Performerzy w piotrkowskiej galerii

Piątek, 16 maja 201436
Jedni zerkali jedynie kątem oka. Drudzy przystawali, żeby popatrzeć. Jeszcze inni pytali: - Matko Boska, co ci ludzie wyprawiają?
fot. asfot. as
fot. as
fot. as
fot. as
fot. as
fot. as

Trwa Międzynarodowy Festiwal Sztuki Performance Interakcje. Dziś performerzy prezentują swoja sztukę w galerii Focus Mall.


Reakcje na działania artystów były różne. Niektórzy klienci galerii przechodzili obojętnie, ale byli też tacy, którzy nie wierzyli w to, co widzą. - Matko Boska, co ci ludzie wyprawiają? To jest sztuka? - pytała starsza kobieta, które wybrała się dziś na zakupy do piotrkowskiej galerii.

Były też reakcje pozytywne. - Rok temu też byłam. Bardzo mi się to podoba. Lubię na nich patrzeć, zwłaszcza jeśli robią coś w przestrzeni miejskiej. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, ta adrenalina jest super – mówiła młoda dziewczyna przyglądająca się performerom.

Kolejna porcja działań performerów dziś od 17.00 w ODA przy ul. Dąbrowskiego 5. Zaprezentują się: Karolina Kubik /Polska/, MaraM /Włochy/, Karolina Kucia /Finlandia/, Wolodymyr Kaufman /Ukraina/, Janusz Bałdyga /Polska/, Zygmunt Piotrowski /Polska/.

 

 


Jutro ostatni dzień tegorocznych Interakcji:
- godz. 10:00 - OPEN PEFORMANCE w przestrzeni otwartej
- godz. 16:00 - PERFORMANCE VOYAGE 4 – pokaz filmu dokumentujący 15 video-performansów artystów z 11 krajów - Stowarzyszenie Artystyczne MUU (Helsinki/Finlandia)
- godz. 17:00
- PERFORMANCE NA TEORII / PERFORMANCE ON THEORY - Karolina Kubik, MaraM, Karolina Kucia
- Marta Bosowska /Polska/
- Sandra Johnston /Irlandia Płn./
- Koji Kamoji /Japonia/
- Przemysław Kwiek /Polska/


Zainteresował temat?

5

8


Zobacz również

reklama

Komentarze (36)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

sybilla ~sybilla (Gość)24.05.2014 03:00

"bodzio" napisał(a):

Racja. Ci twórcy wraz ze swoimi dziełami sztuki kwalifikują się do Bełchatowa najlepiej do Kochanówka lub Tworków.

30


tutaj tutajranga24.05.2014 00:25

Bodzio, idź spać. Dobranoc. Maria

13


bodzio bodzioranga23.05.2014 23:42

Zgadzam się, tragedia niestety....
http://piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl/serwisy/8024/bez-sciemniania-wenecja-trybunalska,2283042,t,id.html
Jestem b. zawiedziony poziomem tegorocznych Interakcji. Takie to wszystko było ugrzecznione, ulizane, żadnego "mocnego" akcentu. Nie było na czym oka zawiesić! Kiedyś to były Interakcje. Artyści pokazywali gołe zadki i gołe penisy, artystki pokazywały waginy w całej swojej krasie, pedały tańczyły na golasa jeden z drugim potrącając się zalotnie fujarkami. A 2 lata temu to artystka (chorobliwie otyła) z Niemiec rozebrała się do rosołu i zawiesiła na jakichś sznurkach. Oj było na co popatrzeć! Ona pokazała tyle fałd skórnych, że nie wiadomo było, która z tych fałd to wagina!
Widzowie zgadywali, ale żaden nie zgadł! Najbliższy prawdy był widz który pokazał waginę, a to był tyłek jak się okazało później!
Oj było na co popatrzeć! A w tym roku - nic! Lichota, marnota, grafomaństwo, nie tego oczekiwałem! Upadek sztuki całkowity!
Co to teraz będzie, co będzie?

30


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 19:19

"luzik" napisał(a):
I nie wydaje mi się, żeby każdy przypadek, w którym coś mi się najzwyczajniej nie podoba zrzucać na karb braku odpowiedniej wiedzy, która pozwalałaby "zrozumieć".


I masz rację! Pełna zgoda: jeśli mi się coś "nie podoba" - to po prostu mi się "nie podoba". Nie trafia w moje gusta i już.
Ale ja pisałem o tym, że

Cytuję:
jeżeli czegoś nie rozumiem, nie mówię o tym "gniot, gówno, grafomania", ale myślę, czy aby czasem nie wiem zbyt mało, żeby po prostu zrozumieć.


To są proste relacje:
1. Rozumiem - podoba się
2. Rozumiem - nie podoba się
3. Nie rozumiem - ??? Nie wiem...

21


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 19:12

@ Al Bundy:
Pytanie retoryczne :)
Co do Twojego podejścia do psycho-terroryzmu w pełni je podzielam: nie miałem najmniejszych wyrzutów sumienia z powodu mojej reakcji i jej konsekwencji. A do jakich wniosków doszli inni widzowie? W tamtym momencie próbowali powstrzymać autoagresję performera poddając się szantażowi Naiwny altruizm? Nie wiem:)
Myślę jednak, że choćby kilkoro z nich wraca myślą do tamtego wieczoru, może z czasem, bogatsi o kolejne życiowe doświadczenia, odczytując sytuację w zupełnie inny sposób?
Jednego jestem pewien: w przyszłości będą dostrzegać analogie różnych życiowych sytuacji i tego właśnie zdarzenia.

Komentarz był edytowany przez autora: 19.05.2014 19:13

10


luzik luzikranga19.05.2014 19:09

"taki-jeden" napisał(a):
uważam, że niebo jest przeznaczone dla wątpiących


Jestem pewien, że kiedyś się spotkamy twarzą w twarz - ja też należę do tych wątpiących...
W swej wypowiedzi zmierzałem do tego, że my, zwykli ludzie, nie powinniśmy oddawać wszystkiego w ręce artystów, nie mówiąc już o artystycznych rzemieślnikach. Uważam, że człowiek nie ma prawa rezygnować z samodzielnego poznawania rzeczywistości i samodzielnych prób jej zrozumienienia. Tu inicjatywa powinna być zawsze w naszych rękach. Człowiek, który rezygnuje z tego przywileju rezygnuje - moim zdaniem - także z własnej podmiotowości.
Jest to tym bardziej ważne, że artysta, któremu pozwolimy myśleć i poszukiwać sensu w naszym imieniu może w tym wszystkim kierować się zupełnie czym innym niż nasze potrzeby, nie mówiąc już o prawdzie.
I nie wydaje mi się, żeby każdy przypadek, w którym coś mi się najzwyczajniej nie podoba zrzucać na karb braku odpowiedniej wiedzy, która pozwalałaby "zrozumieć".

10


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)19.05.2014 18:43

"taki-jeden" napisał(a):
Na poprzednich (chyba) Interakcjach wystąpił performer bodajże z Chorwacji, który zgromadził grupę ludzi w zamkniętym pomieszczeniu i zastygł w środku tłumu z pejczem w dłoni. Po kilkunastu minutach "nic-nie dziania-się" ... postanowiłem wyjść, mimo że przy wyjściu uprzedzono mnie, że nie będę mógł wrócić. W momencie, kiedy przekraczałem drzwi, performer chlasnął się tym pejczem po plecach.
Po mnie kilkanaście osób opuściło salę, za każdym razem powodując biczowanie się prowadzącego projekt. I wtedy dowiedziałem się, że kilka osób na sali postanowiło zostać, żeby swoim odejściem nie powodować samobiczowania (musiało być bolesne:)
Rozsiedli się na podłodze, jedna z kobiet wyjęła nawet książkę i demonstracyjnie zaczęła ją czytać.
Wtedy zrozumiałem ideę performance'u.


Faktycznie skłaniające do myślenia, ale zastanawiam się, do jakich konkretnych wniosków wówczas doszli widzowie? Ja zazwyczaj myślę nieco nietypowo, więc nie gniewaj się, ale przedstawię swoją nietypową interpretację tegoż pokazu. Mi kojarzy się przede wszystkim z terroryzmem - spróbuj tylko wyjść, a ktoś ucierpi! Będzie ból i krew! Ale to taki troszkę głupi terroryzm, bo o ile facet wysadzający się w powietrze w autobusie poświęcając siebie powoduje śmierć i ból u innych, o tyle tutaj "terrorysta" szkodzi wyłącznie sobie. A ja jestem zwolennikiem zasady "chcącemu nie dzieje się krzywda" i uważam za naiwne próby wywoływania poczucia winy u innych w taki osobliwy sposób. Temu "terroryzmowi" bliżej do najgłupszej formy strajku, czyli strajku głodowego - nie spełnicie mojej woli, to zagłodzę się na śmierć!
No i jak, czy umiejętność interpretowania sztuki "żywej" zaliczyłbym choć na "trzy z plusem"? ;)

20


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 11:26

@ luzik
Napiszę Ci jeszcze, dlaczego jestem fanem Interakcji, performance'u i wszelkiego rodzaju Flasch-mobów. One wszystkie zakładają świadomy i spontaniczny udział widowni, bierne "oglądactwo" niszczy cała ideę projektu.
Na poprzednich (chyba) Interakcjach wystąpił performer bodajże z Chorwacji, który zgromadził grupę ludzi w zamkniętym pomieszczeniu i zastygł w środku tłumu z pejczem w dłoni. Po kilkunastu minutach "nic-nie dziania-się" postanowiłem wyjść, mimo że przy wyjściu uprzedzono mnie, że nie będę mógł wrócić. W momencie, kiedy przekraczałem drzwi, performer chlasnął się tym pejczem po plecach.
Po mnie kilkanaście osób opuściło salę, za każdym razem powodując biczowanie się prowadzącego projekt. I wtedy dowiedziałem się, że kilka osób na sali postanowiło zostać, żeby swoim odejściem nie powodować samobiczowania (musiało być bolesne:)
Rozsiedli się na podłodze, jedna z kobiet wyjęła nawet książkę i demonstracyjnie zaczęła ją czytać.
Wtedy zrozumiałem ideę performance'u. Bez aktywnego i spontanicznego uczestnictwa byłaby nieczytelna i co najmniej "dziwaczna"! A przecież przesłanie i odniesienie do codziennej rzeczywistości tak pięknie, choć boleśnie, pokazane...
Potem żałowałem, że nie zgłosiłem się jako uczestnik w pokazie, w którym performer rzucał piłeczkę tenisową w stronę wybranego spośród widzów partnera, a ten miał za zadanie odrzucić ją do niego. Rzuty z czasem stawały się coraz mocniejsze i coraz mniej celne, rosła zapalczywość, a pod koniec wręcz wściekłość.
Żałowałem, bo partner performera ściśle trzymał się wyznaczonego zadania, a ja pomyślałem, że w pewnym momencie podałbym po prostu przeciwnikowi piłeczkę na otwartej dłoni, a jeśliby jej nie przyjął - wzruszyłbym ramionami i spokojnie odszedł "w cholerę".
Piękna metafora naszych codziennych, bzdurnych często, a zawsze samonakręcających się utarczek i awantur przez brak świadomego uczestnictwa pozostała bez puenty.
***
Gdybyśmy byli bardziej "na luzie", gdybyśmy potrafili bez wstydu i nieśmiałości uczestniczyć we "flasch-mobbach", to i Performace-art byłby dla nas bliższy i bardziej zrozumiały.

11


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 10:52

"luzik" napisał(a):
Ale dziwię się, że od każdego dzieła i każdego twórcy bezwzględnie oczekujesz wskazywania sensu albo przynajmniej zachęty do głębszej refleksji.


Luziku :) Nigdzie tego nie napisałem :) Ba! Nawet nie zasugerowałem :)Dzieło jest dziełem, a twórca - twórcą. Zawsze. Bezwzględność widzę tylko w tym, że niezależnie od efektu twór jest zawsze tworem, a twórca - twórcą.
Na swój, prywatny użytek, dzielę twórców i ich dzieła na artystów, rzemieślników i partaczy.I doceniam twory rzemieślników, którzy by na to miano zasłużyć muszą być mistrzami w swoim fachu. I nie oczekuję od nich jakichś głębszych przesłań; raczej właśnie perfekcyjnej techniki i wynikających z niej doznań estetycznych.
A że coraz częściej mnie nudzą - to insza inszość :) W końcu są to doznania wywołane w sposób niejako... sztuczny, bo nie dościgną tego, co natura sama przypadkiem (?) potrafi stworzyć.
Bardziej interesuje mnie treść, niż forma. I między innymi dlatego zupełnie nie podzielam powszechnego kiedyś oburzenia instalacją Nieznalskiej, bo nie forma była dla mnie ważna, ale treść. Treść, tak boleśnie i celnie czytelna, że dziwiłem się, jak można jej natychmiast nie zauważyć i nie odczytać!
Bywało też inaczej: po przeczytaniu pierwszej strony "Wojny polsko-ruskiej...) odłożyłem książkę myśląc, że nie będę brnął w twórczość kogoś, kto w pierwszych kilkunastu zdaniach używa ochnastu paskudnych wulgaryzmów. A z czasem poznałem inne utwory Masłowskiej i szczerze przyznałem się do błędu. Urzekła mnie i nawet ta wulgarna "Wojna..." miała zupełnie inny wydźwięk przy kolejnym, porządnym już i uważnym, czytaniu.
***
Luziku, jeszcze raz: to tylko moje, subiektywne odczucia. Jestem miłośnikiem metafory - i w życiu codziennym i w sztuce. Nie kręcą mnie rzeczy, w których "kawa na ławie" leży, co nie znaczy, że nie doceniam kunsztu ich twórców:)
Tylko jeżeli czegoś nie rozumiem, nie mówię o tym "gniot, gówno, grafomania", ale myślę, czy aby czasem nie wiem zbyt mało, żeby po prostu zrozumieć.
W ogóle uważam, że niebo jest przeznaczone dla wątpiących :) Ci przekonani o swojej nieomylności i ferujący jedynie słuszne, natychmiastowe wyroki, ci trafią gdzieś indziej :)

Komentarz był edytowany przez autora: 19.05.2014 10:54

01


luzik luzikranga18.05.2014 23:09

"taki-jeden" napisał(a):
klasyczne galerie malarstwa nudzą mnie od dawna, bo poza stwierdzeniem, że coś jest "pięknie namalowane" nie serwują mi przeważnie żadnych refleksji i pretekstu do poszukania głębszego przekazu.


"taki-jeden" napisał(a):
Performance tym się różni od innych, bardziej "wizualnych" rodzajów sztuki, że wymaga zaistnienia interaktywnego widza-współtwórcy. Odbiorcy, który "zarezonuje" przez bagaż własnej wrażliwości, własnych doświadczeń i przeżyć, własnego poglądu na świat i życie.


"taki-jeden" napisał(a):
zapytani o uzasadnienie obnażą bezmiar swojej ignorancji :)


Wszystko, co napisałeś jest prawdą. Ale dziwię się, że od każdego dzieła i każdego twórcy bezwzględnie oczekujesz wskazywania sensu albo przynajmniej zachęty do głębszej refleksji. Powiem więcej, nic cię nie zwalnia od samodzielnego myślenia co i jak, a nad sensem tego świata możesz zastanawiać się przecież wszędzie, gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz i cokolwiek by cię nie otaczało.
Jednocześnie nie zgodzę się z sugestią, że sztuka nie może mieć wymiaru dekoracyjnego. Zachwyt nad "pięknie malowanymi" obrazkami też może łączyć się z głębszą refleksją. Oczywiście, poziom, zakres i gwałtowność tej refleksji mogą być inne niż w przypadku dzieł krzykliwych i prowokacyjnych. Ale, czy człowiek musi dziwić się, kontestować albo rozbierać na czynniki pierwsze zawsze, w każdym momencie swojego życia? I czy na świecie są tylko takie rzeczy, które wymagają ciągłego dziwienia się i kontestowania?
W jednym zgodzę się absolutnie: znaczna część bywalców różnych wydarzeń artystycznych (chociaż, chyba nie tylko), to ludzie niezdolni do rzeczowej refleksji. Ich życie - gdyby oddzielić w nim treść od formy - byłoby dramatycznie nijakie. Bywają, udzielają się, a nawet współorganizują - ale i tak do ich serc i rozumów trafia tylko znikoma część tego, w czym uczestniczą. Z tym, że ja tych ludzi nie potębiałbym w jakiś zdecydowany sposób.
Gdybyś zapytał mnie, czemu uwielbiam akurat III symfonię Beethovena, to też miałbym z tym niejaki problem. I to mimo tego, iż mój zachwyt trwa już od roku 1982. Podobnie miałbym i z koncertem skrzypcowym, i z V koncertem fortepianowym tegoż kompozytora.
Ponadto, jestem głęboko przekonany, że w odniesieniu do percepcji zdarzeń artystycznych potrzebna jest pokora. Sam przez lata nie mogłem strawić I-ej części II koncertu fortep. Chopina, a załapałem dopiero wtedy, kiedy usłyszałem ten utwór na żywo i w towarzystwie fajnej dziewczyny. Podobnie miałem z piosenką "Jaka róża taki cierń", którą np. moja mama uwielbiała od pierwszego jej wykonania na festiwalu w Opolu. Los mi dał szansę i z niej skorzystałem.

Komentarz był edytowany przez autora: 18.05.2014 23:27

10


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat