Nie ma piotrkowianina, który nie znałby jej sylwetki. Jest jednym z najbardziej charakterystycznych punktów odniesienia w krajobrazie Piotrkowa. Górując nad zbiegiem ulicy Słowackiego z placem Kościuszki, stanowi dominantę tej części śródmieścia. Wieża bernardyńska, bo o niej mowa, liczy sobie 375 lat. Przez ten czas dwukrotnie była burzona i odbudowywana, kilkakrotnie odrestaurowywana, przetrwała nawet naloty Luftwaffe pamiętnego września 1939 roku…
6 kondygnacji – od kruchty po hełm
Wieża bernardyńska, a właściwie murowana wieża-dzwonnica, została wzniesiona przez przybyłych do Piotrkowa z Widawy braci Bernardynów, podobnie jak kościół, do którego przylega od strony północnej, około 1640 roku. Czworoboczna, podparta w narożnikach potężnymi przyporami przez lata pełniła funkcje obronne. Jej wnętrze skrywa sześć kondygnacji. Najniższą z nich jest kruchta z krzyżowym sklepieniem, stanowiąca przedsionek bernardyńskiej świątyni. Próżno jednak szukać pośród jej ścian wejścia na wyższe piętra wieży. Owo wejście znajduje się kondygnację wyżej, w budynku klasztornym, i jest wykute w grubym, ceglanym murze. By dostać się do wnętrza wieży-dzwonnicy należy najpierw pokonać ukośny korytarz i kilka drewnianych, nieco nierównych schodów. To druga kondygnacja. Dalej… dalej wiodą kolejne drewniane schody, tym razem bardziej strome i wąskie. Ich zakończenie stanowi trzecie piętro budowli – miejsce dość obszerne i oświetlone światłem wpadającym przez okna mające kształt wydłużonych prostokątów, zakończonych od góry półkolem i osłoniętych szerokimi, drewnianymi żaluzjami. Widoczne tu drzwi w południowej ścianie wiodą wprost na strych nad nawą główną kościoła i ku małej wieżyczce, górującej nad dachem świątyni. Bez wątpienia elementem, który jako pierwszy rzuca się najbardziej w oczy w tej części wieży to… wiszące na stalowych linkach, sporych rozmiarów żeliwne obciążniki (wagi), stanowiące część mechanizmu zainstalowanego na hełmie budowli zegara. Stojąc pośrodku trzeciej kondygnacji wystarczy również podnieść wzrok do góry, by zobaczyć serce pierwszego z trzech zainstalowanych tu dzwonów. To dzwon Maria. By obejrzeć go w całej okazałości i przyjrzeć się z bliska jego płaszczowi należy dostać się kolejnymi schodami na czwartą kondygnację. Z piątej kondygnacji z kolei, za sprawą okrągłych, przeszklonych okien można podziwiać panoramę miasta z czterech stron – od północy, wschodu, południa i zachodu. To bez wątpienia również najjaśniejsze wnętrze wieży bernardyńskiej. Szósta kondygnacja to królestwo zegara… cały środek tego piętra zajmuje serce głównego, piotrkowskiego czasomierza. Pogłos przesuwających się na mlecznych tarczach wskazówek i stukot trybów mechanizmu to tak naprawdę jedyne dźwięki, jakie można usłyszeć w tej budowli. Grube, ceglane mury chronią jej wnętrze przed odgłosami z zewnątrz. Nad szóstą kondygnacją jest już tylko hełm wieży. Jego konstrukcję wykonano z drewna, które od zewnątrz pokryto miedzianą blachą. By dostać się na sam szczyt hełmu, na latarnię skrywającą dwa mniejsze dzwony, należy pokonać już tylko kilka stopni dwóch drabinek… w odróżnieniu jednak od niższych pięter budowli, w tej części kompletnie brak światła i jeden nieuważny krok może zakończyć się katastrofą.
Drewniana konstrukcja
Wbrew pozorom jednak wejście na poszczególne piętra wieży bernardyńskiej nie przysparza większych problemów. Wszystkie schody w całej drewnianej konstrukcji wnętrza są nowe, podobnie jak i stropy. Oczywiście zachowały się też i znacznie starsze belki czy dźwigary, niemniej ich wygląd raczej nie wzbudził naszego zaniepokojenia. Nic tu nie trzeszczało ani nie skrzypiało. Nic również nie uginało się pod naszym ciężarem.
Co ciekawe we wnętrzu wieży nie unosi się zapach wilgoci, tak często występujący w takich starych budowlach. Tu raczej dominuje woń wysuszonego drewna. Na ceglanych ścianach próżno również szukać śladów po dość burzliwych dziejach bernardyńskiej wieży.
Burzona i odbudowywana
Pierwsze trudne chwile dla budowli nadeszły wraz z potopem szwedzkim, kiedy to na skutek działań wojennych w 1657 roku runęło sklepienie bernardyńskiej świątyni, a sama wieża po pożarze runęła. Jej odbudowa, podobnie jak odbudowa kościoła, ciągnęła się blisko pół wieku i została zakończona dopiero w 1696 roku. W jej efekcie wieża otrzymała barokowy hełm. Po raz kolejny bernardyńska wieża zniknęła częściowo z krajobrazu Piotrkowa w 1891 roku. Staraniem mieszkańców miasta i dzięki zapisowi 3000 rubli w testamencie niejakiej Okulskiej („Tydzień” 1888/21), wyremontowano tę zaniedbaną i chylącą się ku upadkowi budowlę. W maju 1891 roku, lokalny „Tydzień”, w numerze 19, tak relacjonował owe prace naprawcze – „na kościele po-bernardyńskim w tutejszem mieście zwalono w tych dniach stary szczyt wieży i rozpoczęto budowę nowego”.
Inne renowacje, jakim na przestrzeni lat poddawano wieżę-dzwonnicę, to m.in. jej kompleksowy remont i pokrycie hełmu blachą miedzianą w latach 1755-1758, poprawienie szczytu wieży w 1844 roku czy renowacja w latach 20., a następnie 60. minionego stulecia.
Bez wątpienia najciekawszym elementem wieży jest wspomniany zegar, zainstalowany w jej wnętrzu, którego tarcze zdobią wszystkie cztery ściany hełmu budowli. Ów „jegomość” od blisko półtora wieku odmierza czas piotrkowianom. Niemniej o jego fanaberiach, zegarmistrzu, który go stworzył, zmiennych i pozłacanych cyferblatach oraz oryginalnym mechanizmie opowiemy już niebawem…
Agawa
Materiały:
1. Tydzień 1888, 1891
2. Tygodnik Piotrkowski 1995
3. Rodzina Trybunalska 2004
4. Przegląd Kalwaryjski 2005
5. S. Szabelski „Krótka monografia kościołów w Piotrkowie” w „Kalendarz Towarzystwa Dobroczynności dla Chrześcijan w Piotrkowie na rok zwyczajny 1909”, Piotrków, 1909
6. „Urbanistyka Piotrkowa Trybunalskiego” K. Głowacki, Piotrków – Kielce 1984
7. „Zabytki Sztuki w Polsce”, Inwentarz Topograficzny t. IV. Powiat piotrkowski. Województwo łódzkie”, pod red. J. Łoziński, B. Kopydłowski , Warszawa 1950
8. „Klasztory bernardyńskie w Polsce w jej granicach historycznych” dzieło zbiorowe pod red. H. E, Wyczawskiego, Kalwaria Zebrzydowska 1985.