Pani Ewa zgłosiła się na SOR w Piotrkowie Trybunalskim po tym, jak poczuła się źle, miała duszności i była osłabiona. Kilka lat temu miała zawał serca, leczyła się kardiologicznie. Szpital tego dnia jej nie przyjął. Lekarze stwierdzili, że owszem, wymaga hospitalizacji, ale nie jest nagłym przypadkiem, w związku z czym przyjmą ją po otrzymaniu wyników testu na koronawirusa. Na te czekano dwa dni – czytamy na portalu tvn24.pl. Wynik był negatywny, a rodzina kobiety dostała informację, że po południu może zgłosić się do szpitala. Wtedy jednak jej stan się pogorszył. Wezwano do niej karetkę. Niestety kobieta zmarła.
Jak podaje portal, partner pani Ewy nie może się pogodzić z tym, że kobieta nie została wcześniej hospitalizowana i zarzuca lekarzom zaniedbania. - Potraktowali ją po prostu źle – mówi w wypowiedzi dla tvn24.pl.
Wystąpiliśmy o stanowisko szpitala w tej sprawie. Rzecznik prasowy Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Bartłomiej Kaźmierczak informuje, że w niedzielę (1 listopada) pacjentka trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy. - Została przyjęta, przebadana, miała konsultację kardiologiczną – dodaje. - Mimo wielu zaburzeń zdrowotnych, jakie posiadała ta pacjentka, miała przeprowadzoną dość dogłębną analizę kardiologiczną trwającą ok. 6 godzin.
Rzecznik SSW podkreśla, że pacjentka nie wykazywała objawów kwalifikujących ją do pilnego przyjęcia do szpitala. Kobieta została zapisana na możliwie najbliższy termin, tj. na wtorek 3 listopada. - Lekarz prowadzący tę pacjentkę nie zdiagnozował u niej stanu zagrażającego życiu – wyjaśnia dalej B. Kaźmierczak. - Był to stan, który jak najbardziej kwalifikował ją do hospitalizacji, natomiast nie był to przypadek pilny. Oczywiście w związku z aktualną sytuacją epidemiologiczną odbył się standardowy wymaz w kierunku koronawirusa. Lekarz próbował skontaktować się z pacjentką we wtorek (3 listopada) rano, niestety dwukrotnie mu się to nie udało, pacjentka nie odebrała telefonu. Oddzwoniła ok. godz. 11 na Oddział Kardiologiczny i usłyszała informację o ujemnym wyniku testu. Rozmawiała z nią pielęgniarka tego oddziału. Z moich informacji wynika, że pacjentka pozytywnie odebrała informację o negatywnym wyniku, po czym potwierdziła swoją wizytę tego dnia (3 listopada) w szpitalu. Co istotne, podczas tej rozmowy telefonicznej nie wspomniała nic o tym, że stan jej zdrowia się pogorszył. Dodam tylko, że od 1 do 3 listopada pacjentka nie kontaktowała się ze szpitalem i nie informowała o pogarszającym się stanie zdrowia.
Rzecznik placówki zaznacza również, że oczekiwanie na wynik testu nie miało tak naprawdę w tej sprawie żadnego znaczenia, ponieważ gdyby pacjentka znalazła się w stanie zagrażającym życiu i gdyby potrzebna była pilna hospitalizacja, na pewno - pomimo obowiązkowego testu na koronawirusa - zostałaby przyjęta do szpitala natychmiast.
Po sygnale medialnym dotyczącym śmierci 48-letniej pacjentki Łódzki Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia podjął działania zmierzające do wyjaśnienia sytuacji. Sprawa została przekazana do Terenowego Wydziału Kontroli. - Ani dzisiaj, ani w dniach wcześniejszych ŁOW NFZ nie otrzymał żadnej skargi od Rodziny Pacjentki - mówi Magdalena Góralczyk z Zespołu Komunikacji Społecznej Łódzkiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia. - Przypominamy wszystkim pacjentom, że odmowa leczenia czy problem z jego uzyskaniem może i powinien być zgłaszany pod numerem Telefonicznej Informacji Pacjenta 800 190 590 lub bezpośrednio do właściwego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.