O znikających elektrowniach wiatrowych na granicy gmin Rozprza i Sulejów poinformował nas czytelnik. Pojechaliśmy na miejsce, by sprawdzić, czy ich demontaż rzeczywiście ma miejsce. Zastaliśmy specjalny dźwig do stawiania wiatraków i leżące na ziemi maszty elektrowni.
- Właściciel wspominał nam, że stara się o ich usunięcie. Z tego, co wiem, zgłosił ich rozbiórkę i przystępuje do demontażu – tłumaczy Tomasz Binek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Jak dodaje, nie istnieje żaden obowiązek uargumentowania i uzasadnienia tego typu decyzji. - To jego wola - podkreśla inspektor. Warto przypomnieć, że to ta sama działka, na której 17 marca runął jeden z dziewięciu wiatraków. Okoliczności tego zdarzenia od początku są dość niejasne.
- Wygląda to tak, jakby ktoś dokonał cięcia nad śrubami, nie widziałem jeszcze przypadku, żeby spawy odeszły tak równo, mam również pewne obiekcje dotyczące pozostałych wiatraków, je też musimy zbadać. Nie przypominam sobie podobnej sytuacji w naszym regionie – mówił wówczas Tomasz Binek.
Okazuje się, że przyczyna runięcia masztu do tej pory nie została wyjaśniona. Jak udało nam się ustalić, policja cały czas prowadzi w tej sprawie czynności wyjaśniające – choćby to, czy na miejscu nie doszło do sabotażu i celowego podcięcia korpusu wiatraka, albo czy nie nastąpiło zwykłe "zmęczenie materiału", co spowodowało pęknięcie masztu po obwodzie. - Będę w tej sprawie występował do policji, czy funkcjonariusze ustalili przyczyny tego zdarzenia – zapowiedział inspektor. - Jeżeli ich nie otrzymam, a może się tak zdarzyć, przyjmiemy, że doszło do katastrofy budowlanej i nastąpiło na przykład uszkodzenie mechaniczne, powodujące osłabienie ścianki korpusu – mówi.