Gimnazjaliści jeżdżą na Francuską Riwierę?

Tydzień Trybunalski Niedziela, 08 czerwca 201441
Według jednego z piotrkowskich radnych w mieście doszło do wynaturzenia idei szkolnych wycieczek. Ponoć dochodzi do sytuacji, że uczniowie szkół podstawowych czy gimnazjów jeżdżą na wycieczki na Francuską Riwierę. Radny oczekuje reakcji urzędników.
Ten nietypowy jak na obrady Rady Miasta temat pojawił się podczas ostatniej sesji (środa 28 maja). - Swego czasu dowiedziałem się, że studniówki to nie są imprezy szkolne. Teraz chciałbym się dowiedzieć czy wycieczki szkolne i tzw. zielone szkoły są działaniami szkolnymi? A jeżeli są, to czy miasto, w ramach kształtowania polityki oświatowej, ma wpływ na to, w jakich kierunkach się one odbywają i za jakie pieniądze - pytał radny klubu Prawica Razem Przemysław Winiarski. - Uważam, że dochodzi do wynaturzenia idei zielonych szkół i wynaturzenia idei wycieczek przez organizowanie bardzo dalekich i bardzo drogich wyjazdów w szkołach podstawowych i gimnazjach. Proszę sobie wyobrazić, że dzieci z gimnazjum jadą np. na Riwierę Francuską, z czego 2 dni jadą autobusem w jedną stronę, 2 dni w drugą stronę, 3 dni są na miejscu i płacą za to kolosalne pieniądze. Wypacza się idea wycieczki czy zielonej szkoły, dlatego że z danej klasy jedzie kilka osób i zbiera się grupę z całej szkoły. Czy chodzi o to, żeby nauczyciele gdzieś pojechali? Chodzi o to, żeby firma turystyczna porządnie zarobiła? Na pewno nie chodzi o to, żeby integrować klasę. Na pewno nie chodzi też o to, żeby nie podkreślać różnić majątkowych między rodzicami. Niestety, ale takie zjawisko ma miejsce. 
Radny sugerował, aby problem spróbować rozwiązać odgórnie, tzn. zakazać dalekich wojaży. - Na przykład na Śląsku w niektórych miejscach jest absolutny zakaz organizowania wycieczek zagranicznych. Mamy piękny kraj, powinniśmy uczyć młodzież patriotyzmu, powinniśmy uczyć ich docenienia tego, co mamy tutaj na miejscu. Oczekiwałbym w miarę możliwości od kierownictwa Referatu Edukacji zwrócenia uwagi na to zjawisko – mówił Winiarski.
Zanim odpowiedzi udzieliło kierownictwo Referatu, w dyskusję włączyli się inni radni. - 
Wobec dzieci gorzej uposażonych to jest nie fair, bo jedna grupa jedzie, później się chwali, a inni siedzą i myślą, gdzie ja się urodziłem. Powinno w tym kierunku być coś zrobione. Nasi południowi i wschodni sąsiedzi wysyłają dzieci na zieloną szkołę na łono natury lub do rolników, żeby uczyli się przy wykopkach lub przy innych pracach związanych z prowadzeniem gospodarstw – zauważyła radna Jadwiga Wójcik.
Następnie stanowisko Urzędu przedstawił Radosław Kaczmarek, kierownik Referatu Edukacji: - W każdej szkole występuje coś takiego jak program wychowawczy, który zatwierdzany jest przez organy szkoły, czyli przez dyrektora, Radę Pedagogiczną, Radę Rodziców. Organ prowadzący nie ma nic do tego, to raczej organ nadzoru pedagogicznego kontroluje te dokumenty. My jako organ prowadzący nie mamy wpływu na to, kto i gdzie wyjeżdża na wycieczki szkolne. Ja jedynie mogę apelować do dyrektorów o zdrowy rozsądek. Wpływu na to, czy jadą na Riwierę Francuska, czy do Poronina, czy do Sulejowa, nie mamy żadnego.
Radny Winiarski, swoim zwyczajem, nie dawał za wygraną. - Wycieczka szkolna czy zielona szkoła organizowane są w godzinach lekcyjnych. Biorą w tym udział pracownicy szkoły, którzy pobierają za to wynagrodzenie. Odbywa się to w godzinach funkcjonowania szkoły, a pan kierownik mówi, że to nie jest impreza szkolna? - pytał.
Radosław Kaczmarek informował, że jeśli podczas wycieczki realizowana jest podstawa programowa, to wycieczka jest imprezą szkolną. A skoro rodzice chcą, aby ich dzieci realizowały podstawę programową na Riwierze Francuskiej... Jak miałoby to wyglądać w praktyce? - Jeżeli w autokarze ćwiczą tabliczkę mnożenia, to wszystko jest w porządku – stwierdził przewodniczący Rady Miasta Marian Błaszczyński. 
Po krótkiej dyskusji radny, który wywołał temat stwierdził, że Referat Edukacji jest więc tylko po to, żeby zarządzać wydawaniem dotacji oświatowej, sprawami technicznymi, organizacyjnych i cieknącymi dachami. - Miasto nie ma żadnego wpływu na politykę oświatową prowadzoną przez placówki? - pytał. Kierownik Referatu Edukacji przyznał radnemu rację, przypominając jednocześnie, że szkoły prowadzą politykę oświatową, którą narzuca im MEN. Wygląda więc na to, że podstawa programowa może być realizowana zarówno w szkolnej ławie, jak i na Alasce.
 
as
 

POLECAMY


Zainteresował temat?

9

2


Komentarze (41)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

luzik luzikranga10.06.2014 21:13

"Al-Bundy" napisał(a):
masz poglądy lewicowe, więc pewnie moje słowa zabolały (aczkolwiek nie to miałem na celu).


Nie, Twoje sowa mnie nie zabolały - generalnie zgadzam się z twoją wypowiedzią. A lewicowy, owszem i jestem, ale w bardzo wielu kwestiach jest to lewicowość zgoła odmienna od tej, którą głoszą członkowie największej niby lewicowej partii.
Ogólnie mam też negatywny stosunek do funkcjonowania szkolnictwa, zwłaszcza wobec wybryków nauczycielstwa. I o tym także tutaj wielokrotnie pisałem.
Na koniec pomySl jeszcze o tym, czy nie powinieneS byC mi wdzięczny. Za co? Za reklamę.
Skoro myślisz o starcie z list JKM, to chyba dobrze, że ludzie będą wiedzieć, że poglądy JKM pasują jak ulał do konkretnej sytuacji - tu do zboków pasożytujących na szkolnictwie.

01


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)10.06.2014 18:19

"luzik" napisał(a):
Twoje słowa to niemal cytat z felietonu JKM zamieszczonego w "Angorze". Wodzu opublikował zieloną książeczkę czy jakiś inny katechizm, żeby żołnierze mieli pod ręką cytat odpowiedni na każdą okazję?


Ech... Wiem, że wielokrotnie podkreślałeś tutaj, że masz poglądy lewicowe, więc pewnie moje słowa zabolały (aczkolwiek nie to miałem na celu). Ale jak na chłodno przeanalizujesz, to z pewnością zgodzisz się, że faktycznie ostatnie stulecie to szerzenie poglądów lewicowych i rządy lewicy. I faktem jest, że to lewica "dobro ludzi pracy" uczyniła celem nadrzędnym (że tych ludzi pracy również równiutko okrada to osobna kwestia). Ale celem ludzkiej pracy nie jest sama praca, nie jest to, żebyśmy się narobili, upocili i byli z tego dumni. Celem jest wytwarzanie konkretnych dóbr, wykonywanie konkretnych usług - dóbr i usług o charakterze celowym, które mają konkretne zastosowanie, przeznaczenie, wartości użytkowe... A "Wodzu" twierdzi, że ważniejsze jest dobro konsumenta, a nie dobro "ludzia pracy", i trudno mu odmówić racji... Konsumentami są wszyscy; ludźmi pracy wszyscy nie są, poza tym ci co są, są nimi tylko przez część swojego życia.
Co do konkretnego przykładu ze szkołą, to będę się trzymał zdania, że celem szkoły jest wyedukowanie młodzieży, a nie zapewnianie pracy nauczycielom, czy ewaluacja (kto wymyślił takie pojęcie?!) nauczycieli...

"VIP" napisał(a):
Dodatkowo trzeba mieć na uwadze coś takiego jak program nauczania, który wymyślają mądre głowy zza biurek. MUSISZ go zrealizować, bo tak. A godzin nie przybywa, wręcz przeciwnie. Niektóre prz... edmioty tak okroili, że biedny nauczyciel pędzi z materiałem, bo inaczej nie da rady przerobić materiału.


Ano właśnie. Między innymi do tego starałem się wcześniej delikatnie nawiązać. Program nauczania jest rozpisany praktycznie co do godziny. Takie przypadki jak poprawa pracy klasowej czy szkolne wycieczki zabierają czas na jego zrealizowanie. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie klasa dodatkowo podzielona jest na dwie grupy - jeśli z jakiegoś powodu jednej grupie przepadnie lekcja, to trudno żeby nauczyciel szedł dalej z materiałem, skoro pół klasy nie będzie wiedziało o co chodzi; w przypadku lekcji plastyki, religii czy śpiewu problemu nie ma, ale w przypadku matematyki, fizyki czy chemii istotna jest kolejność przerabianych zagadnień. I teraz jeśli "biedny nauczyciel pędzi z materiałem", to mamy takie efekty, że wiele zagadnień omawianych jest "po łebku", niedokładnie wyjaśnionych, wiedza nie jest ugruntowana (choćby poprzez przerobienie zadań) - część uczniów słabo przyswoi materiał i zniechęci się do dalszej nauki... I tak oto odbębnia się robotę, byle w papierach się zgadzało. Jak można było tak spieprzyć cały system edukacji?

11


luzik luzikranga09.06.2014 23:31

"Al-Bundy" napisał(a):
sto lat lewackich ideologii (gdzie najważniejszy jest "ludź pracy") wywróciło postrzeganie rzeczywistości do góry nogami.


Twoje słowa to niemal cytat z felietonu JKM zamieszczonego w "Angorze". Wodzu opublikował zieloną książeczkę czy jakiś inny katechizm, żeby żołnierze mieli pod ręką cytat odpowiedni na każdą okazję?

22


tutaj tutajranga09.06.2014 21:49

Moim zdaniem problemem nie jest ZBYT łatwy dostęp do wiedzy, ale nieumiejętność selekcji informacji i nieumiejętność korzystania z nich.
Technologia idzie w nieprawdopodobnym tempie; szkoła i jej "priorytety" nie zmieniają się.
Nauczyciel dzisiaj powinien uczyć korzystania z informacji, zamiast je dostarczać, często w nieporadny sposób. Bo informacji uczeń to sobie jest sam w stanie dostarczyć, aż mu mózg spuchnie.

30


VIP VIPranga09.06.2014 21:42

@Al Bundy
Trafiłeś w 10. :) Niestety...Żebyś wiedział ile papierów (i dodatkowo to samo w wersji elektronicznej) trzeba składać do Urzędu Miasta, Starostwa, ZUS-ów, US itp., itd. Nauczyciel ma tonę dokumentów do wypełnienia. Jakieś ewaluacje itp., itd.
Dodatkowo trzeba mieć na uwadze coś takiego jak program nauczania, który wymyślają mądre głowy zza biurek. MUSISZ go zrealizować, bo tak. A godzin nie przybywa, wręcz przeciwnie. Niektóre przedmioty tak okroili, że biedny nauczyciel pędzi z materiałem, bo inaczej nie da rady przerobić materiału.
Myślę, że problemem jest (wiem, że zabrzmi to paradoksalnie, ale uważam, że tak jest)zbyt łatwy dostęp do wiedzy. Teraz nie trzeba czytać książek, szukać materiałów do pracy magisterskiej, eksperymentować samemu. Kurczę, ja się uczyłem nawet robiąc ściągi! Bo je ręcznie pisałem na karteczkach i zawsze coś w głowie zostało. ;) Teraz włączasz neta, w sekundę masz wszystko. Nawet tego nie czytają. Zero pomyślunku. Internet i komputer robią wszystko za nich. I nie jestem żadnym zgredem, który nie docenia nowych technologii. Doceniam i to bardzo. Ale nic nie zastąpi logicznego myślenia. Ktoś w końcu te maszyny zrobił, prawda?
No i kochani rodzice uważający swoje dzieci za chodzące ideały. Dzieciaki mogą chlać i ćpać pod ich nosem, a oni i tak tego nie zauważą.

40


nastoletniapara ~nastoletniapara (Gość)09.06.2014 18:44

BRAWO PaniePrzemysławie 101% racji

40


tutaj tutajranga09.06.2014 18:14

Mądry nauczyciel jest zbędny: za wiele mógłby nauczyć. Mądrego nauczyciela nie uniszczysz papierologią, bo mądry nauczyciel sobie ze bzdurą, śmiejąc się, poradzi raz dwa. Mniej mądremu papiery zajmą 7/8 czasu pracy. Głupi się rozpłacze i przeklnie uczniów, że mu zabierają czas...

30


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)09.06.2014 15:27

"VIP" napisał(a):
Myślisz, że nauczyciel w czasie wakacji i "dni wolnych" nic nie robi tylko się obija?


Nie myślę tak. Ale wiem, że obecnie w szkołach jest za dużo papierologii. Czemu nauczyciel nie może po prostu uczyć? Czemu musi tracić dodatkowy czas na prowadzenie teczek z jakąś bzdurną dokumentacją, na realizację jakichś durnych wydumanych projektów? Przywiązuje się wagę, by "w papierach" wszystko było "cacy", tymczasem młodzież coraz głupsza. Książek już prawie nikt nie czyta. Uczniowie szkół średnich, a nawet studenci mają problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Polecam cykl filmów "Matura to bzdura" - gdybym nie widział, to bym nie uwierzył, że poziom wiedzy (i to tej podstawowej) jest u niektórych tak żenująco niski.
Gdzieś w tej całej biurokracji nasze szkolnictwo się pogubiło, zapomniało po co tak naprawdę istnieje...
Jest to o tyle dziwne, że jeszcze niedawno szkoły miały do dyspozycji jedynie tablice i kredę, proste pomoce dydaktyczne; od czasu do czasu uczniom puszczono film z projektora. Obecnie szkoły są wyposażone w multimedia, dostęp do wiedzy jest na wyciągnięcie ręki, w internecie - a absolwenci wychodzą coraz głupsi! Nauczyciele niby zawaleni robotą... jak się ma jedno do drugiego? Czy tylko ja mam wrażenie, że wysiłek nauczycieli kierowany jest w znacznym stopniu nie tam, gdzie potrzeba?

40


do Karola ~do Karola (Gość)09.06.2014 14:32

Piszesz ile to zarabiają nauczyciele w Czechach,ale czy też pracują trzy godziny dziennie,chyba nie.

40


kociak ~kociak (Gość)09.06.2014 13:25

Zielone szkoły i wycieczki zagraniczne organizują panie nauczycielki, które chcą sobie zrobić wakacje przed wakacjami, ciągle jeżdzą te same, można to przecież sprawdzić, jak w gimnazjum o którym mówi pan Winiarski. A rodzice nie chcąc aby dziecko było gorsze od innych płacą słono za te wyjazdy.

41


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat