- Gotowi na Rol-Szansę?
- Trochę mydła i wody, a tyle radości
- 5 lat od wejścia w życie „ustawy śmieciowej”. Jest czyściej?
- Czy przydrożne drzewa pójdą pod topór?
- Gotowi na imieniny? [UWAGA! ZMIANA W PROGRAMIE]
- Garbata miłość na czterech kółkach
- Piotrcovia w długach. Czy nowy prezes uratuje klub?
- Samobójstwo policjanta. Czy musiało do tego dojść?
- Kolejny amerykański prezydent będzie miał swoją ulicę w Piotrkowie?
Piotrkowski poker, czyli jak handlowano meczami
Jeden sędzia zwykł tuż przed rozpoczęciem rundy rewanżowej mawiać: “Marchewka jest droższa na wiosnę” i podwyższał cenę za ustawienie meczu. Drugi zasmakował w wędlinach produkowanych przez sponsora jednej z drużyn naszego regionu, a jeszcze innemu jako łapówkę wręczono… gęsi. Okręg piotrkowski nie był wolny od korupcji.
“Korupcja zżera polski futbol” – od kilkunastu dni to zdanie powtarza większość polityków. Zupełnie jakby zjawisko kupowania meczów był czymś absolutnie nowym, jakby dopiero teraz ujrzało światło dzienne, jakby wcześniej nikt o nim nie słyszał, nikt się z korupcją nie spotkał, nikogo do sprzedawania nie namawiano…
A to przecież obłuda: meczami piłkarskimi handlowano od kilkudziesięciu lat. Jedynym czynnikiem, wyróżniającym dzisiejszą korupcję od tej sprzed lat, jest jej skala. No i cena za ustawienie meczu.
Zatrzymano już ponad 100 osób związanych z rodzimym futbolem (w tym postaci uznawane i kreujące się na uczciwe), o udział w handlowaniu podejrzewa się prawie 30 klubów, media nawołują do zmian w strukturach Polskiego Związku Piłki Nożnej, politycy chcą ugrać przy tej okazji coś dla siebie, a przeciętny kibic piłkarski może tylko bezradnie stać i żałować wydanych pieniędzy na mecze, którymi się emocjonował, a które i tak były ustawione.
Związek nie jest w stanie, czyli sędziowska omerta
O tym, że kupowano na poziomie pierwszej, drugiej, trzeciej, a nawet czwartej ligi, już wiadomo. Okazuje się jednak, że mecze kupowano już w B klasie, czyli na najniższym szczeblu rozgrywek. Naiwnych od razu rozczarujemy: okręg piotrkowski nie jest odosobnioną wyspą uczciwości na piłkarskiej mapie kraju. Świadczy o tym nie tylko zatrzymanie sędziego Włodzimierza M. Świadczą o tym także opowieści ludzi od lat związanych z naszym futbolem.
Stanisław Sipa, wiceprezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Piotrkowie prosi, by jego słowa potraktować jako opowieść kibica, człowieka kochającego piłkę nożną, a nie jako działacza.
- Nie ma czystej piłki nożnej w całej Polsce, a więc nie ma czystej piłki także w okręgu piotrkowskim – mówi. – Korupcja występuje od lat w wielu dziedzinach, ale w futbolu jej rozmiary są ogromne. Dlaczego? Za źródło zła uważam obserwatorów, którzy na każdym meczu oceniają pracę sędziów. Ci ostatni są tutaj jedynie pionkami, wykonują zaledwie polecenia, które wydają im obserwatorzy. Ci z kolei są chronieni przez działaczy PZPN, wśród których najwięcej jest właśnie byłych sędziów. I koło się zamyka.
W tym kole znajduje się także piotrkowski futbol. Futbol, w którym nie odnosimy co prawda oszałamiających sukcesów, ale jednak istniejemy: piotrkowska Concordia występuje w III lidze i gra w niej całkiem nieźle, a mocarstwowe plany związane z Piotrcovią miał niedawno Antoni Ptak. Z planów niewiele wyszło, a samego Ptaka już w Piotrkowie nie ma. - Korupcja w naszym regionie oczywiście istniała od dawna. Jednak OZPN zabrał się za nią już 8 lat temu – uważa S. Sipa. – Nie jest to jednak takie łatwe, jak się wielu może wydawać: sam Związek nie jest w stanie nic zrobić, bo kluby po prostu boją się ujawnić przypadki korupcji! Obawiają się zemsty sędziów, którzy tworzą całą sieć powiązań i wzajemnych zależności. Często było tak, że wiedzieliśmy o propozycji sprzedania meczu, a nawet o samym sprzedaniu, ale za rękę nikogo nie mogliśmy złapać. Dlaczego? Bo nie było chętnych, żeby zeznawać przed stosowną komisją! Panowała zmowa milczenia.Mimo tej swoistej omerty, wielu sędziów zostało zmuszonych do zakończenia współpracy z OZPN w Piotrkowie.
- Podjęliśmy działania, w wyniku których sędziowie podejrzewani przez nas o udział w handlu meczami sami odeszli – mówi Stanisław Sipa. – Gdyby nie milczenie przedstawicieli klubów, być może już dawno oczyścilibyśmy to środowisko z nieuczciwych arbitrów. A było ich sporo. Stanisław Sipa twierdzi, że w ten sposób pożegnano się z prawie siedemdziesięcioma arbitrami.
Kaszanka, wino, marchewka, czyli ile płacono za mecz
Ceny za mecz też kształtowały się różnie i zależały od klasy rozgrywkowej, w jakiej występuje dana drużyna, od stawki meczu, a czasem nawet od… pory roku. - “Marchewka jest droższa na wiosnę” – mawiał przed rozpoczęciem rundy wiosennej jeden z piotrkowskich “sprawiedliwych” i brał więcej za mecz – wspomina Sipa. – Ile? Różnie, zależy gdzie sędziował. Ceny wahały się od 100 do 1.5 tys. zł. Drugi sędzia z Piotrkowi, za przychylne sędziowanie, miał zagwarantowane bezpłatne naprawy samochodu w jednym z warsztatów. Kolejny gustował w wędlinach produkowanych przez jednego ze sponsorów, przy czym największym jego uznaniem cieszyła się kaszanka, a jeszcze inny został degustatorem wina wytwarzanego przez firmę sponsorującą klub, od którego brał pieniądze. Mimo tylu podejrzeń, plotek, pogłosek, a może także poszlak, udało się złapać tylko jednego sędziego z naszego regionu. I to nie za sprawą OZPN (patrz: ramka).
- Bardzo na niego liczyliśmy, miał szanse nawet, aby zostać arbitrem międzynarodowym. Jego aresztowanie było także dla nas sporym ciosem – ubolewa S. Sipa. – Rozmawiałem z nim już po opuszczeniu aresztu – zapewniał mnie, że jest niewinny i że oczyści się z zarzutów.
Czy aresztowanie najlepszego sędziego w regionie kończy sprawę korupcji w okręgu piotrkowskim? Na to trudne pytanie Stanisław Sipa nie jest w stanie odpowiedzieć. I nie odpowiada. Podkreśla jednak, że cały czas OZPN będzie robił wszystko, aby oczyścić środowisko z ludzi nieuczciwych.
Nie wiem, nie znam, nie orientuję się, czyli skromne umiejętności arbitrów
Inne trudne pytanie: czy spotkał się pan z jakimkolwiek przypadkiem korupcji w meczach piłkarskich rozgrywanych w naszym regionie? – zadaliśmy prezesowi Concordii Piotrków. - Nie chcę się wypowiadać na ten temat – mówi Dariusz Dzwonnik. – Cała ta afera korupcyjna to bardzo wstydliwa sprawa dla całego środowiska sędziowskiego i całej polskiej piłki.
Naciskany dopowiada:
- Podejrzane mecze? Nie wiem, u nas w regionie sędziowie popełniają błędy, ale one wynikają z ich skromnych umiejętności. Tyle mam do powiedzenia na ten temat.
Pięć niezapomnianych meczów, czyli TOP 5 okręgu piotrkowskiego
Za to dużo więcej opowiada były piłkarz jednego z klubów okręgu piotrkowskiego. Nie chce jednak ujawnić swojego imienia, woli pozostać rozmówcą anonimowym, bo – jak twierdzi – jeszcze nie wszyscy, którzy powinni siedzieć, rzeczywiście siedzą bądź mają postawione zarzuty. - Za rękę nikt nigdy nikogo u nas nie złapał, ale byłem świadkiem wielu meczów, które śmiało można by uznać za co najmniej dziwne – mówi nasz informator, nazwijmy go, pan Witek.
Na podstawie jego opowieści stworzyliśmy TOP 5 najdziwniejszych spotkań piłkarskich, jakie zostały rozegrane w naszym regionie w ostatnich latach. Zaznaczamy: to ranking w pełni subiektywny!
1. RKS Radomsko – Zagłębie Sosnowiec 1:2
Drużynę RKS-u tworzyli głównie bardzo młodzi, niedoświadczeni piłkarze (wyjątek: S. Majak), którzy w drugiej lidze w sezonie 2004/05 przegrywali mecz za meczem i zajmowali ostatnie miejsce. A jednak na spotkanie z pretendującym do awansu Zagłębiem Sosnowiec zmobilizowali się maksymalnie. Ta mobilizacja bardzo nie podobała się ówczesnemu dyrektorowi gości Wojciechowi R. – byłemu reprezentacyjnemu piłkarzowi i sędziemu. Pan Wojciech tracił nerwy aż do 94 min. Wtedy, po rzucie rożnym kilku jego piłkarzy przewróciło się w polu karnym, sędzia podyktował jedenastkę, gol, 2:1, można odetchnąć. Nie na długo – Wojciech R. został później zatrzymany w związku z aferą korupcyjną w naszym futbolu.
2. GKS Bełchatów – Pogoń Szczecin 2:1
Trwa walka o utrzymanie się w ekstraklasie w sezonie 1996/97. Bełchatowianie przechodzą nieprawdopodobną metamorfozę: z dostarczyciela punktów w rundzie jesiennej, zamieniają się w pogromcę innych w rundzie wiosennej – ogrywają wszystkich, poza Widzewem i Legią, które walczą o tytuł mistrzowski. Mimo tych cudownych zwycięstw, do pełni szczęścia (czytaj: pozostanie w lidze) konieczna jest wygrana z Pogonią. A ta też broni się przed spadkiem. I walczy: z bełchatowianami i… nie tylko. Sędzia w ostatnich minutach dyktuje rzut wolny, który Jacek Berensztajn zamienia na bramkę. GKS zostaje w lidze. Czas pokaże, że tylko na jeden sezon: w następnym, jak twierdzą dobrze poinformowani, w akcie zemsty powstaje spółdzielnia, która spuszcza bełchatowian do drugiej ligi.
3. Piotrcovia Ptak – ŁKS Łódź 0:3
Obydwa klubu sponsorował A. Ptak. Goście walczyli o utrzymanie się w II lidze w sezonie 2002/03, Piotrcovia grała o pietruszkę. I to było widoczne nawet dla postronnych obserwatorów, którzy na znak protestu zaczęli opuszczać stadion przy Sikorskiego już po zdobyciu przez łodzian drugiego gola. Spotkanie było zagrane tak nieudolnie, że nawet nieżyjący dziś były szkoleniowiec ŁKS-u i legenda łódzkiej piłki, Leszek Jezierski, stwierdził: “Ustawić to też trzeba się umieć!”.
4. Piotrcovia Ptak – Stasiak Bakpol Gomunice 0:2 Gospodarze już świętują awans do drugiej ligi, goście bronią się przed spadkiem w sezonie 2001/02. Wynik jest łatwy do przewidzenia. Drużyna z Gomunic (ze swoim sponsorem Mirosławem S. w składzie) w końcówce meczu zdobywa dwie bramki (ale wyjątkowo nie po strzałach sponsora) i wygrywa 2:0. Niewiele to zwycięstwo pomaga – Bakpol i tak spadnie do czwartej ligi.
5. Mecze z udziałem Heko
… rozgrywane w Czermnie. Gościom grało się tam bardzo, bardzo ciężko, rzadko kiedy wygrywali. W pamięci niektórych utrwalił się obraz, a właściwie dźwięk wydawany przez… gęsi, który wydobywał się z bagażnika jednego z sędziów. Jeszcze inni przypominają sobie suto zastawione stoły, a przy nich obserwatorów, działaczy, ale także dziennikarzy. Heko dotarło aż do drugiej ligi, grało w niej tylko jeden sezon (2005/06). Po przegraniu baraży, zespołu nie zgłoszono do trzeciej ligi, a dziś Heko rywalizuje na obrzeżach wielkiego futbolu (świętokrzyska klasa okręgowa).
Kilka miesięcy po swoim pierwszoligowym debiucie 35-letni Włodzimierz M., arbiter z Tomaszowa Mazowieckiego, został zatrzymany przez wrocławską prokuraturę. Był 108. osobą, której postawiono zarzuty w związku z toczącym się we Wrocławiu śledztwem dotyczącym korupcji w polskim futbolu. Arbiter, który reprezentował barwy OKS Piotrków, został zwolniony za poręczeniem majątkowym z aresztu i przebywa w domu. Całkiem niedawno (1 marca) prowadził mecz Orange Ekstraklasy pomiędzy Odrą Wodzisław i Kolporterem Kielce. Był największą sędziowską nadzieją w naszym regionie.
Zjazd konsumpcyjny, czyli zjeść, popić i…
Część dziennikarzy i polityków wiele obiecywała sobie po niedzielnym zjeździe PZPN. Inni mieli jednak wątpliwości. Jan Tomaszewski, którego trudno uznać za zwolennika pezetpeenowskich działaczy, na dwa dni przed zjazdem w rozmowie z dziennikarzami Radia Strefa FM mówił m.in.: - Nie wierzę w zmiany, których część ludzi oczekuje. To będzie zjazd konsumpcyjny: posiedzą, pojedzą, popiją, pogadają i wrócą do domów.
Sam Tomaszewski, jak napisała poniedziałkowa “GW”, na niedzielnym zjeździe posiedział niecałe dwie godziny, po czym wyszedł na przerwę i już nie wrócił. Być może był to jakiś rodzaj protestu przeciwko temu, że jedyną istotną rzeczą, jaką na zjeździe uchwalono było… uchwalenie następnego zjazdu.
MCtka