Trzech strażników miejskich oskarżonych o łapówki. Przed sądem w Piotrkowie toczy się ich sprawa. Mężczyźni mieli odstąpić od wypisania mandatów w zamian za przyjęcie korzyści majątkowej w kwotach 50, 20 i 20 złotych.
Na ulicy Rycerskiej w Piotrkowie dwójka piotrkowian (27 i 30-latek) dopuściła się czynnej napaści na funkcjonariuszy Straży Miejskiej.
Piotrkowscy strażnicy miejscy ujęli dwie osoby poszukiwane przez policję.
Chyba tylko przez skromność opoczyńskich funkcjonariusz Straży Miejskiej, Ryszarda Wacławiaka i Radosława Rutowicza, o tej sprawie dowiedzieliśmy się dopiero teraz, i to przez przypadek.
Piotrkowska straż miejska wraz z policją w najbliższych dniach częściej niż zwykle będzie patrolować okolice cmentarzy. Patrole pojawią się na piotrkowskich nekropoliach także nocą.
W ostatnim czasie opinią publiczną, między innymi w Polsce, wstrząsnęła kampania społeczna zorganizowana w Stanach Zjednoczonych, obrazująca dziecko pozostawione w aucie w trakcie upału.
Powyższa akcja niewątpliwie zasługuje na aprobatę i w mojej ocenie podobne akcje powinny odbywać się również w naszym kraju. Nie mniej niniejszy artykuł dotycz tematu nieco innego, a mianowicie pozostawiania w aucie (w trakcie upałów) psów.
Kolejny przypadek niefrasobliwości właściciela psa. Mieszkańcy ulicy Chrobrego w Piotrkowie zaalarmowali służby o psie pozostawionym w takie upały w samochodzie. Jak ustalili strażnicy miejscy, samochód dostawczy służył za tymczasową budę.
Jak płachta na byka działa na niektórych hasło "zbieranie podpisów". Nawet jeśli nie chodzi o referendum, lecz zbieranie mieszkańców osiedla na wycieczkę. Tego doświadczyła ostatnio Rada Osiedla Wyzwolenia, której członkowie zostali wyproszeni ze Szkoły Podstawowej nr 11 podczas cotygodniowego zebrania.
W ubiegłym tygodniu do redakcji „Tygodnia Trybunalskiego” zadzwonił pan Marek (nazwisko znane redakcji), który opowiedział, jak wyglądała jego przygoda ze Strażą Miejską podczas składania podpisu poparcia za przeprowadzeniem referendum odwołującego prezydenta Piotrkowa.
Chory przybył do szpitala powiatowego przy Roosevelta w Piotrkowie, zażądał wydania leków i po tym jak ich nie otrzymał, poinformował, że idzie do parku odebrać sobie życie.