metoda sortowania: od najstarszego do najnowszego / najnowszego do najstarszego
malwa ~malwa (Gość)17.05.2014 19:39

"salsa" napisał(a):
http://piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl/serwisy/8024/bez-sciemniania-zywej-sztuce-na-odsiecz,2274342,t,id.html[/cytat]
Interakcje jako "sztuka" niszowa powinny pozostać głęboko ukryte, aby nie robić młodym ludziom wody z mózgu. To przedstawianie neurotycznych wizji pseudotwórców, którymi ludzie się zachwycają, a miasto w swojej ignorancji dla prawdziwej sztuki wspiera z budżetu. Sami "twórcy" nie wiedzą, co autor ma na myśli, ale przecież fajnie jest być trendy i udawać, że się rozumie... Przydałyby się kaftany bezpieczeństwa, chociaż z drugiej strony dlaczego "twórcy" mieliby odmawiać sobie zabawy i uciech na koszt miasta??? Ciepło się zrobiło, a imprezka przednia, wystarczy tylko się trochę powydurniać przed gawiedzią. No cóż, twórzmy społeczeństwo masowe zapatrzone w kicz, głupotę, gdzie nie potrzeba wytężać zmysłów i intelektu. Czemu nie wspierać np. dzieci uzdolnionych artystycznie... Jeśli Pan Gajda potrzebuje trochę złomu lub makulatury chętnie służę:)) mam trochę puszek po konserwach, to w ramach wspierania sztuki. Zazdroszczę talentu Panu Gajdzie do wyciągania pieniędzy z cudzych kieszeni - to jest prawdziwa sztuka! Czapki z głów!!! W obronie sztuki przed profanacją.

11


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)17.05.2014 22:10

Co myślę o tej "sztuce", napisałem już przy okazji poprzedniej edycji tej imprezy:
http://www.epiotrkow.pl/news/Piotrkow-Performerzy-w-akcji,14848,0,1#coment
Dostało mi się za ten wpis, ale zdania nie zmieniłem.
A zatem skrótowo:
Jeśli coś są w stanie zrobić jedynie nieliczni, a budzi to podziw zdecydowanej większości - to jest to z pewnością (jakaś) sztuka!
Jeśli coś jest w stanie zrobić każdy, a budzi to zachwyt jedynie u nielicznych - to to jest gówno, a nie sztuka!
Cygan, który wpieprzy się do tramwaju z akordeonem jest większym artystą, niż ci na zdjęciach - bo mało ludzi potrafi grać na akordeonie, a wyj***ć się plackiem na podłodze to każdy potrafi...

10


sybilla ~sybilla (Gość)18.05.2014 02:10

Chorzy psychicznie to nie są ci, którzy golą sobie te krocza, tylko ci, którzy tym cwaniakom dają się pieniądze na te debilizmy! Czy rada miasta nie kontroluje na co Chojniak wydaje społeczne fundusze? Czy mieszkańcy naprawdę nie mają wpływu na to, jak urzędnicy wydają ich pieniądze?

30


taki jeden taki jedenranga18.05.2014 11:11

"malwa" napisał(a):
No cóż, twórzmy społeczeństwo masowe zapatrzone w kicz, głupotę, gdzie nie potrzeba wytężać zmysłów i intelektu.


W pełni się zgadzam. Aczkolwiek jest prawdą, że w szeregi artystów - performerów ( jak i w każde inne) wkrada się wielu zwyczajnych skandalistów, którzy nie zawahają się przed niczym, aby tylko zaistnieć. Spoza kręgów "ART-u" do takich IMHO zalicza się p Pawłowicz, p.Rutowicz ...
Odbiorca powinien umieć odróżnić interaktywną sztukę od kiczu, ale jak ma to zrobić, kiedy przekaziory serwują mu kretyńskie kabarety na weekend i idiotyczne "umpa-umpa" w radiach wszelakich?
Powiem tak: klasyczne galerie malarstwa nudzą mnie od dawna, bo poza stwierdzeniem, że coś jest "pięknie namalowane" nie serwują mi przeważnie żadnych refleksji i pretekstu do poszukania głębszego przekazu. Jasne, że są wyjątki - np twórczość Dudy-Gracza, ale regułą jest działanie wyłącznie na mój zmysł estetyczny.
Stokroć wolę, jeśli twórca (tak tak, Panie Bundy! Twórca, a nie bezmyślny skandalista) zmusi mnie do głębszych przemyśleń, do znalezienia sensu w pozornie chaotycznej lub przypadkowej sytuacji.
Do dziś śledzę bogate poczynania Any Gesto (hiszpańska performerka goszcząca w PT w 2013r) i Izy Chamczyk, bo byłem poruszony tym, co na piotrkowskich Interakcjach przedstawiły.
Do dziś pamiętam "Ścieżkę wydeptaną w zbożu" Althamera na plenerze w Munster (miałem wielkie szczęście zobaczyć to na własne oczy) i o ile bardzo rzadko myślę o obrazach Leonarda czy instalacjach Abakanowicz, to ta ścieżka towarzyszy mi do dzisiaj I ciągle zmusza do refleksji.
Od roku podobnie wspominam "kobietę łapiącą krople" Izy Chamczyk z ubiegłorocznych Interakcji.
***
Performance tym się różni od innych, bardziej "wizualnych" rodzajów sztuki, że wymaga zaistnienia interaktywnego widza-współtwórcy. Odbiorcy, który "zarezonuje" przez bagaż własnej wrażliwości, własnych doświadczeń i przeżyć, własnego poglądu na świat i życie.
To nie są spektakle dla pań i panów, którzy obejrzą i powiedzą albo "to gówno, a nie sztuka", albo "podobało mi się bardzo", a zapytani o uzasadnienie obnażą bezmiar swojej ignorancji :)
Jeszcze raz jednak powtórzę: wśród prawdziwych perełek, na Interakcjach - jak zresztą wszędzie w życiu - pojawiają się najzwyklejsi hochsztaplerzy. Trzeba ich tylko umieć odróżnić i nie nobilitować wspólnym z prawdziwymi atystami gatunku traktowaniem.

02


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)18.05.2014 15:43

"taki-jeden" napisał(a):


Muszę przyznać, że dobrze to ująłeś - artysta zmusza ludzi do refleksji, przemyśleń, zastanowienia się nad otaczającą rzeczywistością. Fakt - forma przekazu nie musi być skomplikowana, jeśli osiągnie zamierzony efekt. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ten aspekt.
Jednak widzę, że w pełni się zgadzamy, że większość interakcjowych "artystów" prezentuje badziewie, a perełki zdarzają się rzadko.
Znalazłem gościa, który swoją "sztuką" do galerii przyciągnąłby tłumy:
http://joemonster.org/filmy/6771
Cudak w sam raz na Interakcje. Panie Gajda, skontaktuj się Pan z nim - będziesz Pan miał gwiazdę przyszłorocznej edycji, a i na samym otwarciu imprezy puści bąka jak na profesjonalistę przystało. ;)

20


OVK ~OVK (Gość)18.05.2014 15:50

"sybilla" napisał(a):
Czy rada miasta nie kontroluje na co Chojniak wydaje społeczne fundusze?


nie,chojniak ma większość w tej pseudo radzie.

"sybilla" napisał(a):
Czy mieszkańcy naprawdę nie mają wpływu na to, jak urzędnicy wydają ich pieniądze?


mają,ale z tej szansy nie chcieli skorzystać,następna okazja na jesieni.
w pażdzierniku podziękujemy chojniakowi

30


luzik luzikranga18.05.2014 23:09

"taki-jeden" napisał(a):
klasyczne galerie malarstwa nudzą mnie od dawna, bo poza stwierdzeniem, że coś jest "pięknie namalowane" nie serwują mi przeważnie żadnych refleksji i pretekstu do poszukania głębszego przekazu.


"taki-jeden" napisał(a):
Performance tym się różni od innych, bardziej "wizualnych" rodzajów sztuki, że wymaga zaistnienia interaktywnego widza-współtwórcy. Odbiorcy, który "zarezonuje" przez bagaż własnej wrażliwości, własnych doświadczeń i przeżyć, własnego poglądu na świat i życie.


"taki-jeden" napisał(a):
zapytani o uzasadnienie obnażą bezmiar swojej ignorancji :)


Wszystko, co napisałeś jest prawdą. Ale dziwię się, że od każdego dzieła i każdego twórcy bezwzględnie oczekujesz wskazywania sensu albo przynajmniej zachęty do głębszej refleksji. Powiem więcej, nic cię nie zwalnia od samodzielnego myślenia co i jak, a nad sensem tego świata możesz zastanawiać się przecież wszędzie, gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz i cokolwiek by cię nie otaczało.
Jednocześnie nie zgodzę się z sugestią, że sztuka nie może mieć wymiaru dekoracyjnego. Zachwyt nad "pięknie malowanymi" obrazkami też może łączyć się z głębszą refleksją. Oczywiście, poziom, zakres i gwałtowność tej refleksji mogą być inne niż w przypadku dzieł krzykliwych i prowokacyjnych. Ale, czy człowiek musi dziwić się, kontestować albo rozbierać na czynniki pierwsze zawsze, w każdym momencie swojego życia? I czy na świecie są tylko takie rzeczy, które wymagają ciągłego dziwienia się i kontestowania?
W jednym zgodzę się absolutnie: znaczna część bywalców różnych wydarzeń artystycznych (chociaż, chyba nie tylko), to ludzie niezdolni do rzeczowej refleksji. Ich życie - gdyby oddzielić w nim treść od formy - byłoby dramatycznie nijakie. Bywają, udzielają się, a nawet współorganizują - ale i tak do ich serc i rozumów trafia tylko znikoma część tego, w czym uczestniczą. Z tym, że ja tych ludzi nie potębiałbym w jakiś zdecydowany sposób.
Gdybyś zapytał mnie, czemu uwielbiam akurat III symfonię Beethovena, to też miałbym z tym niejaki problem. I to mimo tego, iż mój zachwyt trwa już od roku 1982. Podobnie miałbym i z koncertem skrzypcowym, i z V koncertem fortepianowym tegoż kompozytora.
Ponadto, jestem głęboko przekonany, że w odniesieniu do percepcji zdarzeń artystycznych potrzebna jest pokora. Sam przez lata nie mogłem strawić I-ej części II koncertu fortep. Chopina, a załapałem dopiero wtedy, kiedy usłyszałem ten utwór na żywo i w towarzystwie fajnej dziewczyny. Podobnie miałem z piosenką "Jaka róża taki cierń", którą np. moja mama uwielbiała od pierwszego jej wykonania na festiwalu w Opolu. Los mi dał szansę i z niej skorzystałem.

Komentarz był edytowany przez autora: 18.05.2014 23:27

10


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 10:52

"luzik" napisał(a):
Ale dziwię się, że od każdego dzieła i każdego twórcy bezwzględnie oczekujesz wskazywania sensu albo przynajmniej zachęty do głębszej refleksji.


Luziku :) Nigdzie tego nie napisałem :) Ba! Nawet nie zasugerowałem :)Dzieło jest dziełem, a twórca - twórcą. Zawsze. Bezwzględność widzę tylko w tym, że niezależnie od efektu twór jest zawsze tworem, a twórca - twórcą.
Na swój, prywatny użytek, dzielę twórców i ich dzieła na artystów, rzemieślników i partaczy.I doceniam twory rzemieślników, którzy by na to miano zasłużyć muszą być mistrzami w swoim fachu. I nie oczekuję od nich jakichś głębszych przesłań; raczej właśnie perfekcyjnej techniki i wynikających z niej doznań estetycznych.
A że coraz częściej mnie nudzą - to insza inszość :) W końcu są to doznania wywołane w sposób niejako... sztuczny, bo nie dościgną tego, co natura sama przypadkiem (?) potrafi stworzyć.
Bardziej interesuje mnie treść, niż forma. I między innymi dlatego zupełnie nie podzielam powszechnego kiedyś oburzenia instalacją Nieznalskiej, bo nie forma była dla mnie ważna, ale treść. Treść, tak boleśnie i celnie czytelna, że dziwiłem się, jak można jej natychmiast nie zauważyć i nie odczytać!
Bywało też inaczej: po przeczytaniu pierwszej strony "Wojny polsko-ruskiej...) odłożyłem książkę myśląc, że nie będę brnął w twórczość kogoś, kto w pierwszych kilkunastu zdaniach używa ochnastu paskudnych wulgaryzmów. A z czasem poznałem inne utwory Masłowskiej i szczerze przyznałem się do błędu. Urzekła mnie i nawet ta wulgarna "Wojna..." miała zupełnie inny wydźwięk przy kolejnym, porządnym już i uważnym, czytaniu.
***
Luziku, jeszcze raz: to tylko moje, subiektywne odczucia. Jestem miłośnikiem metafory - i w życiu codziennym i w sztuce. Nie kręcą mnie rzeczy, w których "kawa na ławie" leży, co nie znaczy, że nie doceniam kunsztu ich twórców:)
Tylko jeżeli czegoś nie rozumiem, nie mówię o tym "gniot, gówno, grafomania", ale myślę, czy aby czasem nie wiem zbyt mało, żeby po prostu zrozumieć.
W ogóle uważam, że niebo jest przeznaczone dla wątpiących :) Ci przekonani o swojej nieomylności i ferujący jedynie słuszne, natychmiastowe wyroki, ci trafią gdzieś indziej :)

Komentarz był edytowany przez autora: 19.05.2014 10:54

01


taki jeden taki jedenranga19.05.2014 11:26

@ luzik
Napiszę Ci jeszcze, dlaczego jestem fanem Interakcji, performance'u i wszelkiego rodzaju Flasch-mobów. One wszystkie zakładają świadomy i spontaniczny udział widowni, bierne "oglądactwo" niszczy cała ideę projektu.
Na poprzednich (chyba) Interakcjach wystąpił performer bodajże z Chorwacji, który zgromadził grupę ludzi w zamkniętym pomieszczeniu i zastygł w środku tłumu z pejczem w dłoni. Po kilkunastu minutach "nic-nie dziania-się" postanowiłem wyjść, mimo że przy wyjściu uprzedzono mnie, że nie będę mógł wrócić. W momencie, kiedy przekraczałem drzwi, performer chlasnął się tym pejczem po plecach.
Po mnie kilkanaście osób opuściło salę, za każdym razem powodując biczowanie się prowadzącego projekt. I wtedy dowiedziałem się, że kilka osób na sali postanowiło zostać, żeby swoim odejściem nie powodować samobiczowania (musiało być bolesne:)
Rozsiedli się na podłodze, jedna z kobiet wyjęła nawet książkę i demonstracyjnie zaczęła ją czytać.
Wtedy zrozumiałem ideę performance'u. Bez aktywnego i spontanicznego uczestnictwa byłaby nieczytelna i co najmniej "dziwaczna"! A przecież przesłanie i odniesienie do codziennej rzeczywistości tak pięknie, choć boleśnie, pokazane...
Potem żałowałem, że nie zgłosiłem się jako uczestnik w pokazie, w którym performer rzucał piłeczkę tenisową w stronę wybranego spośród widzów partnera, a ten miał za zadanie odrzucić ją do niego. Rzuty z czasem stawały się coraz mocniejsze i coraz mniej celne, rosła zapalczywość, a pod koniec wręcz wściekłość.
Żałowałem, bo partner performera ściśle trzymał się wyznaczonego zadania, a ja pomyślałem, że w pewnym momencie podałbym po prostu przeciwnikowi piłeczkę na otwartej dłoni, a jeśliby jej nie przyjął - wzruszyłbym ramionami i spokojnie odszedł "w cholerę".
Piękna metafora naszych codziennych, bzdurnych często, a zawsze samonakręcających się utarczek i awantur przez brak świadomego uczestnictwa pozostała bez puenty.
***
Gdybyśmy byli bardziej "na luzie", gdybyśmy potrafili bez wstydu i nieśmiałości uczestniczyć we "flasch-mobbach", to i Performace-art byłby dla nas bliższy i bardziej zrozumiały.

11


Al Bundy ~Al Bundy (Gość)19.05.2014 18:43

"taki-jeden" napisał(a):
Na poprzednich (chyba) Interakcjach wystąpił performer bodajże z Chorwacji, który zgromadził grupę ludzi w zamkniętym pomieszczeniu i zastygł w środku tłumu z pejczem w dłoni. Po kilkunastu minutach "nic-nie dziania-się" ... postanowiłem wyjść, mimo że przy wyjściu uprzedzono mnie, że nie będę mógł wrócić. W momencie, kiedy przekraczałem drzwi, performer chlasnął się tym pejczem po plecach.
Po mnie kilkanaście osób opuściło salę, za każdym razem powodując biczowanie się prowadzącego projekt. I wtedy dowiedziałem się, że kilka osób na sali postanowiło zostać, żeby swoim odejściem nie powodować samobiczowania (musiało być bolesne:)
Rozsiedli się na podłodze, jedna z kobiet wyjęła nawet książkę i demonstracyjnie zaczęła ją czytać.
Wtedy zrozumiałem ideę performance'u.


Faktycznie skłaniające do myślenia, ale zastanawiam się, do jakich konkretnych wniosków wówczas doszli widzowie? Ja zazwyczaj myślę nieco nietypowo, więc nie gniewaj się, ale przedstawię swoją nietypową interpretację tegoż pokazu. Mi kojarzy się przede wszystkim z terroryzmem - spróbuj tylko wyjść, a ktoś ucierpi! Będzie ból i krew! Ale to taki troszkę głupi terroryzm, bo o ile facet wysadzający się w powietrze w autobusie poświęcając siebie powoduje śmierć i ból u innych, o tyle tutaj "terrorysta" szkodzi wyłącznie sobie. A ja jestem zwolennikiem zasady "chcącemu nie dzieje się krzywda" i uważam za naiwne próby wywoływania poczucia winy u innych w taki osobliwy sposób. Temu "terroryzmowi" bliżej do najgłupszej formy strajku, czyli strajku głodowego - nie spełnicie mojej woli, to zagłodzę się na śmierć!
No i jak, czy umiejętność interpretowania sztuki "żywej" zaliczyłbym choć na "trzy z plusem"? ;)

20


Nowy komentarz

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat