"Bez Pana Jezusa nie ma tych świąt". O komercjalizacji Bożego Narodzenia

Strefa FM Wtorek, 26 grudnia 201727
Na czym polega prawdziwa magia Bożego Narodzenia? Już od początku grudnia jesteśmy bombardowani świątecznymi piosenkami i reklamami, kuszeni wyjątkowymi promocjami w centrach handlowych, a przez to przestajemy się skupiać na tym, co najważniejsze. O komercjalizacji Bożego Narodzenia rozmawialiśmy z ojcem Gracjanem Kubicą, gwardianem klasztoru Bernardynów w Piotrkowie Trybunalskim.

Święta z roku na rok coraz bardziej zatracają duchowy sens i przekształcają się w wydarzenie marketingowe. Co jest tego główną przyczyną?

 

Myślę, że za wszelką cenę chcemy, aby te święta rozpoczęły się wcześniej i to jest główny problem, z którym musimy sobie poradzić. W Kościele jest taki specjalny okres, Adwent, który ma nas przygotować do zbliżających się narodzin Chrystusa. To czas, aby się wyciszyć, pościć, ale przede wszystkim otworzyć serce. Dlatego moim zdaniem te zbyt wcześnie ubierane choinki i strojone szopki nie powinny mieć miejsca, bo zabiorą nam to, na co czekamy. Już nas to nie zaskoczy. Zachowujemy się tak, jakbyśmy chcieli, by Pan Jezus urodził się wtedy, kiedy nam odpowiada. A przecież jest jeden konkretny termin.

 

Pan Jezus przyszedł na świat w skromnej stajence, w ubóstwie i chłodzie. Tymczasem my uwielbiamy ze sobą rywalizować - kto przyrządzi więcej potraw, kto kupi bardziej okazałe prezenty, czyja choinka będzie piękniejsza. Skąd takie odejście od tradycji i istoty tych świąt?

 

Komercja napędza te święta. Gdyby nie było tylu kupujących, nie byłoby też tak wielu produktów, konkurencji, zgiełku, pośpiechu. Ale musimy pamiętać, że bez Pana Jezusa nie ma tych świąt. To nie są święta choinki i prezentów, to jest Boże Narodzenie. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie te świąteczne stroiki mają swoją konkretną wymowę. Drzewko, które co roku przystrajamy, nawiązuje do drzewa z raju. Kuliste bombki symbolizują jabłka, które zerwali pierwsi ludzie. Zbawiciel przychodzi właśnie po to, żeby ten pierworodny grzech odkupić. Nie zapominajmy więc o symbolach religijnych, ale sięgajmy po nie w odpowiednim czasie.

 

Rzeczywiście lubimy się otaczać tymi symbolami, ale czy pamiętamy co one oznaczają?

 

Dobrze, że symbole świąt pojawiają się nie tylko w domach, ale i w miejscach pracy, na ulicach i w hipermarketach. Ale nasze zachowanie często wskazuje, że zapominamy o ich wymowie. Nawet fakt, że coraz częściej wyjeżdżamy podczas świąt na narty czy w tropiki świadczy o tym, że uciekamy od tradycji. Nie mam nic przeciwko temu, ale czy nie ważniejsze jest, by usiąść z rodziną przy stole, przygotować dodatkowe nakrycie, przełamać się opłatkiem? Wybaczyć sobie wszystkie urazy? Nauczmy się otwierać serca dla Tego, który przychodzi. Wtedy On zacznie w naszym życiu działać i zmieni nas na lepsze, a o to przecież chodzi. W okresie świątecznym powinniśmy stawać się lepsi, a nie bardziej zabiegani, zagubieni i zatraceni w tym, co się wokół nas dzieje.

 

Rozmawiała Milena Nowakowska


Zainteresował temat?

3

1


Zobacz również

reklama

Komentarze (27)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

JTTM ~JTTM (Gość)27.12.2017 19:45

No, to teraz do klawiatur, wszystkie świętoszki i "dobra zmiano"!
W każdym człowieku jest tęsknota za dobrem; Bóg jest Ojcem, który czeka na każdego bez wyjątku, niezależnie od dotychczasowych poglądów i tego, co w życiu zrobił. Takie jest zresztą przesłanie świąt Bożego Narodzenia – mówi w obszernej rozmowie z Onetem metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/abp-jedraszewski-w-kazdym-czlowieku-jest-tesknota-za-dobrem/hn81dnz
No, to teraz do klawiatur, wszystkie świętoszki i "dobra zmiano"!

20


antykler ~antykler (Gość)28.12.2017 09:29

Gracjan, bzdury. Najważniejsze dla mnie jest spędzenie czasu z dawno nie widzianymi bliskimi. A ta cała katolicka otoczka nie jest mi do niczego potrzebna.

31


gość ~gość (Gość)27.12.2017 18:42

Po raz kolejny spędziłem te święta sam i jestem zadowolony.Po co sie dzielić opłatkiem z wrogami?To tak sztuczne że hej.

02


johnatan lincoln ~johnatan lincoln (Gość)27.12.2017 16:00

Panie Gracjanie, zwyczaj pozostawiania dodatkowego nakrycia przy stole ma pogańskie korzenie... Kiedyś zostawiano takie miejsce dla zmarłego. Nijak się to ma do wiary chrześcijańskiej.
Dodatkowo w Piśmie Świętym nie ma słowa o jabłku, które niby symbolizują bombki.
Zerwanie "owocu" przez Ewę oznacza sięgnięcie po zło. Mimo Bożego ostrzeżenia, Ewa przeciwstawiła się Bogu i sięgnęła po "zakazany owoc".
Pięknie ksiądz mówi o zagubieniu, zatraceniu... Może wypadało by zdjąć skarbonki z napisem "ofiara", które stoją na każdym rogu przy szopce w waszym kościele....

81


gość ~gość (Gość)26.12.2017 15:48

Największą komercjalizacja Jezusa to kościół najchętniej byście brali te pieniądze byle ludzie nie wydawali je na komercjalne święta bo kościołów coraz więcej a ludzi w nich coraz mniej

125


JanekJ ~JanekJ (Gość)26.12.2017 14:53

To oczywiście prawda, ale jest to też dobry przyczynek do refleksji na temat miejsca tzw. konsumizmu w naszej współczesności. Gdybyśmy bowiem poszli ściśle za głosem Kościoła, nawołującego do umiaru w materialnym wymiarze świąt, a także po prostu poszli sobie po rozum do głowy, to być może doszlibyśmy do wniosku, że nam wcale nie jest potrzebne np. jeszcze większe HD, 3D, 5D, jeszcze nowsza komórka, sterta niepotrzebnych prezentów i wszelakiego jadła, którego potem nie ma kto zjeść i mnóstwo innych hałaśliwie reklamowanych dóbr, a tym samym wydalibyśmy na święta nie dwadzieścia miliardów (bo tyle podobno wydajemy) tylko np. 5 mld zł. skupiając się na duchowym wymiarze świętowania. Gdybyśmy na dodatek do głowy po rozum chodzili częściej i kupowali tylko to, co nam jest rzeczywiście niezbędne, to... z pyszna by się miała napędzana u nas głównie popytem wewnętrznym, gospodarka! Siłą napędową systemu kapitalistycznego jest bowiem z jednej strony rozrzutność konsumentów, a z drugiej chciwość (jeden z Grzechów Głównych!) bogaczy, którzy zawsze chcą więcej. Gdybyśmy przestali kupować, albo gdyby bogaci nie chcieli się dalej bogacić, system by się zawalił! Mielibyśmy gigantyczne bezrobocie i ogromną recesję, a w konsekwencji też nie mielibyśmy co rzucić w niedzielę na tacę! Jak to wszystko pogodzić z Ewangelią?... Jak to jest np. z tym uchem igielnym?... (A mając na uwadze akcenty w nauczaniu Kościoła można domniemywać, że to nie worek pieniędzy na plecach, ale np. prezerwatywa w kieszeni będzie bardziej zawadzać przy wejściu do Królestwa Niebieskiego...) Mamy tam z jednej strony "dobrego Samarytanina", o którym M. Thatcher powiedziała, że niewiele by zrobił nie mając pieniędzy, mamy Józefa z Arymatei, który będąc bogaczem wytrwał do końca przy Mistrzu (co ciekawe z Nikodemem - człekiem dla odmiany: uczonym!), z drugiej strony mamy zaś Łazarza i owo "ucho igielne". Mamy "rozdaj wszystko, co masz" i mamy "czyńcie Ziemię sobie poddaną" i wesele w Kanie Galilejskiej, które jest też swego rodzaju apologią materialnego dostatku, a odniesienie tego wszystkiego do naszych czasów może być bardzo inspirujące, choćby dlatego, że gospodarka wolnorynkowa nie znosi umiaru, wstrzemięźliwości. Żeby to się kręciło, ludzie ciągle muszą chcieć więcej! W USA to podobno kupowanie jest czymś w rodzaju aktu patriotycznego, bo kupując nakręca się gospodarkę i stwarza miejsca pracy. Ja natomiast nie znoszę kupowania, jestem zdecydowanie zakupowym anorektykiem! Nie kręcą mnie promocje, reklamy iu wyprzedaże (które są zresztą chyba w większości zręcznym chwytem marketingowym, a nie żadną super okazją!), a już w ogóle nie rozumiem życia na kredyt. Może więc grzeszę nie wydając pieniędzy i tym samym nie przyczyniając się np. do tworzenia miejsc pracy?... Przydałaby się na ten temat odważna refleksja, ale ze świecą szukać np. ambon, z których takie tematy się porusza. Nie tylko zresztą problematyka ekonomiczna (a ileż tu dylematów moralnych!), ale mnóstwo innych zjawisk i zachowań o złożonych reperkusjach etycznych nie znajduje się zazwyczaj w obszarze zainteresowań duszpasterzy (jeśli tylko wszystko dzieje się z dala od alkowy...). Raczej słyszymy tzw. "mocne słowa" (a ja zdecydowanie wolę nie "mocne", lecz mądre słowa!) np. o "obronie życia od chwili poczęcia", albo "obronie rodziny, która dziś jest atakowana", czy też przeciw in vitro, albo... przeciw komercyjnemu przeżywaniu świąt. A więc standard, bo każdy ksiądz wie, że wpisywanie się w ten standard jest dla niego bezpieczne. (Ksiądz chodzący po kolędzie powiedział mi kiedyś, że jak coś więcej powie z ambony, to później ma kłopoty... A mówił mądre, odważne kazania, tylko że... jakoś go prędko przeniesiono do innej parafii...) Mi św. p. Ks. Abp Życiński życzył znalezienia w Kościele "wspólnoty refleksji" jako leku na moje duchowe rozterki. Może był - O. Gracjanie - wielkim optymistą sądząc, że taką wspólnotę znaleźć w Kościele można?...

92


Maciuś ~Maciuś (Gość)27.12.2017 12:03

I bez jedzonka.

20


xcvxvx ~xcvxvx (Gość)26.12.2017 20:43

Komercjalizacja świąt... kazanie na innych nie przeszkadza Kościołowi zbierania datków nawet w święta... czyli inni be, a my ok.

81


gość ~gość (Gość)26.12.2017 19:13

Ojcze Gracjanie wiele mieszkanców ma takie odczucie ze waszym zbawiciele staje sie minister wojny

62


gość ~gość (Gość)26.12.2017 18:06

A jak w kościele stoją lawki to tez myślisz ze trzeba sie do nich modlić..???

51


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat