Z prawie 28 tysięcy osób przeżyło niespełna dwa tysiące. Ginęli z głodu, chorób, wycieńczenia, pracy ponad siły i w ulicznych egzekucjach. Część tych, którym w jakiś sposób udało się przetrwać nieludzkie warunki getta straciła życie w obozach zagłady. Z relacji nielicznie ocalałych wyłania się wstrząsający obraz najtragiczniejszych czterech lat w dziejach Piotrkowa Trybunalskiego.
To było pierwsze getto w okupowanej Europie. Przez blisko cztery lata istnienia getta, dzień w dzień, bezustannie Niemcy dokonywali okrutnej zbrodni ludobójstwa. Z przeszło 28 tysięcy osób stłoczonych na obszarze wytyczonym rozkazem hitlerowskiego nadburmistrza miasta Hansa Drechsela przeżyło niespełna dwa tysiące. Umierali z głodu, chorób, wycieńczenia i pracy ponad siły, ginęli w ulicznych egzekucjach. Część tych, którym w jakiś sposób udało się przetrwać nieludzkie warunki getta straciła życie w obozach zagłady w Treblince, na Majdanku, w Bliżynie, Pionkach oraz w Buchenwaldzie i Ravensbrucku.
Koszmar dnia codziennego
Piotrkowskie getto znajdowało się we wschodniej części miasta i obejmowało dawną dzielnicę żydowską, ulice: Grodzką, Gancarską, Starowarszawską i Rynek. Całość otoczona była drutem kolczastym, a na liniach granicznych Niemcy ustawili tablice ostrzegawcze z namalowaną trupią czaszką i napisem „ghetto”. W getcie uwięziono wszystkich piotrkowian należący do gminy wyznaniowej żydowskiej, w liczbie około 11 tysięcy, oraz Żydów przywiezionych tu z Łodzi i okolicznych miejscowości, m.in. Srocka, Tuszyna, Wolborza, Przygłowa i Sulejowa. Na obszarze, który przed wojną zamieszkiwało około 5-6 tysięcy osób hitlerowcy stłoczyli 5-krotnie więcej ludności. Z relacji nielicznie ocalałych z piotrkowskiego getta wyłania się obraz wstrząsających warunków bytowych. Hanka Ziegler, w 1939 roku mająca 9 lat: „Pozostał nam jeden pokój, mieszkaliśmy w nim w siedmioro. Później przydzielono do nas jeszcze 14 osób. Pamiętam, że wraz z bratem spaliśmy na jednym krześle. To było okropne. Nasz ojciec został załapany na przemycie jedzenia i osadzony w więzieniu. Nigdy więcej go nie widziałam. Z moim 14-letnim bratem Zygmuntem zajmowaliśmy się zbieraniem żywności. Sprzedawaliśmy chleb i ziemniaki- nie mieliśmy zresztą nic innego, co moglibyśmy sprzedać. (...) Byliśmy małymi dziećmi, mogliśmy przeciskać się przez każdą dziurę, nauczyliśmy się jak kraść i jak prosić o jedzenie. Nasza matka nie była zdolna zrobić czegokolwiek. Byliśmy bardzo głodni więc codziennie wychodziliśmy z getta a potem do niego wracaliśmy- tak było do momentu aż zamknięto jego granice.” (1) Granice piotrkowskiego getta zamknięto oficjalnie 11 grudnia 1941 roku. Od tego momentu dzielnicę żydowską mogli opuszczać tylko ci, których Niemcy kierowali do różnych prac na terenie miasta. W każdym innym przypadku próba wyjścia poza getto oznaczała wyrok śmierci. Ben Helfgott: „Nie było żadnych określonych reguł, do kogo, z próbujących wyjść z getta, strzelać. Jedni ginęli od kul, inni byli bici. Nawet nocami nie można było czuć się bezpiecznym- policja w każdej chwili mogła załomotać w drzwi w poszukiwaniu młodych ludzi do przymusowej pracy.”(2)
Niewolnicza praca
Część mieszkańców getta, około 2400 osób była zatrudniona do pracy w hutach szkła „Hortensja” i „Kara”, w Zakładzie Stolarskim „Dietrich & Fischer” na Bugaju oraz do kopania kanałów i budowy umocnień na terenie miasta. Jako przymusowi pracownicy mieszkali w obozie pracy, utworzonym przez hitlerowców na terenie getta pomiędzy ulicami Starowarszawską, Garncarską, Zamurową i Jerozolimską. Nazywano go „małym gettem”. To stąd codziennie wyruszali do katorżniczych wręcz robót. Nathalie Lau Levi, w czasie okupacji pracujący w hucie „Hortensja” przy wyładunku surowców tak wspomina najtrudniejsze lata swojego życia: „Będąc jednym z 4-osobowej grupy musiałem wnieść swój równy udział w przenoszeniu na plecach 75kg worków z sodą oraz pchaniu wielkich taczek, na które ładowano za każdym razem 120-150 kg.” (3) Równie wstrząsająco przedstawiał się los tych, którzy zajmowali się kopaniem rowów i umocnień na pobliskich bagnach. Bez względu na pogodę półnadzy spędzali po kilkanaście godzin zanurzeni po pas w wodzie. Większość umierała na zapalenie płuc i gruźlicę. Byli wśród nich i nastoletni chłopcy. Warunki bytowe w „małym gettcie” były równie złe jak i w całej zamkniętej dzielnicy żydowskiej. Zamknięci w gettcie robotnicy żydowscy starali się ratować kupując żywność od polskich pracowników hut. Niektórzy próbowali uciekać z obozu, zwykle jednak kończyło się to ich śmiercią. W 1943 roku Niemcy zlikwidowali obóz pracy na terenie getta, i utworzyli dwa mniejsze, w pobliżu hut, przy ulicy Okrzei.
Proceder wymuszeń
Tryby hitlerowskiej maszyny zagłady to nie tylko masowe egzekucje i przymusowa praca ponad siły. Hitlerowcy chcąc ograbić mieszkańców getta z ich majątków uciekali się do wymyślnych kar. Na terenie getta działała Rada Żydowska- Judenrat, na jej czele stał Zelman Tanenberg (później zastąpił go Szymon Warszawski), i właśnie tej radzie 29 listopada 1939 roku nadburmistrz Drechsel przedstawił dekret podpisany przez samego generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich Hansa Frank o karze w wysokości 350 tys. zł nałożonej na piotrkowską wspólnotę żydowską. Dla zapewnienia zapłaty Niemcy wzięli trzech zakładników, torturowali ich tak długo, aż mieszkańcy getta zapłacili. Niestety jeden z zakładników, niejaki Leib Dessau nie przeżył. Proceder wymuszeń nie ograniczał się tylko do zaboru środków pieniężnych. Niemcy zażądali od piotrkowskich Żydów systematycznego dostarczenia im kilku tysięcy jaj, 500 worków mąki, 300kg masła i 100 worków cukru.
8-dniowy pogrom
Najtragiczniejsze chwile dla piotrkowskiego getta nadeszły pod koniec 1942 roku. Późnym wieczorem 13 października 1942 roku oddziały SS i ukraińskiej milicji pod dowództwem SS-Hauptsturmfuhrer’a Willy’ego Blum otaczają getto. O godzinie 2 w nocy rozpoczyna się likwidacja żydowskiej dzielnicy. Trwa przez osiem dni. Akcją dowodzi SS- Sturmbannfuhrer Feucht. W tym czasie każdy dom w getcie jest dokładnie przeszukiwany i oczyszczany z jego mieszkańców. W trackie tych działań Niemcy zabijają około tysiąca osób, od strzałów giną głównie ludzie starzy i schorowani. Pozostali w liczbie 22 tysięcy zostają wywiezieni do obozów zagłady w Treblince i Majdanku. Ich rzeczy natomiast, zrabowane podczas akcji oczyszczania getta, do rąk oprawców.
Jehoszua Cygelfarb: „Wszyscy musieliśmy zebrać się na placu. (...) Oficer SS narysował na ziemi linię i zaczął selekcjonować ludzi, jednych na lewo drugich na prawo. Ojcowie i ludzie posiadający karty pracy z swastyką musieli stanąć po prawej, reszta ich rodzin po lewej. Kiedy oficer doszedł do mojej rodziny oddzielił mojego ojca od mojej mamy i sióstr, mój ojciec jednak powiedział mu Idę z żoną i przeszedł na lewo. Kiedy oficer zakończył już selekcję żołnierze otoczyli grupę ludzi stojących po lewej stronie i następnie poprowadzili na stację kolejową. Tam nakazano wszystkim wsiąść do wagonów, bez wody, bez jedzenia.” (4) Sevek Finkelstein:„Ludzie zostali stłoczeni w wagonach, było ich wiele, jakieś 150. Gnietli się w nich jak sardynki w puszkach. Wiele dzieci zostało zadeptanych zanim pociąg ruszył ze stacji.” (5) W wyludnionym getcie hitlerowcy pozostawili około 5000 osób, blisko połowę tej liczby stanowili zatrudnieni w hutach szkła i zakładzie stolarskim na Bugaju, pozostałą zaś część ci, którym udało się uniknąć wywózki do obozów koncentracyjnych. Niemcy zdawali sobie sprawę, z istnienia nielegalnych mieszkańców małego getta i urządzali na nich systematyczne polowania. 19 listopada 1942 roku zgromadzili w synagodze około 100 Żydów w podeszłym wieku, a następnie przeprowadzili ich do lasu w pobliskim Rakowie, gdzie dokonali na nich masowej egzekucji. Miesiąc później Niemcy zabrali z getta 42 mężczyzn do rakowskiego lasu, kazali im wykopać tam 5 dużych dołów, a następnie zastrzelili. Życie w ten sposób straciło jeszcze 520 Żydów ocalałych z pierwszej masowej deportacji z piotrkowskiego getta. Pod koniec lipca 1943 roku Niemcy ostatecznie zlikwidowali i małe getto. Jego mieszkańcy trafili do obozów zagłady w Buchenwaldzie i Ravensbrucku. W ten sposób w ciągu zaledwie czterech lat przestała istnieć w Piotrkowie społeczność, która była obecna nad Strawą przez kilka wieków.
Agawa
Przypisy: 1, 2, 4, i 5) za: www.holocaustresearchproject.org
3) Nathalie Lau Levi „Zraniony lew”, Kraków 1997, s. 96