Nasyp stanowi pozostałość po fortalicji i tak też został wpisany do rejestru zabytków. Historykom trudno było odnaleźć zapisy (o rycinach nie wspominając), które dokumentowałyby historię powstania zamku. Sporo na jego temat powiedziały badania archeologów, które prowadzono w latach 90-tych. To właśnie podczas prac archeologicznych ustalono charakter budowli. Początki budowy datowane są na 1655 rok, ale zdaniem badaczy budowy tej najprawdopodobniej nigdy nie udało się ukończyć. W pracach miał przeszkodzić najazd wojsk szwedzkich w czasie Potopu, a także brak funduszy ówczesnych właścicieli tego terenu.
Tu warto wspomnieć, że Gorzkowice, jako wieś, były wymieniane już w XIV wieku. Od drugiej połowy XV w. stanowiły własność rodów Kurozwęckich herbu Poraj (Mikołaj lokował tu miasto), Myszkowskich herbu Jastrzębiec, Łaskich herbu Korab i Koniecpolskich herbu Pobóg. Pierwszy murowany dwór, prawdopodobnie bez cech obronnych, zbudował tu w już w XVI wieku Krzesław Kurozwęcki.
Z dawnym zamkiem związana jest legenda, która mówi o tym, jak po nieudanym oblężeniu Jasnej Góry, trzy oddziały wojsk szwedzkich z kilkoma generałami wyruszyły w stronę Piotrkowa. W ten sposób znaleźli się pewnego dnia pod zamkiem w Gorzkowicach. Jego właścicielką była wówczas wdowa po cześniku radomskim – Walewskim. Wdowa była piękną kobietą, miała licznych adoratorów, a wśród nich pułkownika Wacława Sadowskiego. Służył on jednak Szwedom i wraz z nimi usiłował zdobyć Jasną Górę. Dowiedziawszy się o tym Walewska pogardzała nim, jako zdrajcą. Teraz, gdy przybył w okolicę ze Szwedami, adorator zapowiedział, że albo za niego wyjdzie, albo jej zamek zostanie zniszczony, a ona sama uprowadzona. W odpowiedzi Sadowski usłyszał: “Jeśli koniecznie chcesz mojej śmierci, dziś o północy będę gotowa”. Pułkownik uznał te słowa za zgodę i zaczął szykować się do ślubu. Sprowadził księdza i pozapraszał gości, by o północy byli gotowi na zaślubiny. Tymczasem Walewska rozpuściła służbę i o wspomnianej godzinie stanęła w oknie wieży zamkowej, w której umieszczone były beczki z prochem. Kiedy pułkownik w otoczeniu Szwedów wjechał na most zamkowy i dostrzegł wybrankę swego serca, nisko się pokłonił, a wtedy potężny grzmot przeszył powietrze. Piękna wdowa, która nie chciała zdrajcy za męża, zginęła w gruzach strzaskanej baszty zamkowej. Niczym słynna Wanda co nie chciała Niemca.
Istnieje też inna wersja tej legendy opublikowana w okresie międzywojennym. Mówi, że pułkownik Sadowski był narzeczonym wdowy Walewskiej. Jednak gdy ta dowiedziała się o ataku Szwedów, wśród których był Sadowski, na Jasną Górę odesłała mu pierścionek zaręczynowy. Rozgniewany zdrajca począł oblegać wraz ze Szwedami gorzkowicki zamek. Nieliczna załoga otworzyła bramy warowni na znak poddania się, lecz kiedy prowadzeni przez Sadowskiego najeźdźcy wkroczyli do zamku, wdowa osobiście podpaliła beczki prochu. Budynek wyleciał w powietrze grzebiąc zarówno wrogów jak i swoich.
Obecnie kopiec jest terenem zrewitalizowanym, przeznaczonym na cele kulturalne i turystyczne. Dawne, zapuszczone miejsce uporządkowano, wycięto zarośla, a co najważniejsze - odsłonięto fundamenty dawnego budynku i nadbudowano na nich niewysoki murek. W jego sąsiedztwie ustawiono kamienną scenę i trybuny. Obok kopca stoi zaś tablica informacyjna wspominająca o mieście i gorzkowickim palazzo in fortezza. Prace związane z rewitalizacją tego terenu ukończono w drugiej połowie 2011 roku, a całość pochłonęła kwotę 1,2 mln zł.