Przełomowe zmiany w prawie
Bardzo wysokie ceny opłat za wywóz odpadów to zmora wielu samorządów w kraju. Zmagamy się z nią także w Piotrkowie, gdzie płacimy 35 złotych od osoby. Na taką stawkę składa się wiele przeróżnych elementów. Jednym z nich jest liczba osób, która została podana w tzw. deklaracjach śmieciowych. Miasto płaci za usługę wywozu odpadów określoną kwotę, która wynika z przetargu. Właśnie ona w połączeniu z tzw. kosztami obsługi systemu jest dzielona na liczbę osób, która – zgodnie z deklaracjami – zamieszkuje w Piotrkowie. Im więcej osób podzielimy przez tę łączną kwotę, tym stawka będzie niższa. Problem polega na tym, że nie wszyscy w deklaracjach podają prawdę.
Obecnie w mieście mamy zameldowanych około 70 tysięcy osób, a zgłoszonych do systemu jest nieco ponad 57 tysięcy. Niektóre z tych osób faktycznie mogła gdzieś wyjechać, ale myślę, że część to są po prostu nieprawdziwe dane podawane w deklaracjach – wskazuje Dorota Kosterska, kierownik Referatu Gospodarowania Odpadami Komunalnymi w piotrkowskim magistracie.
Przez wiele lat bardzo trudna była weryfikacja tych deklaracji, ponieważ urzędnicy nie mieli narzędzi prawnych, aby ją skutecznie prowadzić. Wszystko zmieniło się na początku tego roku, kiedy weszły w życie nowe przepisy prawne. Zmiana pozwala urzędnikom odpowiedzialnym za zbieranie opłat za śmieci, na wgląd w dane posiadane przez wszystkie jednostki podlegle urzędowi.
Pomoże aplikacja
Bardzo szybko powstała aplikacja, która pomaga w weryfikacji tych danych. Jako pierwszy wdrożył ją Świdnik, a następnie inne miasta. Na mocy specjalnego porozumienia darmowa aplikacja trafiła także do piotrkowskiego urzędu. Na czym konkretnie polega jej działanie?
Będzie porównywać dane, które do niej wprowadzimy. Są to informacje m.in. ze żłobka, szkół i przedszkoli oraz MOPR-u. Będziemy mieć także dane ze spółdzielni mieszkaniowych, dotyczące liczby osób zamieszkujących konkretną nieruchomość. Po wprowadzeniu ich do aplikacji i zestawieniu z danymi zawartymi w deklaracjach, wyświetlą się nam te adresy, w których występują jakieś nieprawidłowości – wyjaśnia Dorota Kosterska.
Urzędnicy są już w posiadaniu większości potrzebnych danych, ale trwa ich ręczne wprowadzanie do aplikacji.
Myślę, że w ciągu kilku tygodni zacznie ona działać już na pełnych obrotach, a o efektach nieco więcej będzie można powiedzieć już jesienią. Pierwsze symptomy są jednak obiecujące. Kiedy zaczęły spływać pierwsze dane, to wprowadziliśmy je do aplikacji, aby sprawdzić, czy ona w ogóle działa. Już po tej części „wyrzuciło” nam 500 takich jednostek, gdzie są nieprawidłowości – wskazuje Dorota Kosterska.
Nawet 1300 złotych zaległych opłat?
Aplikacja zadziałała, a urzędnicy namierzyli osobę, która w deklaracji śmieciowej zataiła prawdziwą liczbę osób zamieszkujących daną nieruchomość. Co wówczas?
Do takiego właściciela zostaje wysłane wezwanie do stawienia się i wyjaśnienia niejasności. Jeśli, ktoś się nie zgłosi, to prosimy o pomoc Straż Miejską, która udaje się do mieszkania i prosi o złożenie wyjaśnień do deklaracji. Jeśli nadal nasze działania nie przynoszą skutku, to wszczynamy postępowanie administracyjne, na podstawie którego – w formie decyzji – będziemy zwiększać liczbę osób zamieszkujących nieruchomość – wyjaśnia Dorota Kosterska.
Jeśli ktoś zataił w deklaracji, jakąś osobę, która zamieszkuje nieruchomość, to spotkają go bardzo przykre konsekwencje. Nie chodzi tylko o wizytę w urzędzie i weryfikację osób, za które teraz będzie uiszczać opłaty. Urzędnicy będą także naliczać opłatę za poprzednie lata, w których deklaracje zawierały nieprawidłowe informacje. Mogą cofać się nawet do pięciu lat wstecz.
Co to oznacza? Jeśli właściciel nieruchomości płaci za śmieci o jedną osobę mniej niż powinien, to będzie teraz musiał dopłacić za ten rok i minione pięć lat. Biorąc pod uwagę stawki, które w tym czasie obowiązywały, to taka suma za jedną osobę może wynieść nawet 1300 złotych.
Jeżeli dokumenty wskażą, że takie osoby zamieszkiwały, to będzie należało te zaległości uregulować. Jeśli będzie to duża kwota, będziemy ją mogli ewentualnie rozłożyć na raty – wskazuje kierownik Kosterska, wyjaśniając, co się stanie, kiedy ktoś nie będzie chciał zapłacić. - Wysyłane jest upomnienie, a gdy to nic nie daje, zaczynają się czynności windykacyjne. Urząd wystawia tzw. tytuł wykonawczy i kieruje do Urzędu Skarbowego. Skarbówka ściąga zaległość i przekazuje ją do Urzędu Miasta - wyjaśnia.
Aplikacja zacznie działać „na dniach”. Pierwsze wezwania będą zapewne wysyłane w najbliższych tygodniach, a efekty powinny być już widoczne pod koniec roku.
Przykłady innych miast pokazują, że „znajduje się” w tym systemie więcej osób. Ile to będzie u nas? Nie chcę w tej chwili wyrokować. Mam nadzieję, że będzie ich sporo. Robimy to wszystko po to, aby ta stawka za śmieci była mniejsza lub chociaż by mogła być utrzymana na tym samym poziomie – podsumowuje kierownik Kosterska.
Więcej na temat tej aplikacji i planów miejskich urzędników przeczytacie w najnowszym numerze Tygodnia Trybunalskiego.