- Zasada jest bardzo prosta. Dyrektor placówki, który chce zatrudnić nauczyciela emeryta, musi zasięgnąć informacji w powiatowym urzędzie pracy. Dopiero, jeśli nie znajdzie tam chętnego do pracy w szkole pedagoga, może zatrudnić emeryta - mówi Izabela Pawluk, po. dyrektor wydziału edukacji, kultury i sportu w Starostwie Powiatowym w Łowiczu. - Prowadzimy specjalny bank ofert nauczycieli poszukujących pracy. W planie mamy otwarcie jeszcze banku potrzeb szkół - dodaje Izabela Pawluk.
Podobna praktyka obowiązuje na nauczycielskich rynkach pracy m.in. w Łęczycy, Łowiczu, Radomsku, Opocznie, Bełchatowie czy Łodzi.
- W pierwszej kolejności dajemy szansę młodym nauczycielom - potwierdza Barbara Suchara, kierownik oddziału szkół ponadgimnazjalnych, doskonalenia i doradztwa zawodowego w UM w Łodzi. - Praktyka niezatrudniania emerytów nie jest wprawdzie usankcjonowana uchwałą radnych czy zarządzeniem prezydenta, ale jest przestrzegana przez dyrektorów.
Wyjątkiem wśród starostw naszego regionu, które praktycznie mówią "stop" zatrudnianiu emerytów, jest Piotrków Trybunalski.
- Nie ingerujemy w politykę kadrową szkół - mówi Jan Stachowiak, kierownik wydziału oświaty Starostwa Powiatowego w Piotrkowie Trybunalskim.
W ZSP nr 1 w Łęczycy, szkole podległej starostwu, 1/3 kadry nauczycielskiej nie przekroczyła 32. roku życia. Ewa Gołuchowska jest nauczycielem języka polskiego. Ma 27 lat.
- Zaczęłam pracować od razu po studiach - mówi Ewa Gołuchowska. - Gdyby nie było praktyki niezatrudniania emerytów, to kto wie. Może nadal szukałabym pracy.
Prozaicznym argumentem dla urzędników przemawiającym za przyjmowaniem do pra cy młodych jest porównanie zarobków. Pensja zasadnicza nauczyciela z przygotowaniem pedagogicznym tuż po studiach to ok. 1400 zł brutto. Nauczyciel mianowany, emeryt dostanie zaś 2 tys. zł brutto.
* * * * *
Jeżeli nie oni zmienią szkołę, to kto?
Nauczyciele, którzy po skończeniu studiów odwiedzali dyrekcje szkół i pytali o wolne etaty, słyszeli najczęściej tę samą odpowiedź: niestety, nie możemy pani czy pana zatrudnić, proszę pytać później. Młodzi ludzie nie kryli rozczarowania i zdziwienia. Czytali przecież informacje o tym, że nauczyciele masowo przechodzą na wcześniejszą emeryturę. Dlaczego więc nie zwalniają się miejsca dla absolwentów poszukujących pracy?
Ano dlatego, że w wielu szkołach panował status quo. Owszem, pani od polskiego czy matematyki przechodziła w czerwcu na emeryturę, ale już we wrześniu rozpoczynała pracę na pół lub trzy czwarte etatu. W tej sytuacji o zatrudnieniu młodego nauczyciela nie mogło być mowy. Młodym nie pozostało nic innego, jak czekać, aż emerytowanej polonistce lub matematyczce znudzi się praca, albo dokuczy zmęczenie. A czekać mogli długo, bo na emeryturę przechodzą dziś już nawet pięćdziesięcioletni pedagodzy.
Na szczęście pojawił się promyk nadziei, o czym piszemy na str. 5. W większości powiatów Łódzkiego wprowadzono nowe reguły: emerytowany nauczyciel może sobie dorabiać, ale tylko wtedy, jeśli nie ma chętnego młodego nauczyciela, który mógłby zająć jego miejsce.
W teorii to słuszne, bo przecież młodym należy dać szansę. Nauczycielki przechodzące dziś na emeryturę zaczynały pracę jako 19-letnie czy 20-letnie dziewczyny. Ostatnio doszło zaś do tego, że 25-latek nie miał co marzyć o zatrudnieniu w szkole.
Diabeł, jak wiadomo, tkwi jednak w szczegółach, mentalności i kulturze prawnej. Nie wierzę, że wystarczy zmiana przepisów. Szkoda więc, że trzeba się było oprzeć na odgórnych zarządzeniach, które w Polsce nigdy nie są do końca skuteczne.
Ale to sami dyrektorzy, bez zewnętrznych nakazów, powinni byli myśleć o młodych kadrach. A tymczasem wielu szefom placówek oświatowych młody nauczyciel kojarzy się przede wszystkim z kłopotami. Nie mają pewności, czy jest dobrze przygotowany do pracy, a już na pewno brakuje mu doświadczenia.
Z polonistką czy matematyczką z wieloletnim stażem nie ma takich problemów, to prawda. Jednak to właśnie młodzi mogą zbliżyć nasze polskie szkoły do współczesnych wymagań. Bo jeśli nie oni, to kto?
Zmiana nauczycielskiej warty należy się także uczniom. Może szkoła stanie się bardziej przyjazna?
Anna Gronczewska