Wszystko przez pieniądze, których gmina nie ma. Nieduża szkoła w Stobnicy w tej chwili liczy około 70 dzieci. Łączenie klas spowodowałoby oszczędności - twierdzą władze gminy i dodają, że podobne rozwiązanie od siedmiu lat funkcjonuje w Szkole Podstawowej w Bąkowej Górze. Sprawdza się i nikomu to nie przeszkadza. Zmniejszająca się liczba dzieci powoduje, że coraz trudniej utrzymać niewielką placówkę. Rodzice uczniów i ich nauczyciele widzą wiele wad tego pomysłu.
I właśnie te ostatnie przedstawili podczas środowego spotkania w Urzędzie Gminy. Uczestniczyli w nim rodzice i nauczyciele szkoły w Stobnicy. Reprezentantami gminy byli wójt gminy Ręczno Piotr Łysoń oraz Zofia Karlińska, inspektor do spraw edukacji w ręczyńskim urzędzie.
- Łączenie klasy zerowej z pierwszą jest dla nas nie do przyjęcia - mówili podczas środowego spotkania rodzice i nauczyciele dzieci. - Łączenie pozostałych w jedną też nie jest dobrym pomysłem, bo każda z klas ma inny program nauczania. Inne są sprawdziany na koniec roku - dodają.
- Jest to pomysł narażający dzieci na niebezpieczeństwo. Poza tym nie wyobrażamy sobie, jak to miałoby wyglądać w praktyce. Dzieci z zerówki mają być skupione przede wszystkim na zabawie. Pierwszaki powinny uczyć się czytać i pisać. W programie zerówki jest to zabronione. Zajęcia w zerówce polegają głównie na zabawie, tu niepotrzebne są ławki. W pierwszej to już nauka. Miejsca do siedzenia są konieczne - argumentują rodzice i nauczyciele.
- Poza tym w Szkole w Stobnicy nie ma takiej sali, która pomieściłaby jednocześnie 23 dzieci. Nie ma tam warunków lokalowych - dodaje jeden z nauczycieli ze wspomnianej placówki.
Władze gminy tłumaczą, że podobne rozwiązanie zostało zastosowane w placówce w Bąkowej Górze, małej szkole, w której klasy łączone są od siedmiu lat. W Stobnicy byłaby to sytuacja tymczasowa.
- Chcielibyśmy wprowadzić takie zmiany na rok, bo zmusiła nas do tego sytuacja. Nowa reforma oświaty spowodowała, że w danym roku do szkół idą trzy roczniki. To są automatycznie większe koszty utrzymania. Musimy stworzyć nowe oddziały, zapewnić pomoce itd. Łączenie klas wprowadziłoby spore oszczędności. W tej chwili nie jestem w stanie określić, jak duże, bo to kompetencja pani skarbnik. Gmina nie ma pieniędzy i w tej kwestii nie jesteśmy w stanie nic zrobić - mówi Zofia Karlińska, inspektor do spraw edukacji w Urzędzie Gminy w Ręcznie.
O braku finansów wielokrotnie mówił wójt. W funkcjonowaniu placówki nie widzi problemu.
- To nie są problemy w funkcjonowaniu placówki tylko kłopoty finansowe gminy. Chcemy wprowadzić kosmetyczne zmiany właśnie ze względu na problem finansowy, z jakim boryka się gmina. Szkoły w Stobnicy i Bąkowej Górze nadal będą funkcjonowały na tych samych zasadach (jako 0 - 6), tylko na jeden rok zostaną połączone klasy. Nie będziemy likwidować tych placówek, czego boją się rodzice.
- Obawiamy się, że takie zmiany to przymiarka do likwidacji szkół w Stobnicy i Bąkowej Górze. Wójt powiedział, że na razie takiego zamiaru nie ma, ale straszenie ze strony gminy zamknięciem tych placówek odbywa się od jakiegoś czasu - mówi jedna z mam ucznia szkoły podstawowej.
Środowe spotkanie zostawiło w głowach rodziców wiele znaków zapytania. Twierdzą, że nadal nie wiedzą, co dalej z ich dziećmi. Liczą, że kolejna rozmowa, tym razem już z przedstawicielami Rady Gminy, skarbnikiem i wójtem przyniesie więcej konkretów.
- Nie jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego spotkania (środa 18 maja), bo nadal nic nie wiemy, nie znamy decyzji gminy. Chcemy wiedzieć, co dalej z małymi dziećmi z klasy pierwszej i zerowej. Chcemy deklaracji, że szkoły, o których mowa, nie zostaną zamknięte - mówi nauczyciel ze szkoły w Stobnicy.
- Wójt mówi, że decyzje o łączeniu klas spowodowane są m.in. brakiem pieniędzy na ten cel. Zadłużenie gminy też ma znaczenie. Dlaczego moje dziecko ma ponosić konsekwencje za błędne decyzje władz gminy. To nie jego wina, że wybrani źle rządzili - dodaje mama ucznia.
Ewa Ziółkowska, piotrkowska radna i przewodnicząca piotrkowskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego, zna problem, jaki zaistniał w Ręcznie. Zna też te, które pojawiają się w innych gminach. Jako przewodniczącą ZNP, zgodnie ze statusowymi zadaniami związku, interesują ją głównie losy pracowników placówki. Jednak rozumie problemy wójtów z utrzymaniem małych szkół w niewielkich miejscowościach.
- Problem małych szkół jest ogromny. Nie dziwi mnie, że wójtowie i burmistrzowie chcą zamykać szkoły, które mają po 30 uczniów i kilkunastu nauczycieli. Taka szkoła jest nie do utrzymania. Bronię szkół, ale uważam, że dzieci w XXI wielu powinny uczyć się w godziwych warunkach, w dobrze wyposażonych placówkach. One muszą wiedzieć, jak wygląda świat. Kiedy są zamknięte w małej szkole w niewielkiej miejscowości, jest to bardzo trudne - mówi Ewa Ziółkowska.
Rodzice jednak nie wyobrażają sobie likwidacji szkół. Chcą, by ich dzieci chodziły do szkół w swoich miejscowościach, choćby ze względu na dojazdy.
Jak rozwiąże się problem szkoły w Stobnicy? Rodzice i nauczyciele mają nadzieję na pomyślne dla nich rozwiązanie sprawy. Wójt liczy na kompromis, który będzie wpasowany w realia finansowe gminy.
Ewa Tarnowska
***
- Dostajemy 2 mln 900 tys. zł, a na same płace dla nauczycieli wydajemy ok. 3 mln 100, nie licząc utrzymania szkół i obsługi. Jeśli wszystkie pieniądze gminne, jakimi dysponujemy, będziemy wtłaczać w edukację, to nie będzie funduszy na inne inwestycje, np. drogi - wyjaśnia wójt gminy Piotr Łysoń.
- Konferencja prasowa prezydenta Piotrkowa
- Jesienny koncert w piotrkowskim MOK-u
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa