Drogo, drogo, coraz drożej...
29 złotych od osoby wynosi w tym roku stawka za śmieci w Piotrkowie. Stawka horrendalna, szczególnie biorąc pod uwagę to, ile za śmieci płaciliśmy jeszcze 2-3 lata temu. Z roku rok za odbiór i zagospodarowanie odpadów w całym kraju płacimy coraz więcej. W stosunku do poprzednich lat podwyżki sięgają kilkudziesięciu procent. Jeśli weźmiemy pod uwagę rekordową inflację, szalejącą drożyznę i ciągle rosnące koszty to przyszłość – mówiąc delikatnie – nie jawi się w jasnych barwach. Bogumiła Szczukocka z firmy JUKO, która od lat zajmuje się odbiorem odpadów, zwraca uwagę na rosnące koszty przedsiębiorstw. - Podwyżki cen mediów, w tym przede wszystkim paliw i prądu, do tego wzrost najniższej krajowej, na pewno wpłyną na cenę odbioru odpadów. W tej chwili jeszcze trudno ocenić w jakiej wysokości, ponieważ nie mamy wszystkich danych bazowych do ustalenia wielkości podwyżki – wyjaśnia.
Dokładnie rok temu miejscy urzędnicy zdecydowali, że umowy z firmami odbierającymi śmieci zostaną podpisane tylko na 2021 rok. Oznacza to, że od 1 stycznia trzeba szukać nowych wykonawców, którzy zaoferują nowe – zapewne wyższe – ceny. W magistracie ogłoszono już przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych w 2022 roku. Urzędnicy znów zdecydowali, że nowe umowy będą obowiązywać tylko przez rok. Taką decyzję tłumaczą przede wszystkim chaosem na rynku odpadowym. - Trudno twierdzić jednoznacznie czy ceny dzięki dłuższemu okresowi byłyby niższe, ponieważ poprzedni 4-letni przetarg ogłaszany był w dobie stabilności systemu – przekonują.
W nowym roku nie przewidziano zwiększenia częstotliwości wywozu śmieci ani zmian w podziale na sektory. W magistracie nie chcą mówić nawet o hipotetycznych stawkach, dopóki oferty w przetargu nie będą otwarte, ale – biorąc pod uwagę skokowo rosnące ceny śmieci w ostatnich latach – należy się spodziewać kolejnej, być może nawet drastycznej, podwyżki.
Światełko w tunelu...
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej – tak w skrócie można byłoby opisać to, co nas czeka i odbija się na naszych portfelach. Jak w tych wszystkich złych informacjach znaleźć jakiś promyk nadziei? Ten dają niedawne zmiany w prawie odpadowym. Najważniejszą z nich jest umożliwienie prezydentom dopłacania do systemu śmieciowego. Do tej pory system miał się bilansować. Oznaczało to, że ceny za wywóz śmieci de facto dyktowała firma, która zgłaszała się do przetargu. Kwota, którą oferowała oraz koszty obsługi systemu dzielone były na liczbę zadeklarowanych mieszkańców i tak wychodziła stawka, którą płacimy. Dzięki zmianom, włodarze miast i gmin będą mogli do odbioru śmieci dopłacić z miejskich pieniędzy, co pozwoli zmniejszyć opłaty ponoszone przez mieszkańców.
Wprowadzone zmiany spotkały się z ogromną krytyką ze strony środowiska samorządowego. Włodarze miast i gmin podkreślają, że nowelizacja ustawy jest bardzo niebezpieczna, ponieważ przerzuca na samorządy sfinansowanie drastycznie rosnących kosztów systemu gospodarowania odpadami komunalnymi. - Jest to kolejne rozwiązanie, które bezpośrednio uderza w budżety samorządów – mówią praktycznie jednym głosem. Suchej nitki na nowelizacji ustawy nie zostawia prezydent Piotrkowa Krzysztof Chojniak. - Świadomie chce się rozmyć odpowiedzialność za system śmieciowy w kraju, i sprawić, aby w oczach mieszkańców to samorządy były winne wysokich cen za śmieci. Mimo że na tworzenie systemu nie mają żadnego wpływu – komentuje prezydent Piotrkowa i wylicza. - Na koszty systemu największy wpływ mają: tzw. "opłata środowiskowa" (ustalana przez Ministerstwo Klimatu), stale rosnące ceny energii czy podnoszony poziom wynagrodzenia minimalnego. Są to składowe, na które samorząd nie ma żadnego wpływu. Ustalają je politycy w Warszawie – podkreśla.
Obawy o populizm
Prezydent Chojniak mówi, że nowe rozwiązania są antyekologiczne, ponieważ nie uczą mieszkańców ograniczania produkcji odpadów, ale jako największe zagrożenie wskazuje stworzenie podłoża do głoszenia populistycznych haseł. - Bez wątpienia będą miały miejsce – inspirowane przez lokalną opozycję – naciski społeczne, aby samorządy dopłacały do śmieci. Niejedna gmina ulegnie takim naciskom. Będzie to skutkować zwiększaniem presji społecznej na włodarzy miejscowości, w których do śmieci nie będzie dopłat. Nie można wykluczyć, że będziemy mieli do czynienia z efektem domina: kiedy jedna z gmin zdecyduje się na dopłatę, inne – ze względu na naciski, w tym społeczne – będą musiały iść tą samą drogą – obawia się prezydent Chojniak, który sam wzbrania się przed deklaracją, którą drogą podąży Piotrków.
Warto mieć świadomość, że pieniędzy na ewentualne dopłaty miasto nie weźmie z nieba ani ich nie dodrukuje. Jedynym wyjściem jest rezygnacja z innych wydatków, np. inwestycyjnych. – Brak dopłat będzie skutkował niezadowoleniem mieszkańców. Z kolei dopłaty będą rzutować na rezygnację z innych zadań. Rezygnację z zadań, o które proszą Ci sami mieszkańcy, którzy mają płacić za śmieci – mówi obrazowo prezydent i podsumowuje. - My mamy świadomość zagrożeń, jakie za nowelizacją systemu „śmieciowego" się kryją, ale czy mają ją mieszkańcy? Nie sądzę.
Opozycja ma swoje pomysły
- Musimy rozwiązać problem ceny śmieci. Z jeden strony istnieje możliwość dopłacania do ich odbioru, ale również – a w zasadzie przede wszystkim - można zacząć realizować te usługi osobiście przez miasto. Są w kraju dobre przykłady takich działań – mówi radna Marlena Wężyk-Głowacka, podkreślając, że ze znalezieniem pieniędzy na ewentualne dopłaty władze nie powinny mieć żadnych problemów. - Skoro znajdują się fundusze na różne „dziwne”, niekoniecznie potrzebne, projekty to na tak istotną sprawę pieniądze muszą się na znaleźć.
Radna zwraca uwagę także na konieczność zmian w całym systemie obsługi śmieci w Piotrkowie. - Problemem jest także słaba weryfikacja listy osób, które złożyły deklaracje śmieciowe. Mam wrażenie, że jest część osób, która w tych deklaracjach zwyczajnie oszukuje lub robi to nieświadomie. Efekt jest taki, że ci uczciwi piotrkowianie muszą płacić za tych, którzy oszukują. Miasto musi się również zastanowić nad częstotliwością odbioru śmieci. Wielu mieszkańców wskazuje, że nie ma fizycznych możliwości przechowywania śmieci tak długo. Warto byłoby także zwiększyć świadomość właścicieli domów jednorodzinnych w celu kompostowania części śmieci we własnym zakresie. Warto za to zaproponować konkretną finansową zachętę – podsumowuje.
Radny Łukasz Janik także uważa, że miasto powinno dopłacić do śmieci, choć – jego zdaniem – nie będzie to możliwe, ponieważ Piotrkowa na to nie stać. - Miasto jest tak bardzo zadłużone, że prawdopodobnie nie ma pieniędzy na dopłacanie do systemu – mówi radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Łukasz Janik proponuje inne rozwiązanie, które - jego zdaniem - mogłoby znacząco wpłynąć na obniżenie stawek. - Miasto powinno utworzyć nową spółkę lub rozszerzyć działalność którejś z istniejących. To pozwoliłoby znacząco obniżyć koszty – przekonuje i jako przykład podaje miasto Chełm, w którym stawka za śmieci wynosi 10.90 od osoby, a za odbiór odpadów odpowiada właśnie spółka gminna. - Firmy, które obsługują trzy sektory w mieście, zarabiają na mieszkańcach miliony złotych. Gdyby miasto prowadziło tę usługę, to piotrkowianie ponosili by tylko niezbędne koszty a stawka byłaby mniejsza. Tą drogą podąża teraz Tomaszów Mazowiecki, który już kupił swoje śmieciarki – podkreśla radny Janik.
Ile zapłacimy?
Ile za śmieci w Piotrkowie zapłacimy od stycznia? Na to pytanie chyba nikt nie jest w stanie w tej chwili odpowiedzieć. Wszystko powinno rozstrzygnąć się jeszcze w tym miesiącu, ponieważ wiele wyjaśni się po otwarciu ofert w przetargu, które zaplanowano na 22 października. Biorąc pod uwagę, że wszystko drożeje trudno być optymistą. Wydaje się, że nawet gdy władze miasta zdecydują się dopłacić do systemu śmieciowego, to i tak utrzymanie aktualnej stawki będzie należało traktować w kategoriach sukcesu, i to niemałego.