Do tragedii doszło na początku lutego 2009 roku. Jarosław S. kierujący osobowym peugeotem, wjeżdżając z drogi podporządkowanej na skrzyżowanie Al. Armii Krajowej i ul. Słowackiego, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu minibusowi. Doszło do zderzenia obu pojazdów. Śmierć na miejscu poniósł kierowca busa i jedna z pasażerek. Siedem osób zostało rannych.
Mężczyźnie postawiono zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
W mowie końcowej prokurator zażądał 3,5 roku więzienia dla Jarosława S. oraz sześciu lat zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów, a także napraw szkód w stosunku do pokrzywdzonych.
Oskarżyciel wniósł o odszkodowanie w wysokości 10 tysięcy zł dla żony kierowcy minibusa oraz po 5 tysięcy dla jego syna i męża zmarłej pasażerki oraz nawiązki w kwotach: po 2 tysiące dla osób, które odniosły rany i po tysiąc dla pozostałych uczestników wypadku.
Adwokat Jarosława S. w mowie końcowej prosił sąd o zmianę kwalifikacji czynu i o wymierzenie kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdów na okres 5 lat. Obrona wnioskowała również o oddalenie roszczeń finansowych, których jej zdaniem rodziny zmarłych powinny dochodzić na drodze cywilnej.
W ostatnim dniu procesu obrońca oskarżonego, powołując się na opinię biegłego z zakresu medycyny, próbował udowodnić przed sądem, że do obrażeń, których skutkiem była śmierć kierowcy, mógł się przyczynić brak zapiętych pasów bezpieczeństwa. Zdaniem obrony stanowi to dla jej klienta okoliczność łagodzącą.
Warto jednak dodać, że ani biegły lekarz, ani biegły z zakresu ruchu drogowego nie potrafili ze stuprocentową pewnością stwierdzić, czy zmarły Krzysztof K. miał zapięte pasy. Jednocześnie biegły badający okoliczności zdarzenia podkreślił, że pasy bezpieczeństwa największą skuteczność wykazują przy zderzeniach czołowych, a tu doszło do bocznego.
Obrona nie zgadza się z kwalifikacją czynu jako katastrofy w ruchu lądowym, powołując się na orzecznictwo mówiące, że oprócz dużej ilości potencjalnych ofiar w katastrofie muszą brać udział minimum trzy pojazdy. Dlatego w imieniu swojego klienta wnioskowała o uznanie tego zdarzenia za wypadek drogowy.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Strefa FM, w chwili zderzenia osobowy peugeot poruszał się z prędkością około 40 km/h, a mercedes sprinter wiozący pasażerów - 50 km/h.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść jutro.
Katarzyna Babczyńska