Nie dostałem miliona za nogę!

Tydzień Trybunalski Niedziela, 12 października 201415
Paweł Kowara z Rękoraja (gmina Moszczenica) ponad półtora roku temu stracił nogę – jak twierdzi – na skutek błędu lekarzy. Sprawa trafiła do prokuratury (i wciąż tam jeszcze jest!), tymczasem niepełnosprawny mężczyzna postanowił upomnieć się o odszkodowanie w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim w Piotrkowie. Przed piotrkowskim sądem trwa właśnie proces cywilny w tej sprawie.
fot. archiwum TTfot. archiwum TT

- Odkąd w prasie napisali, że żądam miliona za nogę (tak naprawdę ta suma jest mniejsza), niektórzy myślą, że ja już ten milion dostałem. Kiedyś patrzyli na mnie jak na tego, który stracił nogę, a teraz jak na kogoś, kto “wygrał” milion. Mówią: “wygrałeś milion, a potrzebujesz od nas pomocy?”. Odwracają się ode mnie. A ja przecież jeszcze ani złotówki odszkodowania od nikogo nie dostałem i nie wiadomo, czy dostanę. A żyje nam się naprawdę bardzo ciężko. Właściwie wegetujemy, a nie żyjemy. Troje dzieci, w tym dwoje w szkole. W maju zmarł jeszcze mój tata, na którego pomoc mogliśmy zawsze liczyć (on prowadził z mamą gospodarstwo). I problem zrobił się jeszcze gorszy. Trochę podpieramy się zasiłkami z GOPS-u. Ja mam renty 700 zł. Jest naprawdę ciężko – mówi Paweł Kowara. – Myślę, że lekarzom, którzy mają postawione zarzuty w tej sprawie, status życia się nie pogorszył, a mnie tak, i to bardzo. Kogo teraz obchodzi, czy ja mam nogę, czy nie, czy mam za co żyć, czy nie mam – mówi rozgoryczony mężczyzna.
Gospodarstwo, w którym pracował pan Paweł, należało do rodziców. - Teraz (po śmierci taty) została na nim tylko mama. Prosimy o pomoc a to brata ciotecznego, a to kogoś znajomego. Ale powoli zamykamy hodowlę. Mama nie ma już siły do pracy, ja jej też nie pomogę. Jeszcze sam potrzebuję pomocy. Podstawą jest teraz dla mnie rehabilitacja. Parę dni bez rehabilitacji i wysiada kręgosłup, biodra (bo cały ciężar jest na jednej nodze). Przychodził znajomy rehabilitant, pomagał. Ja sam staram się o przyznanie zabiegów rehabilitacyjnych, ale wszędzie terminy, kolejki. Do lekarza trzeba chodzić prywatnie. Do kardiologa, do którego musiałem iść – termin za rok. Więc trzeba było prywatnie. Proteza też jest, jaka jest. Teraz po roku trzeba ją już oddać na “serwis” i naprawić, bo w dwóch miejscach zaczyna się rozdzielać i trzaskać. A wizyty u dermatologa, balsamy na odparzenia kikuta. Ale kogo to interesuje... – opowiada mężczyzna.


Przypomnijmy, że do wypadku, kiedy Paweł Kowara zranił się głęboko widłami w nogę, doszło w styczniu 2013 roku. Mężczyzna tego samego wieczora trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy piotrkowskiego szpitala przy Rakowskiej, ale po opatrzeniu i zszyciu rany przez Jacka S. został odesłany do domu. W weekend sytuacja się pogorszyła. W bolącej ranie pojawiła się ropa. Po kolejnej wizycie w szpitalu pacjent znów wrócił do domu. W poniedziałek pojechał na zdjęcie szwów do poradni chirurgicznej. Przyjął go Paweł S. Pacjenta znów odesłano do domu, ale wieczorem, z gorączką, wreszcie przyjęto go do szpitala. Następnego dnia - już w Łodzi - zakażoną nogę trzeba było amputować na wysokości uda.


Paweł Kowara uważa, że stracił nogę z powodu błędu lekarzy. Po wyjściu ze szpitala zgłosił się więc ze sprawą do Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie. Ta na początku czerwca 2014 roku przedstawiła zarzuty dwóm lekarzom z Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie pełniącym dyżur – jednemu z Poradni Chirurgicznej dla Dorosłych, a drugiemu ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Lekarze - zdaniem Prokuratury - narazili pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i w następstwie ich działań i zaniechań spowodowali uszczerbek na zdrowiu w postaci ciężkiego kalectwa. Jednemu z lekarzy przedstawiono również zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej (obaj lekarze nie pracują już w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim w Piotrkowie).


Ta sprawa nadal jest jeszcze w Prokuraturze, ale - jak informuje jej rzecznik Paweł Mamrot - trwają już czynności końcowe. Wszystko wskazuje na to, że w połowie października sprawa zostanie zakończona prawdopodobnie aktem oskarżenia do sądu.
Nim jednak ta sprawa się rozstrzygnie, pan Paweł zażądał odszkodowania od szpitala.
- Paweł Kowara za pośrednictwem swojego pełnomocnika wezwał szpital pismem z dnia 5 sierpnia 2013 r. do zapłaty odszkodowania i zadośćuczynienia. Pismem z dnia 28 listopada 2013 r. pełnomocnik powoda wezwała szpital do zapłaty na rzecz pacjenta także renty wyrównawczej - wyjaśnia radca prawny szpitala, który prowadzi sprawę. Pełnomocnik uzasadniał, że żądania wynikają z błędu w sztuce medycznej skutkującego amputacją. 


Co szpital na to? - W związku z posiadaniem przez szpital ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej (OC) w firmie PZU SA szpital przekazał sprawę do rozpatrzenia swojemu ubezpieczycielowi. PZU SA nie przyjęło odpowiedzialności za szkodę, podnosząc brak jednoznacznego związku przyczynowego pomiędzy działaniem szpitala a szkodą powoda, o czym poinformowało pełnomocnika Pawła Kowary. Należy także nadmienić, iż dyrektor szpitala 31 stycznia 2013 r. wystąpił do Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi o zbadanie prawidłowości postępowania medycznego lekarzy wykonujących świadczenia medyczne na rzecz szpitala w stosunku do pacjenta Pawła Kowary. W dniu 18 marca 2014 r. szpital otrzymał postanowienie Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności zawodowej w Łodzi z dnia 19 lutego 2014 r. o umorzeniu postępowania wyjaśniającego prowadzonego w sprawie okoliczności leczenia pacjenta Pawła Kowary. Okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej uznał, na podstawie opinii biegłych, że postępowanie lekarzy biorących udział w całym procesie leczenia pacjenta Pawła Kowary było prawidłowe, słuszne i adekwatne do rozwoju choroby. Na skutek zaskarżenia tego orzeczenia przez pacjenta postępowanie dyscyplinarne nadal się toczy - wyjaśnia radca prawny szpitala.


Sprawa w końcu trafiła do sądu, gdzie teraz trwa proces cywilny w tej sprawie. - W związku z odmową wypłaty roszczeń przez PZU SA pacjent Paweł Kowara za pośrednictwem swojego pełnomocnika wystąpił do Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim w dniu 27 lutego 2014 r. z pozwem o zapłatę odszkodowania, zadośćuczynienia i renty przeciwko szpitalowi. Z uwagi na ww. wątpliwości dotyczące związku przyczynowego pomiędzy postępowaniem lekarzy a skutkiem w postaci amputacji kończyny szpital oczekuje na rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. Istnienie takiego związku będzie oceniał dopiero biegły sądowy - dodaje radca prawny szpitala, który prowadzi sprawę.

Jak zakończą się obie sprawy? Tego jeszcze nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że pan Paweł z Rękoraja ponad półtora roku po wydarzeniach, które doprowadziły do amputacji, wciąż musi uczyć się żyć bez nogi i... bez pieniędzy.


Anna Wiktorowicz

POLECAMY


Zainteresował temat?

9

0


Komentarze (15)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

pacjent ~pacjent (Gość)23.10.2014 10:49

W Polsce jak na wojnie - najłatwiej nogę obciąć!
W polskich szpitalach co kilkadziesiąt minut amputuje się dolną kończynę. Bijemy europejskie rekordy, bo system zachęca do nadużywania takich zabiegów.
http://esculap.com/news/135338/W_Polsce_jak_na_wojnie_-_naj%C5%82atwiej_nog%C4%99_obci%C4%85%C4%87

40


znajomy ~znajomy (Gość)21.10.2014 08:36

Dom od ponad 30 lat należy do jego rodziców podobnie jak całe gospodarstwo i maszyny a on sam ma jedynie troje dzieci na utrzymaniu i żadnych perspektyw na podbudowanie rodziny!!!

40


ałł ~ałł (Gość)17.10.2014 17:03

jemu to dodc kasy kupił dom komajn podbudował rodine jestem prawie jak jego sasad ------------głupota mało mu i malo

05


pola ~pola (Gość)13.10.2014 15:57

Nie taka znowu umieralnia skoro ludzie w liczbie 100szt dziennie przewijają się na Sorze

61


xozxoz ~xozxoz (Gość)13.10.2014 14:24

Cytuję:
Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie

"ciekawska" napisał(a):
Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie

10


gość5 ~gość5 (Gość)13.10.2014 10:24

Lekarze nie mają czasu dla chorych, ponieważ zajmują się polityką!!!

70


ciekawska ~ciekawska (Gość)13.10.2014 10:22

Gdzie pracują lekarze, którzy doprowadzili do kalectwa tego pacjenta? Proszę o informację, żeby omijać szerokim łukiem!!!

62


. ~. (Gość)13.10.2014 08:51

Trzeba mieć świadomość że firmy ubezpieczeniowe oszukują .Biednemu zawsze wiatr w oczy,, OTO POLSKA"

80


studemt ~studemt (Gość)13.10.2014 00:19

To nie jedyny przypadek. Ja kuleje prawie rok. Bo Pani z SORu wmawiala mi ze udaje.

81


Melośmiacz ~Melośmiacz (Gość)12.10.2014 23:22

Wielka szkoda tego człowieka. Wedle wszelkich wskazań, doprowadzili go do kalectwa a teraz jeszcze musi udowadniać, że nie chce wyłudzić kasy. Jesteśmy tylko od płacenia - za ubezpieczenie auta coraz wyższe stawki a jak co do czego to też dochodzić się o wszystko trzeba po sądach. Składki na NFZ nam złodziejsko zabierają a do lekarza rok oczekiwania. Bandytyzm od wielu lat. I jeszcze zwyczajne lekceważenie pacjentów przez "lekarzy". Osoba z mojej rodziny latami leczyła się u pani Korczyc - tak ją badała i leczyła na dolegliwości układu pokarmowego, że nie wykryła rozwijającego się nowotworu, nawet przed samym końcem. Po co robić badania? Szkoda pieniędzy - oto jak jest!

91


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat