Wpadały tam różne rzeczy. Śmieci przede wszystkim, ale był i wózek dziecięcy, i zupa lana prosto z garnka. Wpadł tam także człowiek. Niestety, nie przeżył.
Zamiast śmierdzącego pomieszczenia z odpadami estetyczny kiosk z gazetami czy sklepik ze świeżym pieczywem? Czemu nie. Piotrkowskie spółdzielnie powoli żegnają się ze zsypami na śmieci w wieżowcach. Pomysłów, jak zagospodarować miejsca po nich, jest sporo.
Spółdzielnie nie chcą zsypów
Spółdzielnia Mieszkaniowa im. J. Słowackiego chce na dobre pożegnać się ze zsypami. Podjęła nawet w tym celu stosowną uchwałę podczas walnego zgromadzenia, ale ostatecznie i tak zadecydują mieszkańcy poszczególnych wieżowców.
- Około 10 lat temu podjęta była pierwsza taka uchwała. I do tej pory na jej podstawie zamknęliśmy 9 zsypów w 6 budynkach mieszkalnych - wszystko na życzenie mieszkańców – mówi Władysław Michalak, prezes SM im. Słowackiego.
Ale czynnych zostało jeszcze sporo. – Mamy 17 wieżowców, a w każdym z nich średnio po 2 - 3 zsypy. Jest jeszcze około 40 czynnych zsypów.
I choć jest uchwała walnego, choć w wielu przypadkach jest wola części mieszkańców, to zsypy nie zawsze da się zamknąć. – Mamy prawo, jakie mamy. Nie bardzo możemy pozamykać te zsypy na amen. A to dlatego, że Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych, która mówi o możliwości ustanowienia odrębnej własności lokalu w budynku, mówi jednocześnie, że rzeczą przynależną do lokalu jest np. piwnica, a częścią wspólną jest korytarz, klatka schodowa i... zsyp. Wystarczy, że jeden mieszkaniec wieżowca powie: nie zgadzam się. Zadecyduje o swojej części wspólnej i zablokuje likwidację zsypu. To jeden aspekt sprawy. A drugi – to kontekst ustawy “śmieciowej”. Jak segregować śmieci w sytuacji, kiedy czynne są zsypy? – pyta Michalak. - W wieżowcach są mieszkańcy, którzy zdeklarowali się segregować śmieci, ale i tacy, którzy płacą wyższą stawkę i śmieci nie segregują. I jak ich teraz skontrolować?
Właśnie z tego powodu Piotrkowska Spółdzielnia Mieszkaniowa już w ubiegłym roku na dobre pożegnała się ze zsypami (oprócz jednego wyjątku – Domu Seniora przy ul. Wojska Polskiego), choć proces likwidacji zaczęła już dużo wcześniej. A było ich na terenie spółdzielni 48.
- Proce likwidacji zsypów rozpoczął się już w latach 90. na wniosek mieszkańców, ponieważ było to źródło robactwa, które pojawiało się na kondygnacjach całego wieżowca. Pierwsze takie czynności wykonano w roku 1996 w budynkach przy ul. Norwida. W kolejnych latach ubiegłego wieku dokonano zablokowania włazów zsypowych w 5 klatkach schodowych. Kolejne wykonywano również na wniosek mieszkańców. Np. w roku 2009 zsypy zlikwidowano w dwóch klatkach bloku przy ul Dmowskiego, a w 2010 w kolejnych dwóch klatkach następnego wieżowca przy Dmowskiego – wylicza Zbigniew Krasiński, zastępca prezesa do spraw techniczno-eksploatacyjnych Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Ale w PSM sprawa naprawdę ruszyła z kopyta w tamtym roku. – Z dniem wejścia w życie ustawy o gospodarce odpadami komunalnymi, czyli 1 lipca ubiegłego roku, w związku z tym, że większość mieszkańców deklarowała segregację odpadów, konieczność ustawienia zbiorników na odpady zmieszane i segregowane spowodowała, że zsypy zostały zablokowane. Obecnie zsypów w naszej spółdzielni nie ma – dodaje Krasiński.
Fetor, szczury, robaki
Jest jeszcze jeden argument za tym, żeby zamykać zsypy, kto wie, czy nie najważniejszy. – Przy czynnych zsypach jest bardzo trudno zachować higienę, czystość, eliminować szczury, bo mamy takie sytuacje. Np. na ul. Kołłątaja była duża akcja przeciw szczurom. Tam gryzonie chodziły po korytarzach. Pracownikowi wywożącemu śmieci, ciągnącemu wózek szczur skoczył na twarz. Szczury są tam, gdzie jest brud, gdzie są odpady komunalne – opowiada prezes Spółdzielni Słowackiego. - Zsypy to dla nich idealne miejsce.
Zapach bułek zamiast śmieci
Ale spółdzielnie chcą pójść jeszcze dalej. – Chcemy zamknąć nie tylko zsypy w pionie, ale także pomieszczenia na dole (gdzie stały pojemniki na spadające śmieci – przyp. red.). Mimo zamknięcia pionów i tak fetor rozchodzi się po budynku. To wszystko nie służy czystości i higienie. A znam przykłady z innych miast, gdzie w tych pomieszczeniach zrobiono kioski z gazetami, ze świeżym pieczywem – mówi prezes Słowackiego Władysław Michalak. - Można to zagospodarować tak, aby służyło mieszkańcom. I w tym kierunku będziemy działać, tylko chcemy to robić spokojnie, nie na przekór mieszkańcom (bo są i tacy, którzy obecności zsypów sobie życzą – przyp. red.), tylko wspólnie z mieszkańcami.
- W jednym z budynków już zdemontowaliśmy urządzenia zsypowe (rurę) i miejsca te mogą być wykorzystane przez mieszkańców według uznania – dodaje Krasiński.
Jeśli zlikwidować zsyp, na korytarzu zostanie wolne miejsce, które można w dowolny sposób zagospodarować. Jeśli jest zamykane, można tu urządzić schowek na rowery, sanki, zamontować półeczkę na przetwory. – Ale ludzie też powinni się wykazać wyobraźnią i wiedzieć, co można tu przechowywać. Przypominam sobie taki przypadek, że ktoś w pomieszczeniu zsypowym trzymał “komarka” i benzynę. Wystarczyło, żeby ktoś, przechodząc klatką schodową, rzucił niedopałek papierosa i nieszczęście gotowe – opowiada Michalak.
Do nieszczęścia doszło trzy lata temu, kiedy bezdomny mężczyzna wykorzystał pomieszczenie zsypowe jako tymczasowy dach nad głową. – 24 października 2011 r. o godz. 2 w nocy policjanci udali się na miejsce zdarzenia w wieżowcu przy ul. Norwida 2, gdzie 52-letni bezdomny doznał obrażeń w wyniku pożaru zsypu – przypomina Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Mężczyzna miał poparzone 60% ciała. Z Piotrkowa został przewieziony do Siemianowic Śląskich, ale tam zmarł na skutek rozległych oparzeń. Prokuratura wykluczyła udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Bezdomny najprawdopodobniej sam zaprószył ogień. Strażacy znaleźli na miejscu nadpalone kartony i ubrania. Na szczęście ogień udało się ugasić na tyle szybko, że nie zagroził innym mieszkańcom bloku.
Bez zsypu taniej
O tym, że jednak większość mieszkańców życzy sobie zamknięcia zsypów, świadczy chociażby “bezproblemowe” podjęcie uchwały podczas walnego w Spółdzielni Słowackiego. – Może był jeden czy dwa głosy przeciwne na jakimś zebraniu – dodaje prezes Michalak. -Teraz, przy podjętej przez walne zgromadzenie uchwale, po likwidacji zsypu spółdzielcy automatycznie płacą mniej o 2 zł miesięcznie od mieszkania.
Na mniejsze koszty uwagę zwraca także prezes PSM. - Jedno mycie zsypu, według danych z ubiegłego roku, kosztowało 490 zł. Zsypy zostały wymyte, zablokowane, także dla ruchu robactwa. A trzeba je było myć i dezynfekować co najmniej raz w roku, a bywało i częściej – zależy, jak mieszkańcy z nich korzystali (np. nie wszyscy stosowali odpowiednio zamykane worki – mówi Zbigniew Krasiński.
Gdzie jeszcze będą niższe wydatki? – Koszty samej dezynfekcji (niszczenie robactwa) – 900 zł w budynku czteroklatkowym w roku. W innym budynku 1200 zł. W budynku ośmioklatkowym - 5100 zł. To wszystko odbijało się na opłatach czynszowych – podaje przykłady Krasiński.
Warto dodać, że na dezynfekcję i deratyzację w ubiegłym roku w PSM wydano (!) ponad 78 tys. zł.
– Taki zsyp wymaga sporych nakładów pracy: czyszczenia, mycia, konserwacji. Trzeba uzupełniać ciągle wyrywane drzwi. Ludzie kradną te drzwi i wielokrotnie zdarzyło się, że wstawiali sobie jako drugie wejściowe do swojego mieszkania. Druga rzecz – naprawa zamków, klamek, szuflad zsypowych, wymiana okien w zsypach. Rocznie zsypy kosztują nas ponad 29 tys. zł. Udrażnianie zsypów kosztuje nas rocznie połowę tej kwoty, bo ludzie potrafią tam wrzucać różne rzeczy. Zdarzył się nawet wózek dziecięcy – dodaje prezes Michalak.
Zmarł w zsypie
Ale zdarzyło się też coś znacznie gorszego. – Kilka lat temu do zsypu w bloku przy ul. Kołłątaja wpadł mężczyzna. Niestety nie przeżył tego – przypomina sobie prezes Michalak. – Zatrzymał się w połowie drogi.
Prasa informowała wówczas, że po godz. 3 w nocy mieszkańców obudziły przeraźliwe krzyki dochodzące ze zsypu na śmieci. Lokatorzy powiadomili policję, straż pożarną i pogotowie. Szybko ustalono, że w szybie zsypu między VII a VI piętrem ugrzązł mężczyzna. Strażacy wykuli otwór piętro wyżej i wyciągnęli go za nogi. Reanimacja okazała się już niestety bezskuteczna.
Jeśli nie zsyp, to co?
Najlepiej ładnie zabudowana pergola śmietnikowa stojąca... No właśnie – gdzie? Są na to odpowiednie przepisy. Nie może ona stać bliżej niż 10 metrów i nie dalej niż 80 m od budynku. Ale oczywiście najlepiej, żeby stała jak najdalej od naszych okien. A więc z uzgodnieniem, gdzie ostatecznie ma się pojawić – znów problem.
Od zsypu do miejsca, gdzie można wyrzucić posegregowane śmieci, trzeba pokonać pewną odległość, także mentalnie. – Mieszkańcy, którzy do tej pory korzystali ze zsypów, musieli tylko wyjść z mieszkania i przejść 5 czy 10 metrów, teraz będą musieli przemierzyć 50 czy 100 i jeszcze po drodze zjechać windą. To w mentalności wielu trudne do pokonania od razu, ale myślę, że segregacja śmieci, mniejsze opłaty i wreszcie brak robaków, szczurów czy chociażby fetoru – to ostatecznie przekona mieszkańców. Można powiedzieć, że osobie młodej takie wynoszenie śmieci nie sprawi trudności, ale mamy i starsze osoby, dla których chodzenie stanowi pewną trudność. To jest wtedy dodatkowy kłopot, ale sumując wszystkie argumenty – powinno się dążyć do zamknięcia jak największej ilości zsypów – dodaje Michalak.
Wszystkie argumenty przemawiają za tym, że zsypy powinny być pozamykane. Czy więc ostatecznie tak się stanie w Spółdzielni Słowackiego? - Czekamy na oddolną inicjatywę mieszkańców. Dotąd stosowaliśmy taką zasadę: jeżeli większość mieszkańców występuje do nas z wnioskiem – informujemy o tym wszystkich i zamykamy zsyp – tłumaczy prezes Michalak.
Mieszkańcy – “bierzcie” zsypy w swoje ręce!
Anna Wiktorowicz