Święta z roku na rok coraz bardziej zatracają duchowy sens i przekształcają się w wydarzenie marketingowe. Co jest tego główną przyczyną?
Myślę, że za wszelką cenę chcemy, aby te święta rozpoczęły się wcześniej i to jest główny problem, z którym musimy sobie poradzić. W Kościele jest taki specjalny okres, Adwent, który ma nas przygotować do zbliżających się narodzin Chrystusa. To czas, aby się wyciszyć, pościć, ale przede wszystkim otworzyć serce. Dlatego moim zdaniem te zbyt wcześnie ubierane choinki i strojone szopki nie powinny mieć miejsca, bo zabiorą nam to, na co czekamy. Już nas to nie zaskoczy. Zachowujemy się tak, jakbyśmy chcieli, by Pan Jezus urodził się wtedy, kiedy nam odpowiada. A przecież jest jeden konkretny termin.
Pan Jezus przyszedł na świat w skromnej stajence, w ubóstwie i chłodzie. Tymczasem my uwielbiamy ze sobą rywalizować - kto przyrządzi więcej potraw, kto kupi bardziej okazałe prezenty, czyja choinka będzie piękniejsza. Skąd takie odejście od tradycji i istoty tych świąt?
Komercja napędza te święta. Gdyby nie było tylu kupujących, nie byłoby też tak wielu produktów, konkurencji, zgiełku, pośpiechu. Ale musimy pamiętać, że bez Pana Jezusa nie ma tych świąt. To nie są święta choinki i prezentów, to jest Boże Narodzenie. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie te świąteczne stroiki mają swoją konkretną wymowę. Drzewko, które co roku przystrajamy, nawiązuje do drzewa z raju. Kuliste bombki symbolizują jabłka, które zerwali pierwsi ludzie. Zbawiciel przychodzi właśnie po to, żeby ten pierworodny grzech odkupić. Nie zapominajmy więc o symbolach religijnych, ale sięgajmy po nie w odpowiednim czasie.
Rzeczywiście lubimy się otaczać tymi symbolami, ale czy pamiętamy co one oznaczają?
Dobrze, że symbole świąt pojawiają się nie tylko w domach, ale i w miejscach pracy, na ulicach i w hipermarketach. Ale nasze zachowanie często wskazuje, że zapominamy o ich wymowie. Nawet fakt, że coraz częściej wyjeżdżamy podczas świąt na narty czy w tropiki świadczy o tym, że uciekamy od tradycji. Nie mam nic przeciwko temu, ale czy nie ważniejsze jest, by usiąść z rodziną przy stole, przygotować dodatkowe nakrycie, przełamać się opłatkiem? Wybaczyć sobie wszystkie urazy? Nauczmy się otwierać serca dla Tego, który przychodzi. Wtedy On zacznie w naszym życiu działać i zmieni nas na lepsze, a o to przecież chodzi. W okresie świątecznym powinniśmy stawać się lepsi, a nie bardziej zabiegani, zagubieni i zatraceni w tym, co się wokół nas dzieje.
Rozmawiała Milena Nowakowska