- Dwoje dzieci z naszej szkoły nagle ciężko zachorowało, jednak ani dyrekcja, ani sanepid nie potwierdzają tego i nie zaprzeczają. Jesteśmy przerażeni - mówi mieszkanka Smardzewic, która zatrzymała w domu czwórkę swoich dzieci.
W małej miejscowości wieść nie tylko szybko się rozniosła, ale i obrosła w opowieści o ludziach w maskach i białych kitlach, którzy dezynfekowali budynek szkoły...
Waldemar Fijałkowski, dyrektor szkoły, któremu rodzice zarzucili, że coś przed nimi ukrywa, tłumaczy: - Nie stało się to na zajęciach, tylko w weekend, słyszałem jedynie plotki - mówi. - Później skontaktowałem się z sanepidem. Specjaliści zapewnili mnie, że zachorowań obojga uczniów nie można łączyć i nie ma powodów do niepokoju.
Anna Ulrych, p.o. powiatowy inspektor sanitarny w Tomaszowie spotkała się wczoraj z personelem szkoły, by sprawę wyjaśnić. - Mamy faktycznie przypadek ciężkiego zachorowania, ale o nieustalonych przyczynach - mówi i uspokaja: - Na szczęście nie wyhodowano bakterii meningokoków, minęło pięć dni i nie ma innych zachorowań, więc nie jest to ta odmiana posocznicy, która kazałaby nam się obawiać, że mogło dojść do zakażeń w otoczeniu dziewczynki.
Profilaktycznie najbliżsi dziewczynki otrzymali antybiotyki. W szkole zalecono prowadzić dezynfekcję, wietrzyć pomieszczenia, a dzieciom przykazano często myć ręce. W przyszłym tygodniu w placówce planowane jest spotkanie rodziców z pracownikami sanepidu. Ma ono uspokoić mieszkańców i rodziców.
Zdaniem Ewy Borkowskiej, ordynatora oddziału zakaźnego w Tomaszowie, posocznicy meningokokowej należało się obawiać, bo przebieg zakażenia u dziewczynki był piorunujący. Na oddziale przebywa 10-letni chłopiec, który został zabrany karetką pogotowia ze szkoły w środę. Wykluczono u niego sepsę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, ale pozostał na obserwacji.
15-latka, która jeszcze w miniony piątek grała w meczu piłki siatkowej, w sobotę późnym wieczorem trafiła do szpitala w stanie krytycznym. Lekarze z oddziału intensywnej terapii w szpitalu "Matki Polki" mówią, że Kinga jest w bardzo ciężkim stanie. Dziewczynka walczy o życie. Od kilku dni jest podłączona do respiratora. Do tej pory nie wiadomo, co było przyczyną sepsy. Badania trwają, ale minie jeszcze kilkanaście dni, nim lekarze dowiedzą się, jakiego rodzaju bakteria opanowała organizm silnej, wysportowanej dziewczynki.
Aleksandra Tyczyńska (aw, masz) POLSKA Dziennik Łódzki