W Polsce system reglamentacyjny obowiązywał trzykrotnie, ale okres najbardziej pamiętany, to lata 70. i 80.
- W „Społem", tak jak i w innych sklepach, pierwsze wtedy kartki pojawiły się w 1976 roku. Na cukier. Przysługiwało go dwa kilogramy na obywatela – wspominał w Maglu Honorat Stępień, prezes piotrkowskiego zarządu PSS „Społem". – Właśnie z produkcją cukru gospodarka PRL miała najpierw największe kłopoty. Najpierw, bo później doszły kolejne i mieliśmy kartki na proszek do prania, masło, mydło, mąkę, ryż, kaszę, benzynę, papierosy i alkohol - pół litra wódki na dorosłego. Na miesiąc oczywiście, bo kartki ważne były przez 30-31 dni.
Jednak chyba najbardziej pamiętane dziś są kartki na mięso. Przysługiwało dwa i pół kilograma mięsa dla pracowników umysłowych i cztery kilogramy dla pracowników fizycznych oraz dzieci. W pewnym momencie wprowadzono też reglamentację na papier toaletowy, buty, a nawet garnitur pogrzebowy (sic!).
- Kartki właściwie były ważniejsze od pieniędzy, co bardzo dobrze widać np. w serialu „Alternatywy 4" – mówił prezes Stępień. – Tyle, że nie likwidowały one kolejek. Te ustawiały się nieraz w nocy, choć nie do końca było wiadomo, co w danym sklepie „rzucą". Ale byli tacy, którzy woleli zarwać noc i postać, ewentualnie wynająć „stacza kolejkowego". To była profesja, która narodziła się u nas w latach 70. „Stacze" byli obecni także w Piotrkowie. Najczęściej to emeryci lub renciści, ale nie tylko. Ale stanie w wielogodzinnych kolejkach nie zawsze się opłacało – zdarzało się, że nie dla wszystkich stojących wystarczało towaru i... wtedy zaczynały się pretensje do kierownika sklepu. Tak, wtedy był problem ze zdobyciem towaru, dziś jest problem ze zdobyciem klienta – kończy Honorat Stępień.
Tamtej rzeczywistości dzisiejsi 20-, 30-latkowie nie są w stanie zrozumieć, a na wspomniane sceny z serialu Stanisława Barei reagują, jak na skecze Monty Pythona. Tyle, że to nie były skecze, tylko peerelowska codzienność.
Ostatnie kartki zniesiono 31 lipca 1989 roku.