Michał Rżanek
samorządowiec, w latach 1990–1996 prezydent Piotrkowa Trybunalskiego, obecnie prezes Piotrkowskich Wodociągów i Kanalizacji

wpisów

Ugryzienie
Piątek, 06 lipca 2012
Przyglądając się osobom, które mają ambicje być dobrymi w tym co robią, wykorzystując swoją wiedzę i umiejętności, widzę takie, którym chętnie powierzyłbym rządzenie państwem lub “małymi ojczyznami”. Słyszę wtedy, że owszem, miały propozycje, ale doszły do wniosku, że to zbyt drogie hobby, by dało się jednocześnie zajmować rządzeniem państwem lub gminą i utrzymaniem rodziny.

Obserwator życia administracyjnego na szczeblu centralnym ma swoją diagnozę: “trudno oczekiwać, że uda się w Polsce przeprowadzić ambitne zamierzenia modernizacyjne, np. informatyzację, reformę podatków lub wybudowanie autostrad w sytuacji, gdy człowiek mający zorganizować cały taki proces będzie wynagradzany na poziomie kilka razy niższym, niż wynosi wynagrodzenie w sektorze prywatnym”.

Jeśli już zdarzy się nam perełka osobowa, to najczęściej zarobki są ostatnią motywacją. Działacze niektórych partii (będący najczęściej w opozycji) uważają, że w polityce to trzeba być przede wszystkim czystym moralnie, a wynagrodzenie przy okazji i bez szczególnej atrakcyjności. I mamy to, co mamy. Polityków pełnych dobrych chęci tylko bez wiedzy i umiejętności. Zjawisko dotyczy wszystkich szczebli, przy czym lokalnie widać to wyraźniej.
Wszyscy zarabiamy mniej niż powinniśmy – tak uważamy. Jesteśmy jeszcze na tyle zorientowani, że wiemy ile inni powinni w zależności od naszego poziomu. Otóż nie odbiegając od tej tezy, uważam, że wynagrodzenie osób w administracji rządowo-samorządowej powinno być znacznie większe. Szczególnie dotyczy to osób, które decydują o rozwoju. Jednocześnie brakuje bezpośredniego przełożenia innego niż polityczne na odpowiedzialność. Często podniecają nas zarobki kierujących spółkami, tylko nikt nie zdaje sobie sprawy, że taki zarządzający odpowiada za decyzje całym swoim majątkiem osobistym.
Płacić i wymagać, a może jednak odwrotnie.

Kiedy porównać tabele, w oparciu o które wynagradzani są burmistrzowie i prezydenci, to okazuje się, że niezależnie czy miasto liczy dziesięć, czy kilkaset tysięcy, gratyfikacje są bardzo zbliżone. Idąc wyżej w administrację rządowo-ministerialną, można przekonać się o niskim pułapie wynagrodzeń. Znam teorię o równych żołądkach, ale nie o równych mózgach. I mamy później takie kwiatki, jak np. dawkowane zmiany przepisów i zaraz za tym cykl szkoleń, gdzie można legalnie dorobić (czasami więcej niż pensję), zerkanie, gdzie by tu można dorobić, poświęcając czas i energię, bo przecież nie opłaca się wysilać w ramach podstawowych obowiązków. Lokalnie też, może jakieś zleconko, projekt, opracowanie, niekoniecznie pod własnym nazwiskiem. Dlaczego? Bo przyczyna ta sama. Najlepsi odchodzą na własną działalność.

Na spotkaniu samorządowców jeden z burmistrzów, zwracając się do wicepremiera, przedstawił swój pogląd w sposób podobny jak wyżej. Pozwolę sobie zacytować z pamięci: “panie premierze, wszyscy to widzą i wiedzą, tylko brak takiego odważnego, który ugryzie żubra w dupę”. No właśnie, przy populistycznych hasłach wyborczych dalej tkwimy w systemie, który tylko osłabia administrację. Czy znajdzie się w końcu taki (premier, partia, grupa lobbingowa), który będzie miał odwagę ugryźć?


Pozostałe felietony autora:
 Biblioteka
 Inteligentne miasto
 Niemożność
 Prognozy
 Fora

Komentarze (1)
czyt
~czyt (Gość)
10.07.2012 11:56

Po przeczytaniu tego tekstu mam wrażenie że wystawił Pan sobie niezbyt dobre świadectwo. Bo skoro piastuje Pań funkcje w miejskiej spółce to oznacza nie mniej, nie więcej tyle, że fachowcem to Pan nie jest. Przecież prawdziwi fachowcy uciekają na własną działalność.

reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat