Telefon się urywa. Zgłoszenie. Ranna kotka na osiedlu przy ulicy Konopnickiej. Kotka ma rodzeństwo, jest ich razem pięcioro. Kotka ma matkę… już w kolejnej ciąży. Nic więcej nie można się dowiedzieć. Kuba, który dzwoni, jest zdenerwowany, przejęty, błaga o pomoc, głos mu drży. Mówi, że nikt się nie podjął pomocy, miejscowe TOZ odmówiło. Kilka minut później telefon od innej mieszkanki naszego miasta w tej samej sprawie. Zabieram sprzęt i jadę.
Na miejscu. Ocena sytuacji: faktycznie, kotka jest, schowana pod samochodem. Rodzeństwo i matka są w tym czasie karmione. Jest szansa, że maluch wyjdzie, pewnie głodny. Nie widać obrażeń. Rozstawiam klatkę – łapkę i czekam. Po dziesięciu minutach maluch daje się namówić na wizytę w klatce skuszony jedzonkiem. Teraz można spokojnie obejrzeć zwierzaka. Nie życzę nikomu takich widoków…
Rana obrzydliwa, ogromna, wielkości dłoni, skóra zdarta do mięśni, jedna wielka, czerwona plama obejmująca bok, biodro i udo. Kotek maleńki, około pół roku, wychudzony, brudny, oszalały z bólu i głodu. Rana nie jest świeża, ma przynajmniej tydzień. Tydzień! My nie umiemy godziny wytrzymać z bólem głowy, a ten mały kotek chodził i walczył przez tyle dni! Tragedia, kolejna tragedia. Lecznice już nieczynne. Pojedziemy w piątek, nie ma wyjścia. Może mała da radę? Może…
Wielki Piątek. Kotka oddana w ręce doktora Macieja z Centrum Zdrowia Zwierząt. Operacja i czekanie. Udało się! Kotkę uratowały chłodne noce, dzięki czemu w ranie nie zagnieździły się pasożyty. Ale połowa podręcznika bakteriologii już tak. Najprawdopodobniej jest to pogryzienie. Po wewnętrznej stronie uda widać ślady zębów. Ale ten bok? Coś strasznego. Antybiotyki, środki przeciwbólowe. Mała pod kroplówką. Jest taka krucha, taka delikatna i taka dzielna… Musi walczyć, musi przeżyć, po prostu musi.
Nie ma innej opcji! Kuba całą noc przy niej czuwa, nie śpi, nie je, pilnuje, głaszcze po główce, rozmawia, po prostu jest. Rano maleństwo już w lepszej formie. I jaki ma apetyt! I jaką siłę i wolę walki! Jest dobrze! Odetchnęliśmy z ulgą.
Teraz przed nami walka o kolejne dni naszego maleństwa. Leczenie potrwa kilka tygodni. Mała musi brać antybiotyki i odzyskać siły. Największe zagrożenie już minęło, ale zawsze pozostaje ryzyko, że rana się rozjątrzy, że organizm przestanie walczyć. Wszystko jeszcze przed nami. Jesteśmy jednak dobrej myśli i nie pozwolimy jej odejść. Kotka już swoją drogę krzyżową przeszła. Wystarczy.
Na koniec pozytywne wieści. Kuba postanowił zostać wolontariuszem Kociej Mamy Teraz opiekuje się Martynką, ale wkrótce pomoże nam w dalszej walce o koty z ulicy Konopnickiej.
Fundacja Kocia Mama pragnie gorąco podziękować lecznicy Centrum Zdrowia Zwierząt w Piotrkowie za ogromną pomoc i poświęcenie w trakcie leczenia małej Martynki. Doktor Maciej dokonał cudu!
- Trakt wielu kultur, czyli jak to bywa z murkami, telefonami...
- Piotrków Trybunalski w Strasburgu
- Jest Nas wielu w dobrym celu
- CYKLODROM
- Śmieci...
- Wolbórz znów będzie miastem ...
- Piotrkowskie lotnisko w niewykorzystaniu
- Piotrkowskie topole "zły duch" chodników i ulic
- Akademia obiecuje - student po niej nie pracuje