Pięć lat temu Dominika była zdrową i radosną uczennicą Szkoły Podstawowej nr 14 w Tomaszowie Mazowieckim. Podczas lekcji wychowania fizycznego dziewczynka ćwiczyła z rówieśnikami przewroty. Nagle podczas jednego z ćwiczeń doznała urazu części szyjnej kręgosłupa. Po kilku dniach zaczęła uskarżać się na ból. Dziewczynka trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tam zdecydowano, że Dominika musi zostać poddana operacji. Po jej przeprowadzeniu dziewczyna miała niedowład nóg i musiała poruszać się na wózku inwalidzkim. Dopiero po drugiej operacji i długiej rehabilitacji stanęła na nogach. Teraz porusza się o kulach.
Rodzice dziewczynki nie chcą wypowiadać się w tej sprawie. Winą za niepełnosprawność córki obarczają szkołę i lekarzy łódzkiego szpitala. O sprawie nie chce także mówić tomaszowski adwokat, mecenas Andrzej Orman, bo jak tłumaczy, nie ma upoważnienia od rodziny.
- Dziewczynka ciężko przeżyła to, co ją spotkało, wymaga stałej opieki, także psychologicznej - ucina mecenas.
Dyrektor szkoły Sławomir Żegota o całej sprawie dowiedział się dopiero kilka miesięcy później. Jak mówi, było to już po pierwszej operacji.
- Matka przyszła do mnie, żebym podpisał protokół powypadkowy. Aż mnie zamurowało - mówi dyrektor. - Nie podpisałem dokumentu, że wypadek miał miejsce w szkole, bo nikt do mnie wcześniej takiego zdarzenia nie zgłaszał. Waldemar Wendrowski, zastępca prezydenta Tomaszowa, dodaje jednak, że podczas procesu obrońca dziewczyny udowodnił przed sądem, że do nieszczęśliwego zdarzenia doszło w szkole. Także biegli to potwierdzili, dowodząc, że uczennica mikrourazu kręgosłupa, który z czasem się powiększał, doznała w trakcie lekcji wychowania fizycznego.
Do wypłaty odszkodowania oraz renty samorząd tomaszowski i szpital zobowiązane zostały solidarnie. Jak dodaje prezydent Wendrowski, sąd orzekł również wobec miasta i centrum solidarną odpowiedzialność za skutki, jakie mogą ujawnić się u poszkodowanej w przyszłości i pozostawać będą w związku z wypadkiem, jakiego doznała była uczennica czternastki. Gdyby stan zdrowia dziewczyny pogorszył się, może ona wystąpić o dodatkowe roszczenie.
Tymczasem kierownictwo Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi nie ma sobie nic do zarzucenia. Ciężar winy przerzuca na szkołę. - Gdyby szkoła w Tomaszowie czuwała nad zapewnieniem bezpieczeństwa uczniów na swoim terenie, to nie byłoby tematu - mówi dr Piotr Woźniak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa ICZMP. - Oczywiście zszokowała nas wysokość odszkodowania. To pierwsza tego rodzaju sytuacja, jaką pamiętam, odkąd pracuję w ICZMP. Jak mamy się czuć, gdy robimy wszystko, wedle najlepszej swojej wiedzy i doświadczenia, a jakiś biegły uznaje inaczej. Ale tego biegłego nie było wtedy na miejscu.
Sędzia Elżbieta Łopaczewska, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Łodzi, uważa, że wysokość odszkodowania nie powinna budzić zdziwienia. - Dla mnie to nie jest nic szokującego. Sąd ocenił wszystkie okoliczności i oparł się na opiniach biegłych. Jeśli to jest młoda dziewczynka, to mamy chociażby świadomość, jakie są koszty opieki - dodaje rzecznik Sądu Apelacyjnego w Łodzi.
Obecnie łódzki SA na wniosek stron sporządza uzasadnienie orzeczenia. A to może oznaczać zamiar wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego. Nie wstrzymuje to jednak wykonania wyroku. Władze Tomaszowa zdecydowały o wypłacie odszkodowania. Pieniądze na ten cel przeznaczone zostaną z rezerwy budżetu miasta. Jak mówi prezydent Wendrowski, już zostały wysłane.
• Imię dziewczynki zostało zmienione
Andrzej Wdowski, Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki