Obelisk, który możemy dziś oglądać, pojawił się przy lotnisku w 2017 roku. Odsłonili go prezydenci Polski i Węgier, Andrzej Duda i János Áder. Obaj gościli w Piotrkowie z okazji Trybunalskich Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Odsłonięcie obelisku miało być jednym z elementów obchodów, a upamiętnienie węgierskiego pilota było ważnym punktem w programie tego wydarzenia. 25 marca 2017 roku nie tylko odsłonięto obelisk, ale też zaprezentowano sztandar ufundowany dla Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej, ufundowany przez członka Aeroklubu - Gabriela Michalskiego.
Obelisk znajduje się naprzeciwko budynku Aeroklubu. Na sporym kamieniu umieszczono charakterystyczną dla lotnictwa biało-czerwoną szachownicę, a pod nią umieszczono mosiężne litery układające się w napis:
„Lotnikom, którzy na niebie ścieżki nam przetarli. Pamięci tych co zginęli, a dla nas - nie umarli.”
Poniżej napisu znajduje się tabliczka upamiętniająca inżyniera pilota Eugeniusza Sziklaya (1892-1925) - pochodzącego z Węgier pioniera spadochroniarstwa, który zginął na piotrkowskim lotnisku 26.09.1925 roku podczas swojego 13. skoku w karierze. Jak się okazało - tragicznego w skutkach.
Eugeniusz Sziklay był porucznikiem pilotem armii austro-węgierskiej w czasie I wojny światowej, absolwentem szkoły oficerskiej marynarki w Brasov. Prowadzonymi doświadczeniami i ofiarą swojego młodego życia przyczynił się w znacznym stopniu do powstania spadochronu, jaki znamy obecnie. Postanowił bowiem własne doświadczenia lotnicze wykorzystać do poprawy bezpieczeństwa pilotów, dla których jedynym sposobem na uratowanie życia w awaryjnej sytuacji, było opuszczenie samolotu. Kwestia późniejszego ocalenia życia była zależna od spadochronu właśnie.
Sziklay był twórcą spadochronu „Prometeo”, a nad jego konstrukcją pracował wspólnie z Aurelem Biju. Swój model pokazali po raz pierwszy w lipcu 1925 roku w Bukareszcie podczas pokazów lotniczych. Innowacyjnym rozwiązaniem tego spadochronu była niewielka butla ze sprężonym powietrzem, która pomagała wypełnić czaszę rozkładającego się spadochronu. Podczas pokazów w Bukareszcie rozwiązanie to sprawdziło się niemal idealnie, a drobne poprawki konstruktorzy postanowili wprowadzić w kolejnych tygodniach, zaś ich działanie sprawdzić przy kolejnej okazji.
Tak się złożyło, że miesiąc po pierwszym pokazie Eugeniusz Sziklay trafił do Piotrkowa Trybunalskiego. 26 września 1925 roku miał wziąć udział w tzw. „lotach propagandowych”, jakie organizowała Liga Obrony Powietrznej Państwa (LOPP). Wtedy to odbył się ostatni lot i ostatni skok Eugeniusza. Wszystko to rozegrało się na oczach zebranych na lotnisku mieszkańców miasta. I trwało raptem kilkanaście sekund, tyle spadał bowiem skoczek z wysokości dwóch tysięcy metrów. Nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną tragedii - czy splątane linki spadochronu czy rzekome zasłabnięcie skoczka (tak spekulowano po wypadku). Nie miał najmniejszych szans na przeżycie takiego upadku. Trzy dni później odbył się pogrzeb skoczka, a w uroczystościach na piotrkowskiej nekropolii wzięli udział niemal wszyscy mieszkańcy miasta. Do dziś grób węgierskiego spadochroniarza znajduje się w Piotrkowie.
Podczas odsłonięcia obelisku przypomniano zasługi skoczka dla bezpieczeństwa pilotów i konstrukcji spadochronów, o których była wyżej mowa. Prezydent Andrzej Duda w trakcie przemówienia wspominał:
„Są takie postaci w historii ludzkości, w historii rozwoju cywilizacji, które zasługują i zostają w szczególnej pamięci. Należą do nich śmiałkowie, którzy pchnęli naprzód postęp. Z całą pewnością w panteonie tych, którzy posunęli naprzód cywilizację XX wieku, jest pilot Eugeniusz Sziklay”.