w rozprawie z powodu przebywania na przymusowej kwarantannie.