- Mija dwadzieścia lat od chwili, kiedy jako współwłaścicielka kamienicy osobiście zameldowałam tego osobnika na prośbę jego matki. Wtedy już zaczął pokazywać, do czego jest zdolny. Awantury, wyzwiska, groźby były u niego na porządku dziennym. Ratowanie matki ze szponów agresywnego syna i częste wizyty policji też nie były nam obce. Tak jest do dziś. Trzy lata temu mieliśmy już tego dosyć i wystąpiłam o eksmisję jego oraz matki, z którą mieszkał. Wcześniej nie zrobiłam tego na prośby starszej kobiety. Przychodziła i płakała, że nie będą mieli się gdzie podziać. Eksmisja miała być sposobem na spokój wszystkich lokatorów. Tak się nie stało. Sąd dał wiarę „przedstawieniu", jakie trudny lokator odegrał razem z matką podczas pierwszej rozprawy o eksmisję (role biednych i poszkodowanych ludzi). Matka udawała niedowidzącą i niedosłyszącą. Dostaliśmy zadanie wystosować pisma do owego lokatora z prośbą o poprawę. Gdy nie poskutkują, dopiero myśleć o eksmisji. Przecież to jest nienormalne - zaczyna opowieść Maria Rodziewicz, jedna z właścicielek kamienicy przy Sulejowskiej.
Okazuje się, że pan Władysław* - z powodu agresji kierowanej w stronę sąsiadów - był już karany. Jest pod opieką kuratora sądowego. Sprawa trafiła do piotrkowskiej prokuratury.
„W dniu 10 maja 2005 r. w Piotrkowie Tryb., będąc pod wpływem alkoholu, trzymając w ręku nóż, kierował pod adresem Marii Rodziewicz groźby pozbawienia życia, podpalenia (...).
Dalej we wniosku prokuratora czytamy, że „(...) podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o wymierzenie mu kary bez przeprowadzania rozprawy(..)".
Takich zdarzeń było więcej. Duszenie psa, za które dostał karę grzywny 200 zł, i groźby karalne, które kierował pod adresem współwłaścicielki kamienicy.
Ona sama twierdzi, że lokatorzy boją się takiego sąsiada. Jest agresywny i grozi podpaleniem. Niejednokrotnie była świadkiem katowania matki przez syna. - Znęcał się też nad zwierzętami, kradł i próbował wciągnąć do swojego mieszkania małą dziewczynkę - mówi Maria Rodziewicz.
Piotrkowscy policjanci podkreślają, że osoba interweniującą jest zawsze ta sama.
- Policja od ubiegłego roku do maja 2009 roku odnotowała kilkanaście interwencji pod wskazanym adresem (przy ulicy Sulejowskiej - przyp. red.). Zgłaszającą zawsze była osoba, z którą wspólnie zamieszkuje mężczyzna. Kobieta skarżyła się, że ten zakłóca jej spokój - krzyczy, trzaska drzwiami. Do maja 2009 roku nie odnotowano żadnych skarg ze strony sąsiadów. Ostatni sygnał wpłynął od lokatorki kamienicy, która powiadomiła, że mężczyzna znęcał się nad kotem. W tej sprawie interweniował dzielnicowy. Jedyne zawiadomienie w tej sprawie śledczy przyjęli od pokrzywdzonej w czerwcu tego roku. Obecnie prowadzą czynności procesowe w ramach postępowania przygotowawczego w kierunku art.35 Ustawy o ochronie zwierząt - informuje Ewa Drożdż z piotrkowskiej komendy policji.
- Byłam świadkiem, jak próbował dusić swoją matkę, uderzał jej głową o futrynę i ubliżał jej. Podobno w ich mieszkaniu dochodziło też do gwałtów na matce. Ona sama też nigdy nie cieszyła się dobrą opinią. Matka, mimo wszystko, cały czas stawała w obronie syna. W pewnym momencie jednak w obawie o swoje życie przeniosła się do drugiego syna. Ten, który tu został, nie mając się na kim wyżywać, zaczął znęcać się nad zwierzętami. Córka była świadkiem, jak z całej siły kopnął naszą kotną kotkę - mówi Maria Rodziewicz. - Wezwałam policję, ale nie chciano przyjąć zawiadomienia o przestępstwie. Młody dzielnicowy powiedział: „niech pani żadnej skargi nie wnosi, bo przez głupiego kota porządny człowiek będzie siedział, bo ma dwa wyroki w zawieszeniu". Nie chciano przyjąć zawiadomienia ze względu na niską szkodliwość czynu. Otrzymałam w tej sprawie pismo z Komendy Miejskiej Policji o odmowie wszczęcia śledztwa z wyjaśnieniem, że pan Władysław twierdzi, że sytuacja opisywana przez zawiadamiającą nie miała miejsca. Nigdy nie zdarzyło mu się kopać kota, jego sąsiadów, czy też w jakikolwiek sposób znęcać się nad zwierzętami. Twierdzi dalej, że moje zachowanie, w tym złożone zawiadomienie o przestępstwie, wiąże się z istniejącymi konfliktami między nami. Tu ma rację. Jak ma nie być konfliktów, skoro napadł na mnie z nożem i cały czas ubliża mi. W odmowie wszczęcia postępowania jest również napisane, że przyczyną konfliktu jest moje dążenie do eksmisji lokatora - mówi pani Maria.
Inni sąsiedzi również potwierdzają, że boją się żyć obok lokatora, który często nadużywa alkoholu, ubliża mieszkańcom kamienicy i kradnie.
- Jak jest trzeźwy, to zdarza się, że ustąpi, ale czasem szuka zaczepki. Jak wnosiłam meble do mieszkania, to zaczepiał mnie i pytał agresywnie, co się dzieje. Ja się boję i nie reaguję. Kiedy poprosiłam, by sprzątnął szkło, które naniósł na moją wycieraczkę, to naubliżał mi i używał takich słów, że nie powtórzę. Ukradł mi kiedyś dywan. Uprałam go i wywiesiłam na trzepak. Sąsiad widział, jak pan Władysław wynosił go z podwórka. Poza tym boimy się go, bo jest agresywny jak wypije. Grozi, że nas podpali - mówi jedna z sąsiadek pana Władysława.
Co na to sam lokator? Udało nam się do niego dotrzeć. Otworzył drzwi i odpowiadał na pytania. Potwierdza, że ma na swoim koncie trzy wyroki. Jeden za ubliżanie sąsiadce, a reszty powodów nie pamięta. Nie przyznaje się do znęcania nad zwierzętami. Ma 63 lata, od osiemnastu lat nie pracuje. Utrzymuje się ze zbierania materiałów wtórnych. Czynsz za mieszkanie opłacała matka, teraz robi to brat.
- Pani, ja za rzekome ubliżanie sąsiadce odpracowałem karę w schronisku dla zwierząt, więc jak mógłbym się nad nimi znęcać? Nawet kiedyś uratowałem psa. A że piję u siebie w domu, to co to kogo obchodzi? Kiedyś mieszkałem z matką, ale teraz nie wiem, gdzie jest. Zachorowała i poszła do domu starców czy do brata, nie wiem .Policja przychodzi, ale to wszystko przez nią - mówi lokator i wskazuje na współwłaścicielkę, używając wobec niej „wiązanki" wulgaryzmów. - To ona nasyła na mnie policję - opowiada zdenerwowany.
Jak to możliwe, że problem trudnego lokatora trwa aż dwadzieścia lat i nikt nie potrafi go rozwiązać? Czy tragedia zmusi strażników prawa do podjęcia działań? Co powinno być podstawą do podjęcia konkretnych działań przez wymiar sprawiedliwości?
Ewa Tarnowska
* Imię zostało zmienione.
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?