- Zapukali i najpierw ta pani spytała mnie, czy w ciągu 2 - 3 ostatnich tygodni ktoś u nas był i czy dotarła do nas jakaś wiadomość, że oni tu przyjdą. Powiedziałam, że nie. Weszli do domu i namawiali, żeby nam założyć ten “talerz”. Ja mówię, że tego nie chcę, że nie potrzebuję, że nie będę oglądać. To ona mnie pyta, czy chcę oglądać telewizję czy, nie. Ja mówię, że chcę, ale nie na takich warunkach. Po co mi 100 kanałów? - mówi 77-letnia mieszkanka gminy Aleksandrów.
Kobieta pomyślała, że poradzi się syna. Ten telefonicznie stanowczo odradził matce podpisywanie jakichkolwiek zobowiązań. - Ale ostatecznie tak mnie omotali, że... zrobiłam po swojemu i podpisałam. W głowie miałam mętlik - opowiada kobieta. - Powiedzieli mi, że rozmawiali z sołtysem i z Urzędem, że w naszej gminie zakładają wszystkim i że zostały im jeszcze tylko dwie wioski. Pomyślałam, że skoro wszyscy tak robią, to ja też muszę. Ta kobieta chciała, żeby dać zaliczkę, bo w poniedziałek mieli przyjechać i zamontować. Dałam 50 zł. Potem musiałam podpisać się kilka razy. Podziękowali i poszli. Mówiła, że jak nie podpiszę, to nam na pewno odetną telewizję i że będzie to na pewno w sierpniu.
- Dlatego podpisała - dodaje mąż pani Małeckiej. - Ja wyszedłem na podwórko, bo nie chciałem tego słuchać. Tak cyganili, tak żonę omotali, że 4 albo i z 5 razy podpisała.
Podczas wizyty przedstawiciela Dystrybutora pani Janina otrzymała informację, że jeśli będzie się zastanawiać zbyt długo nad ofertą, to później zapłaci jeszcze więcej. - Powiedzieli, że jeśli się teraz nie zgodzę, to później będę musiała zapłacić 790 zł. Wtedy zapytali mnie, czy wolę, żeby było drożej, czy taniej. W końcu wybrałam taniej. Uwierzyłam w to, chociaż syn ostrzegał mnie, żebym nie ważyła się tego robić. Synowie też mają taką telewizję, ale oni płacą jeden 9 zł, a drugi 14. A ja musiałabym płacić miesięcznie 60. Ale mnie omotali. Syn przyjechał i zapytał: Coś ty zrobiła? W końcu sama zaczęłam się zastanawiać, co ja zrobiłam - opowiada Małecka, która do 50 zł zaliczki w poniedziałek dopłacić miała jeszcze 340. - Siedzieli tu ponad godzinę i bez przerwy “nawijali”. Mieli przyjechać dzisiaj, ale właśnie dzwonił drugi syn i powiedział, że załatwił, żeby nie przyjeżdżali. On tego nie odpuści i nawet te 50 zł będą musieli zwrócić - tak mi powiedział.
Postanowiliśmy skontaktować się z Autoryzowanym Dystrybutorem Platformy n w Piotrkowie. Adres znaleźliśmy na umowie, którą podpisała Janina Małecka. Siedziby jednak znaleźć nam się nie udało. Mieszkanka Skotnik udostępniła nam numer telefonu komórkowego kobiety, która przez ponad godzinę “namawiała” Małecką do skorzystania z oferty telewizji cyfrowej. Telefon odebrał menedżer biura (jak sam się przedstawił). Choć mężczyzna nie pozwolił reporterowi Strefy FM nagrywać rozmowy, którą w dodatku - jak sam stwierdził - traktował “półprywatnie”, jednak kilkakrotnie podkreślił, że “on daje młodym ludziom pracę”, dzięki czemu ci... nie stoją po bramach. Dodał również, że jeśli firma, której jest przedstawicielem, rzeczywiście byłaby nieuczciwa, to doszłoby do montażu telewizji wbrew woli potencjalnych klientów. - Podeszliśmy do zagadnienia etycznie - podkreślił. Przyznał też, że jeśli ich przedstawiciel musiałby dojechać do Skotnik w gminie Aleksandrów w innym (późniejszym) terminie, to cena za ich usługi rzeczywiście wzrosłaby.
Panu menedżerowi jesteśmy oczywiście wdzięczni za to, że postanowił walczyć z bezrobociem w kraju, radzimy jednak przeprowadzenie wśród swoich pracowników kilku (co najmniej) szkoleń z zakresu etyki pracy.
AS/JK