Posłowie proponują stworzenie specjalnego funduszu, który wspomoże finansowo ofiary planu Balcerowicza. Każda taka ofiara miałaby otrzymywać ok. 200 zł miesięcznie przez trzy lata. Przede wszystkim chodzi o byłych pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych (PGR), ale także zamkniętych przeszło 20 lat temu zakładów.
Realizacja planu Balcerowicza rozpoczęła się już w 1990 roku. W jego wyniku doszło do zmniejszenia szalejącej wówczas niewyobrażalnej dziś inflacji, oraz do przekształcenia gospodarki socjalistycznej (sterowanej centralnie, przez państwo) na kapitalistyczną (rynkową). Jego społeczne koszty były jednak wysokie. Sojusz uważa, że zbyt wysokie. I stąd pomysł na fundusz.
- Przestało istnieć 700 przedsiębiorstw - przypomina poseł Artur Ostrowski. - Pracę straciły niemal 2 miliony osób. Wkrótce przedstawimy projekt funduszy rekompensat dla tych ludzi. Na pytanie, skąd państwo ma wziąć pieniądze na ten cel, parlamentarzysta Sojuszu odpowiada:
- Fundusz byłby finansowany m.in. z przychodów z prywatyzacji. Kosztować ma ok. 3 miliardów złotych rocznie. Rekompensaty miałyby trafić do najbiedniejszych spośród tych, którzy stracili wtedy pracę, i których dochód w gospodarstwie domowym nie przekracza 800 zł. To chyba najwyższa pora, by państwo zajęło się ofiarami transformacji.
Pytań jest wiele. Np. dlaczego akurat teraz nastała najwyższa pora? Czy przypadkiem SLD (wcześniej SdRP) nie partycypował w transformacji? No i czy nie jest to coś, co złośliwi mogą kojarzyć z kiełbasą wyborczą?
Bo odpowiedź na pytanie: kto poprze projekt Sojuszu jest właściwie znana już dziś.