Niezwykła gratka czekała na radomszczańskich teatromanów w minioną sobotę. 6 października na scenie Miejskiego Domu Kultury, w ramach tegorocznej edycji Łódzkich Spotkań Teatralnych, został zaprezentowany spektakl „Ferdydurke” według prozy Witolda Gombrowicza, w reżyserii Janusza Opryńskiego, wykonany przez zespoły Teatru Provisorium i Kompanii Teatr z Lublina.
Grany od 14 lat na scenach całego świata, od Europy po Afrykę i Amerykę Północną spektakl, uchodzący za najlepszą, współczesną adaptację sceniczną prozy Gombrowicza, obsypany wieloma nagrodami, także w Radomsku zebrał gorące brawa. Aktorzy: Jacek Brzeziński, Witold Mazurkiewicz, Jarosław Tomica i Michał Zgiet, na zawężonej do 3 metrów kwadratowych przestrzeni scenicznej przedstawili publiczności esencję z Gombrowicza. Opakowani w drewniany sześcian, z ograniczonymi do minimum rekwizytami, wśród których najważniejszą jest szkolna ławka, w trzech odsłonach - sekwencjach rozgrywających się w szkole, w domu Młodziaków i w dworku Hurleckich - odkryli przed widzami jak należy rozumieć sens i filozofię zawartą w powieści wybitnego pisarza. Skłębione ciała, wbite we wspomnianą już ławkę szkolną, poruszające się z drastyczną ekspresją, jakby w katatonicznych konwulsjach, z obrzydliwymi minami i gębami ocierającymi się o groteskę, to wszystko środki, którymi aktorzy ukazują ludzkie uwikłanie w formę, grę póz, pozorów i masek, ciągły konflikt pomiędzy naturą, a kulturą, jednocześnie „przeorują” tę naszą polskość, zadając głosem Gombrowicza pytanie, gdzie my jesteśmy, czy ciągle tkwimy na klęczkach naszego romantyzmu i patriotyzmu? Odpowiedź podszyta sarkazmem owszem wywołuje uśmiech, ale uśmiech ten szybko zamiera, gdy widz uświadamia sobie, jak bardzo dotyczy ona jego samego.
- Myśmy bardzo długo pracowali nad tym tekstem, równy rok, najpierw czytaliśmy go na głos, później wspólnie(…) adaptowaliśmy(…), niekiedy spierając się nawet, który i jak rozegrać na scenie. Czytaliśmy również wszystko, co napisano i pisano o Gombrowiczu. Kluczem interpretacyjnym do tej powieści był dla nas esej Jana Kotta Gęba na gębie, w którym to autor przedstawił swoją wizję „Ferdydurke” w perspektywie rabelais’owskiej, gargantuicznej i to dla nas było właściwym tropem. Z Gombrowiczem, z tą jego formą jest w ogóle tak, że ona łapie aktorów, to też rodzaj sideł. Myśmy zaczęli bardzo serio go traktować, tak biologicznie, przez co udało nam się uciec od tych jego masek-sideł. Oczywiście w tym wszystkim było ciągłe szukanie, w geście, głosie, przekraczanie nawet obrzydliwości, bo przecież Miętus jest obrzydliwie biologiczny, taki od pasa w dół. Dodatkowo kluczem inscenizacyjnym stała się dla nas owa ciasnota, owe zawężenie sceny do 3 m². Zamknięci w sześcianie, podglądani przez widownię walczymy o swoje, stroimy miny, jesteśmy obrzydliwie brzydcy, tacy jaki naprawdę jest człowiek - mówił po spektaklu jego reżyser Janusz Opryński.
Słowa reżysera potwierdzili odtwórcy ról Józia, Miętusa, Syfona i Pimki. - Inni aktorzy na całym świecie zadawali nam pytania, jak możecie w ten sposób, w takim ścisku obcować ze sobą na scenie. Nie codziennie widzi się ludzi, którzy są w zasięgu własnej śliny, potu, oddechu. Wielu nie chciałoby tak grać. Ale to był nasz klucz do tego spektaklu - powiedział na spotkaniu z publicznością Jarosław Tomica.
Sporą pomocą w aranżowaniu scen dla twórców spektaklu, jak przyznali, były obrazki Brunona Schultza, prywatnie przyjaciela Gombrowicza, którymi opatrzył on „Xsięgę bałwochwalczą”, i który zrobił rysunek do pierwszego wydania „Ferdydurke”.
Twórcy spektaklu, którzy mają na swoim koncie kilka wspólnych projektów (m.in. sceniczne adaptacje słynnych utworów Tadeusza Różewicza „Do piachu”, Witolda Gombrowicza „Trans-Atlantyk”, czy Krystiana Piwowarskiego „Homo Polonicus”) zwrócili również uwagę na język Gombrowicza. - „Ferdydurke” to fantastyczna polszczyzna. Jest dużo językoznawców, którzy twierdzą, że Gombrowicz dokonał, tak jak kiedyś Kochanowski, rozwoju polszczyzny. To jest tekst, który ma sześćdziesiąt kilka lat, i wyjąwszy te świadomie tam wstawione przez pisarza archaizmy, to jest to wciąż doskonale brzmiąca polszczyzna. On naprawdę ją zrewolucjonizował. Wystarczy porównać dialogi z polskich filmów lat 30. z tekstem „Ferdydurke”, by zrozumieć tę nowoczesność językową Gombrowicza - powiedział Janusz Opryński.
Po spektaklu spotkanie z twórcami i aktorami poprowadził Tomasz Rodowicz.
Kolejna odsłona Łódzkich Spotkań Teatralnych odbędzie się w Kutnie 20 października.
Agawa