Zamiast solarium opalanie na przyczepie... czyli o kobiecości pań mieszkających na wsi

Tydzień Trybunalski Środa, 09 marca 20110
Manicure i grabie w ręku? Piękny makijaż i gumiaki?
fot. E. Tarnowskafot. E. Tarnowska

Raczej zamiast solarium opalanie na przyczepie, zamiast siłowni podnoszenie ciężkich worków z paszą i wysokokaloryczna dieta, by mieć siłę. Do pracy, zamiast modnych ciuchów, wkładają stary, ale wygodny dres i chustkę na głowę. Aby poczuć się kobieco, muszą włożyć niemało wysiłku. Ciężko pracują, często nie są w stanie uniknąć brudu i niemiłego zapachu. Mimo to są kobiece, zadbane i świetnie zorganizowane. Renata, Ola i dwie Jole - cztery rolniczki z okazji zbliżającego się święta kobiet opowiadają o tym, jak trudno być kobietą na wsi.

 

Dzień powszedni. Kobiety na traktory

Pobudka wcześnie rano, karmienie zwierząt, dojenie krów, dźwiganie ciężkich worków paszy, a w sezonie żniwa i praca od rana do nocy. Jak trzeba, wskakują na traktory.
- Jest ciężko, ale trzeba sobie radzić. Każda z nas podjęła decyzję, że zostaje na wsi. Tu pracuje, mieszka, wychowuje dzieci, a że jest ciężko... trudno. Myślę, że żadna z nas nie narzekałaby tak bardzo, gdyby nasza praca była doceniona. A nie jest. Często słyszę od kobiet z miasta takie zdanie: zimą to wy nic na tej wsi nie robicie. Oj chciałabym, by taka pani przyjechała i zobaczyła, jak wygląda życie na wsi - mówi Jola Bernacka, rolniczka z gminy Grabica.
- Kobiety na wsi nikt nie traktuje jak jajka i same też siebie tak nie traktujemy. Kiedy mężczyźni jadą w pole, to kobieta wykonuje męskie prace. Musi oprzątnąć świnie, przygotować paszę dla zwierząt, dźwigać ciężkie worki, jak trzeba - wyrzucić obornik. A w przerwie tych zajęć jeszcze zajmuje się dziećmi, domem. Robi pranie, gotuje i zawozi dzieci do szkoły. Czasem jest bardziej intensywnie, np. kiedy są porody zwierząt, nie ma czasu na nic innego - opowiada Jola Stańczyk, rolniczka z gminy Grabica.

 

- My mamy gospodarstwo i hodujemy świnie. 15 macior i małe. Rozładunek świń, szczepienia, pobieranie krwi, wsypywanie koncentratów do mieszalnika to zajęcia nie dla kobiet, ale co zrobić. Nie ma wyjścia - mówi Jola Stańczyk.
- Ponieważ nasza hodowla trzody jest bardzo duża, to zawsze pracujemy razem z mężem. Jednej osobie byłoby bardzo trudno zapanować nad tym wszystkim. Samo karmienie nie jest problemem, bo po części gospodarstwo jest zmechanizowane, ale do szczepień, wizyt lekarskich czy załadunku lub rozładunku zwierząt potrzebna jest ludzka ręka - mówi Ola Nieśmiałek.
- Ja często zostaję sama na gospodarstwie, bo mąż pracuje zawodowo. Co prawda nie mamy dużego gospodarstwa i nie jest ono nastawione na duże hodowle (po prostu różne zwierzęta i uprawy), ale pracy zawsze jest dużo. Nie mam sumienia zostawiać wszystkich prac mężowi, więc sama lub z pomocą dorastających dzieci zajmuję się tym. Ja też spotkałam się z opinią, że zima to dla nas raj i nicnierobienie. Niestety o tej porze roku nie ma luzu. Ja cały czas martwię się o mróz. Jak za duży, to boję się, żeby woda nie zamarzła. Jak tak się stanie, sparaliżowane jest całe gospodarstwo. Podobnie z energią elektryczną. Poza tym w ten czas jest wiele do nadrobienia, ale ktoś, kto tu nie mieszka, nie zrozumie tego - mówi Renata Pirek, rolniczka z gminy Grabica.
- Nie ma prądu, nie ma wentylacji, zwierzęta się duszą. Taki byłby finał - mówi Jola Stańczyk.
- Kiedy jest lato, piękne słońce, ludzie wyjeżdżają na wakacje, odpoczywają, kobiety pięknie się opalają, a my pracujemy. Tak wybrałyśmy i nie ma co narzekać, ale czasem żal. My tak łatwo nie możemy wybrać się na wakacje, a już na pewno nie w czasie żniw - mówi Jola Stańczyk.
- Żeby opuścić gospodarstwo choćby na jeden dzień, trzeba zorganizować opiekę i pomoc przy zwierzętach. One nie rozumieją, że są wakacje, święta. Każdego dnia muszą jeść, pić i wymagają opieki - mówi Renata Pirek.



Pomalowane paznokcie i gumiaki

“Kobiety, które mieszkają na wsi, często są brudne i przesiąkają nieprzyjemnym zapachem" - tak często mówią ci, którzy nie znają życia na wsi (lub udają, że nie wiedzą, jak wygląda krowa). Panie z gminy Grabica udowadniają, że to mit. Kobiety rolniczki często są zadbane i kobiece.
- Do pracy rzeczywiście mamy specjalne stroje, bo inaczej się nie da. Ja wkładam bluzę dresową, stare spodnie, coś na głowę i zasuwam do świń. W takich sytuacjach nie ma mowy o kobiecości - mówi Jola Stańczyk.

 

- A ja się staram być kobieca w każdej sytuacji, bo co, nam już nic nie wolno? Czasem mój szwagier przyjeżdża do nas z miasta i bardzo się dziwi, kiedy widzi mnie “po roboczemu”, czyli w starych ciuchach, gumiakach, ale z pięknie pomalowanymi paznokciami. Taką mamy pracę, ale po pracy chcemy dobrze wyglądać, dbać o siebie i czuć się kobieco. Tak jak inne panie, które mają na to więcej czasu - mówi Jola Bernacka.
- W naszym “zawodzie” kąpiel kilka razy dziennie to norma - dodaje Ola Nieśmiałek.
- To prawda. Wystarczy sekunda w oborze, by przesiąknąć tym zapachem. Zwłaszcza włosy. Zazwyczaj używam jakiegoś nakrycia głowy, chustki lub czapki, ale to niewiele pomaga. Po wizycie w takim miejscu natychmiastowa kąpiel jest konieczna - mówi Renata Pirek.
- Chcemy też pachnieć, mieć fajne fryzury i ładnie wyglądać. Gdybyśmy o siebie nie dbały, to i w naszych domach byłby brzydki zapach. Kiedyś do mojego męża przyjechał jakiś mężczyzna (nie pamiętam, chyba przeprowadzał jakąś kontrolę). Weszłam na chwilę do domu z oprzątku ubrana w stare ciuchy i chustkę na głowie, nie wspomnę o zapachu. Powiedziałam “dzień dobry”, przekazałam coś mężowi i wyszłam. Po zakończeniu prac w gospodarstwie wróciłam do domu, wzięłam kąpiel, przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż i poszłam towarzyszyć mężowi w rozmowie z kontrolerem. Ten mnie nie poznał, przywitał się ponownie. Śmialiśmy się, kiedy okazało się, że tamta brudna kobieta i ta pachnąca to jedna osoba. Nie mógł uwierzyć. Potem żartowaliśmy, że mój mąż ma dwie żony - opowiada Jola Bernacka.

 

- Kobieta na wsi też lubi dbać o siebie, a nie - jak niektórzy myślą stereotypowo - zawsze musi być brudna- mówi Jola Stańczyk.
- Kiedyś miałam zły nastrój. Chciałam poprawić sobie humor i zrobiłam sobie ładny, lekki makijaż i poszłam po coś do sklepu na wsi. Pani sprzedawczyni pyta mnie, z jakiego balu wracam lub na jaką imprezę idę. Ja tłumaczyłam jej, że przyszłam tylko do sklepu. Ekspedientka nie mogła uwierzyć, że zrobiłam sobie makijaż, by lepiej się poczuć, sama dla siebie - dodaje Jola Bernacka.
- Kiedy wkładamy szpilki i piękne suknie, nie wchodzimy do obory. Nie ma takiej opcji. Choćby się waliło i paliło. Przygotowywać się godzinami, by potem zepsuć to wszystko jedną wizytą w oborze? Nie ma mowy - żartuje Renata Pirek.
- W drastycznych sytuacjach nasi mężowie idą do zwierząt, bo szybciej są w stanie ponownie się uszykować - mówi Jola Stańczyk.



Rolniczki bawią się do białego rana

- Wszystko dlatego, że... nie opłaca nam się kłaść spać po imprezie. Jak wracamy z jakiegoś balu czy imprezy o godzinie 4 lub 5, to nie mamy czasu na sen czy relaks w wannie. Musimy biec do zwierząt. Czasem to wygląda zabawnie, jak w oborze występujemy w pięknej fryzurze, makijażu i gumiakach. Jak się bawimy, to do białego rana, by nie zaspać do pracy - mówi Renata Pirek.
- To prawda, bo każde zaniedbanie spędza nam sen z powiek - dodaje Ola.
- Dzieje się tak, bo litując się nad naszymi mężami, którzy zazwyczaj bawili się trochę intensywniej od nas i nie mają siły, same biegniemy do obowiązków gospodarskich - mówi Jola Stańczyk.
- Niektóre kobiety uznałyby to za uległość i zaraz podniósłby się krzyk, że mężczyźni idą spać, a panie pracują o piątej rano. Ja jestem zdania, że na co dzień nasi mężowie tak ciężko pracują, że należy im się trochę rozrywki. Mąż za to wyręcza mnie całkowicie w Dzień Kobiet i inne święta - mówi Jola Bernacka.

 

- Mężowie wyręczają nas też wtedy, gdy przed imprezą potrzebujemy czasu dla siebie, by wybrać strój, pojechać do fryzjera, kosmetyczki - dodaje Renata.

 

Zamiast solarium przyczepa i dieta... wysokokaloryczna

- Kobiety z miasta opalają się w solarium, my - mieszkanki wsi - ...na przyczepie podczas prac w polu. Jedna moja znajoma nie chciała mi uwierzyć, że nie chodzę regularnie do solarium. Mówiła, że jestem pięknie opalona. Rzeczywiście latem jestem brązowa, bo wykorzystuję każdą okazję, by złapać trochę słońca. Podczas żniw opalam się, jeżdżąc na przyczepie, zbierając zboże. Wyprowadzając krowy na łąkę, wkładam krótkie spodenki. Lubię być “czekoladowa” - mówi Jola Bernacka.

 

- Kobiety na wsi, jakby nie patrzeć, są w większości grube. Jak któraś jest szczupła, to już “genetycznie”. Moim największym kobiecym marzeniem jest zrzucić parę kilogramów, ale jest to bardzo trudne, bo “muszę” stosować dietę wysokokaloryczną, by mieć siłę do pracy. To nie żart, tak jest - mówi Jola Stańczyk.
- Zgadzam się. Jak ograniczam jedzenie, to jestem słaba i nie mam siły pracować. Nie raz, nie dwa próbowałam. Chodzę na fitness, ale chyba żadna dieta nie wchodzi w grę. Jak byłam szczuplejsza, to wiele rzeczy było dla mnie za ciężkich. Teraz jest mi łatwiej nosić ciężary - mówi Jola Bernacka.
- I od tych ciężarów robią się nam takie "motylki" na ramionach. No i duże ręce, od dźwigania - dodaje Jola Stańczyk.

 

Fryzjer i prezent od męża

- Kiedy czuję się kobieco? Myślę, że jak każda pani, wtedy, kiedy pojadę do kosmetyczki, fryzjera, zadbam o siebie, jestem pachnąca i czuję się dobrze. Poza tym czuję się tak, kiedy mój mąż przyniesie mi kwiaty lub zaprosi do kina. Ostatnio sprawił mi taką niespodziankę na walentynki. Wtedy czuję się dla męża wyjątkowa - mówi Renata.
- Ja czuję się kobieco, kiedy zadbam o siebie, użyję ładnego kremu, kiedy jestem wypoczęta i zadowolona. Lubię pójść czasem na aerobik, poćwiczyć. oczywiście jak dostaję prezent od męża to też - mówi Jola Bernacka.
- Ja czuję się kobieco, kiedy tak sobie gadamy po babsku i pani przeprowadza ze mną wywiad. Też chodzę na zajęcia fitnessu. Nawet po to, by spotkać się z innymi paniami, pogadać, spędzić czas w kobiecym gronie - dodaje Jola Stańczyk.

 

Relaks? Jak ktoś mnie wyręczy

Relaks i odpoczynek to rzadkość, ale kiedy uda im się znaleźć chwilę dla siebie to...
- Ja czytam. To dla mnie największy relaks. Uwielbiam. Czasem jakaś maseczka. Ostatnio córcia nastolatka coś kombinuje z kosmetykami i razem spędzamy ten czas - mówi Renata.
- Ja też: maseczka, peeling. Kiedy wszystkie niezbędne prace są już wykonane, lubię siąść wieczorem w ciszy, zaszyć się gdzieś i czytać. Poza tym lubię zakupy. Jak tylko mam wolną chwilę, to jadę do ulubionego piotrkowskiego centrum handlowego i oglądam, przymierzam, kupuję ciuchy. Takie babskie przyjemności - mówi Ola.
- Mnie wystarczy pachnąca kąpiel, krem i telewizor. Od czasu do czasu dobry drink - mówi Jola Bernacka.

 

- Ja już nie mam na nic innego siły. Kąpiel i film w telewizji. Czasem fajnie jest, jak mąż zaprosi mnie i dzieci do karczmy, oczywiście na wiejskie jadło. To relaksuje, bo ktoś inny ugotuje i poda - mówi Jola Stańczyk.
Życie pań mieszkających na wsi różni się od stylu życia kobiet mieszkających w mieście. Role kobiety, matki, pracownika wyglądają inaczej. Jednak kobiecość pozostaje kobiecością i każda z nas chce się czuć wyjątkowo.
Wymarzony prezent z okazji Dnia Kobiet? Panie odpowiadają jednogłośnie, że jak mężowie wyręczą je w ciężkich pracach. Oczywiście każda ma też kobiece marzenia. A więc, panowie, doceńcie swoje kobiety!

 

Ewa Tarnowska

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

1


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat