Zamiast spać we własnym mieszkaniu, woli piwnicę. Tam spędził zimę, ostatnią i poprzednią. Ma drewniane łóżko, jakieś koce, szmaty. Je to, co znajdzie w śmietniku. Wcale się z tym nie kryje, wszędzie targa ze sobą jakieś słoiki, jakieś reklamówki. Jest około sześćdziesiątki, nie ma rodziny, mieszka sam. Czy jest chory psychicznie? Sąsiedzi mówią, że chyba tak, bo kto normalny mieszkałby w piwnicy, skoro na górze ma mieszkanie?
- Walczymy z nim od 6 czy 7 lat - mówi jedna z lokatorek bloku przy Batorego na os. Jagiellońska w Piotrkowie. - Byliśmy już chyba wszędzie - w spółdzielni, w prokuraturze, w sądzie, wzywaliśmy Straż Miejską. Strażnicy przyjeżdżali, wynosili mu te śmieci. Raz byłam na rozprawie z udziałem Straży Miejskiej, która założyła temu panu sprawę o zaśmiecanie nas. Sędzia umorzył sprawę z powodu małej szkodliwości czynu, stwierdził, że ten pan robi to dla celów pieniężnych, tłumaczył, że z tego żyje.
- On się nie myje. Chodzi do strażaków po wodę do picia. Nie wiemy, gdzie on się załatwia, pewnie w piwnicy. Ktoś widział, że to, co zrobił zawijał w gazetę i zakopywał pod krzakami – mówią o zbieraczu z Batorego jego sąsiedzi.
Opowiadają, że za pana X wzięła się spółdzielnia, która sprawę kłopotliwego lokatora zgłosiła do sanepidu. Powód? Zagrożenie epidemiologiczne. 14 kwietnia zeszłego roku pan X dostał pismo z informacją od spółdzielni, że przyjdą do niego pracownicy Stacji Sanitarnej razem z prokuratorem. Napisał kartkę, że tymczasowo nie przebywa w lokalu, bo ma remont, powiesił tę kartkę na drzwiach i zniknął. Zjawił się dopiero w grudniu, kiedy były pierwsze mrozy. Ludzie mówią, że ma też jakieś pomieszczenie, jakiś garaż przy ul. Czarnej, oczywiście tam też urządził sobie składzik.
Czym jest patologiczne zbieractwo? To nabywanie, zbieranie, gromadzenie oraz trudności z pozbywaniem się rzeczy nieużytecznych lub o małej wartości, o ile tego typu aktywność jest nasilona tak, że powoduje obniżenie poziomu funkcjonowania społecznego lub jego całkowitą dezorganizację. Typowe dla zbieractwa jest ograniczenie przestrzeni życiowej własnej lub innych osób przez zebrane przedmioty oraz uniemożliwienie korzystania z mieszkania w sposób zgodny z przeznaczeniem. Często do pojęcia patologicznego zbieractwa włącza się też trudności w podejmowaniu decyzji, perfekcjonizm i izolowanie się społeczne.
Tyle teorii. A praktyka? Tę na co dzień oglądają mieszkańcy bloku przy Batorego. - On ma taki dziecięcy wózek cały załadowany śmieciami. U siebie na balkonie ma przypiętą antenę satelitarną, stoją tam dwie lodówki, dwie pralki. To, co znajdzie, wszystko wciąga do mieszkania - mówi sąsiadka pana X. - W piwnicy ma reklamówki ze słoikami, z jedzeniem. Kiedy wzywamy Straż Miejską, on to wszystko sprząta, niby gdzieś wynosi. Ostatnio była taka akcja, kiedy mąż z panią ze spółdzielni wezwali strażników, ten pan wyniósł śmieci, ale o godz. 16 wrócił i znowu wszystko poznosił do piwnicy. Tam jest taki smród, że już teraz boimy się lata. Kiedy wchodzimy do klatki, to już wiemy, czy on jest piwnicy, bo tak śmierdzi. Nie mamy na niego sposobu. Nie możemy powiedzieć, że spółdzielnia nic nie robi, bo oni też starają się sobie z nim poradzić, wyganiają go, każą wynosić te śmieci. Spółdzielnia raz na jego koszt wywiozła m.in. dwa stare rowery i inne śmieci. Ale on później idzie do sądu czy na policję i składa oświadczenie, że go okradli. Wielu sąsiadów z nim walczy.
Przedstawiciele Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej przyznają, że walczą i to od lat. Pierwszym etapem było wykluczenie pana X z grona członków spółdzielni. Załatwienie problemu za punkt honoru uznała kierowniczka osiedla. - Staramy się zrobić wszystko, aby lokatorom ulżyć, do tej pory jednak nam się to nie udaje - powiedziała nam Elżbieta Jagusiak, kierownik Administracji Centrum w Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Rzeczywiście, problem trwa od lat. Kiedy objęłam funkcję kierownika w 2013 roku, problem ten nasilił się. Cyklicznie wyrzucamy te śmieci, ale pan natychmiast z powrotem wnosi je do piwnicy. Ponadto zgłaszaliśmy problem do sanepidu. Sanepid, w asyście strażników miejskich i naszej, próbował wejść do mieszkania. Niestety pan nas nie wpuścił. W drzwiach była kartka, z informacją „do września sprzedam moje surowce wtórne”. On cały czas utrzymuje, że te śmieci to są surowce wtórne, których on potrzebuje, żeby się utrzymać. Sprawa trafiła do prokuratury, która zleciła postępowanie policji, niestety zostało ono umorzone. Odpisali nam, że zgromadzony materiał dowodowy nie wskazuje jednoznacznie, że doszło do bezpośredniego zagrożenie, chociaż informowaliśmy służby, że pan nie wpuszcza nas do mieszkania do przeglądów gazowych, elektrycznych czy kominiarskich, co stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla lokatorów.
Prokuratura potwierdza. Postępowanie co prawda prowadziła Komenda Miejska Policji, ale pod nadzorem prokuratora właśnie. - W toku śledztwa dokonano szeregu czynności procesowych. Wielokrotnie podejmowane próby przeprowadzenia oględzin mieszkania zakończyły się fiaskiem, bowiem nie zastano właściciela. Dokonano jedynie oględzin klatki schodowej oraz pomieszczeń piwnicznych i balkonu – informuje nas Sławomir Mamrot, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Przedstawiciel organów ścigania zaznacza, że sanepid ma prawo wstępu do mieszkania jedynie w przypadku wystąpienia lub podejrzenia wystąpienia choroby zakaźnej. Natomiast w rejestrze chorób zakaźnych Stacji Sanitarnej nie zarejestrowano przypadku wystąpienia chorób w budynku przy ul. Batorego. Dlatego właśnie 27 maja 2015 roku Komenda umorzyła śledztwo z powodu braku znamion czynu zabronionego. - Postępowanie to było umorzone decyzją policji, ale pokrzywdzeni nie złożyli odwołania. Zaznaczam również, że tego typu przestępstwa ulegają przedawnieniu dopiero po 15 latach, więc jeśli pojawią się jakieś nowe okoliczności, postępowanie może zostać wznowione – dodaje Mamrot.
Spółdzielnia walczy więc dalej, bez udziału policjantów i prokuratorów. Do pana X chce się dobrać poprzez balkon. - Oprócz tego, że pan zbiera śmieci w mieszkaniu i w piwnicy, to jeszcze zaśmiecił cały balkon. W styczniu wysłaliśmy wezwanie do usunięcia odpadów z balkonu w nieprzekraczalnym terminie do 29 lutego – informuje nas dalej kierowniczka osiedla. Pan X śmieci oczywiście nie usunął. Teraz chce się tym zająć sama spółdzielnia, bez pytania pana X o zdanie, ale na jego koszt. - Chcemy skutecznie, w asyście Straży Miejskiej, wywieźć śmieci z balkonu – dodaje pani kierownik.
Czy Piotrkowska Spółdzielnia Mieszkaniowa wygra walkę ze zbieraczem? Wydaje się, że pani kierownik znalazła sposób na lokatora. - W przypadku rażącego i uporczywego wykraczaniu mieszkańca przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo niewłaściwego zachowania tej osoby, zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej może wystąpić z żądaniem sprzedaży mieszkania w formie licytacji komorniczej na podstawie ustawy o własności lokali i ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych – mówi Elżbieta Jagusiak.
Sąsiedzi są zgodni – panu X ktoś powinien pomóc, powinien otrzymać pomoc psychiatryczną. Tyle, że do leczenia nikogo zmusić nie można.
W ostatni piątek Spółdzielnia wreszcie powiedziała dość i dobrała się do lokatora, który stertami śmieci załadował całe mieszkanie, balkon i piwnicę. Zorganizowaną akcję usuwania odpadów przeprowadzono przy pomocy dźwigu, w asyście strażników miejskich. Więcej w kolejnym „Tygodniu Trybunalskim”, od środy (11 maja) w kioskach.
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?
- Jazda elektryczną hulajnogą kosztowała go łącznie 2700 zł. Wszystko przez alkohol
- Od jutra rozpocznie się budowa chodnika. Będą utrudnienia na Wierzejskiej