Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wiek maturzysty - 74 lata. - Czuję się dobrze, po prostu jestem szczęśliwy - mówi nieco zaskoczony medialnym szumem piotrkowianin.
Dla wielu matura to jeden z wielu egzaminów w życiu. Po prostu trzeba go zdać. Ale często na przeszkodzie stają przeciwności losu. Dzięki wytrwałości i samozaparciu można swój cel jednak zrealizować nawet po wielu latach. Tak było w przypadku pana Stanisława. Naukę w „podstawówce" rozpoczął jako 10-latek, później trafił do szkoły średniej (obecnego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 6) w 1952 roku. Po 12 miesiącach przerwał jednak naukę. - Powtórnie pojawił się u nas w 2001 roku i został przypisany do kl. III.
Chodził normalnie do klasy wieczorowej w poniedziałki, wtorki i czwartki. Był zdyscyplinowanym słuchaczem, uczęszczał regularnie na zajęcia. Z panem Stanisławem nie było żadnych problemów oprócz tego, że jego możliwości były nieco mniejsze niż pozostałych słuchaczy - wyjaśnia Maria Turlejska, wicedyrektor ds. kształcenia dorosłych w ZSP nr 6 w Piotrkowie. Dwa lata później pan Stanisław po raz pierwszy przystąpił do matury.
Niestety nie zaliczył pisemnych egzaminów z języka polskiego i historii, zdał natomiast język rosyjski i historię na egzaminach ustnych. Gorzej poszło mu z polskim. Później próbował jeszcze w 2005 i 2007 roku, ale efekt był podobny. Więcej prób w ZSP nr 6 nie mógł podejmować, bo pojawiła się nowa matura. Stara przeszła do lamusa. Jedyna możliwość pojawiła się w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Łodzi, tam za drugim podejściem udało się wreszcie zdać upragnioną maturę w styczniu 2010 roku (po udanych zmaganiach z polskim i geografią).
Pisał o życiu, sam dokładnie nie pamięta, jaki to był temat. Ale wie, że aby zdobyć upragnione wykształcenie, trzeba walczyć z przeciwnościami, a często i samym sobą. - Było trudno. Mam przecież rodzinę, różne zajęcia, trzeba było się wielu rzeczy pozbyć i zająć nauką. Uczyłem się w wolnym czasie i w nocy, kiedy się tylko dało, trzeba było po prostu ten czas wygospodarować - opowiada świeży posiadacz świadectwa dojrzałości. A czasu miał więcej od 2001 roku, gdy poszedł na emeryturę. Wcześniej przez wiele lat pracował jako elektryk. W nauce pomogły zapewne także wizyty w dawnej szkole.
więcej w najnowszym numerze (5) „Tygodnia Trybunalskiego"
(aw)