Tak pokrótce można spuentować spektakl „Drapacze chmur” zaprezentowany w Miejskim Ośrodku Kultury w Opocznie w ramach Łódzkich Spotkań Teatralnych przez gdański Teatr Zielony Wiatrak. Tym samym Opoczno dołączyło do grona miast, tj.: Łódź, Łowicz, Sieradz, Bełchatów, Radomsko i Kutno, goszczących ten najstarszy polski festiwal teatralny.
Opoczno jest kolejnym miastem, do którego zawitały w tegorocznej edycji Łódzkie Spotkania Teatralne. W miniony piątek, 26 października, w opoczyńskim Miejskim Domu Kultury w ramach wspomnianego festiwalu został zaprezentowany spektakl „Drapacze chmur” w wykonaniu Teatru Zielony Wiatrak z Gdańska. Utrzymana w konwencji teatru offowego opowieść o poszukiwaniu swojego kawałka nieba na ziemi przez pryzmat życia na emigracji to sztuka, która w roku swej premiery, sześć lat temu, zdobyła nie tylko uznanie publiczności, ale również Grand Prix odbywających się wówczas 29 Łódzkich Spotkań Teatralnych. Można więc powiedzieć, że na inaugurację współpracy pomiędzy opoczyńskim Miejskim Domem Kultury i najstarszym festiwalem teatralnym w Polsce, pierwszy z wymienionych otrzymał jedno z najciekawszych dzieł rodzimej sceny alternatywnej. Napisany przez Marka Branda i Bartosza Farnkiewicza w oparciu o własne przeżycia emigracyjne, te bardziej współczesne i te z końca lat 80. scenariusz uchodzi za swoisty dwugłos pokoleniowy o tych wszystkich czynnikach i mechanizmach skłaniających Polaków do poszukiwania lepszych warunków bytowych poza granicami własnej ojczyzny. Mimo, iż jest rodzajem gorzkiej refleksji, co istotne nie ma tu zbędnego moralizatorstwa, w sposób prosty, ale nie pozbawiony groteski i autoironii, z pewną dozą dystansu bohaterowie, nie nazwani z imienia, przedstawiają na scenie swoisty traktat o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, miejsca które jak okazuje się w finale jest tam skąd przyszli. Bo choć brak perspektyw na lepsze jutro skłania ich do emigracji zarobkowej, to z czasem okazuje się, że różnice kulturowe czy zwykła tęsknota za bliskimi sprawiają, że wracają do ojczyzny, bo jednak wolą żyć we własnym kraju, co prawda spier…nym, ale mimo wszystko własnym. To, co w jakiś sposób również zachwyca w „Drapaczach chmur” to spora dawka liryki przyprawiona naszym narodowym romantyzmem, objawiająca się chociażby w słowach wypowiadanych przez jednego z bohaterów: – Dowód na istnienie Boga? – Pierwszy pocałunek.
Ważną rolę w spektaklu „Drapacze chmur” odgrywa muzyka, zagrana na żywo przez Wojciecha Masiaka nie tylko z uwagi na fakt, iż buduje ona nastrój, ale jest również nieodzownym elementem scenariusza, dźwięcznym czwartym bohaterem komentującym, a niekiedy wręcz kontrapunktującym grę aktorów, adekwatnie do rozgrywanych scen raz cichszym (czytaj: stonowanym) raz głośniejszym (z elementami rocka). Także brak rozbudowanej scenografii (zgodnie zresztą z zasadami teatru offowego), opartej na dwóch stołkach, dwóch kijach do krykieta i jednym parawanie, pozwala skupić się na problemie przedstawianym na scenie, z drugiej strony wymaga od widza pobudzenia własnej wyobraźni, by lepiej zrozumieć emocje odgrywane na scenie.
Całość wyreżyserował Marek Brand, który wcielił się w postać jednego z bohaterów, na scenie zaś towarzyszyli mu Tomasz Kobiela i Wojciech Masiak. Dyskusję po spektaklu z artystami poprowadził Rafał Zięba.
Kolejna odsłona 35 Łódzkich Spotkań Teatralnych odbędzie się 15 listopada w Wieluniu.
Tekst i foto: Agawa