Jak informowała kilka dni temu „Rzeczpospolita”, straże miejskie kierują do sądów coraz więcej wniosków o ukaranie osób obwinionych o wykroczenia, w zeszłym roku było ich 153 tys., czyli o blisko 30 tys. więcej niż w 2012 r.
Odmówić przyjęcia mandatu każdy może, wtedy SM musi skierować do sądu wniosek o ukaranie. - Faktycznie wzrosła liczba spraw kierowanych do sądu - mówi Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim. - To niekoniecznie wynika z tego, że kierowcy odmawiają płacenia mandatów, ale częściej nie wskazują, na żądanie Straży Miejskiej, komu powierzyli pojazd. W praktyce wygląda to w ten sposób, że kiedy na podstawie zdjęcia pojazdu z numerem rejestracyjnym ustalimy już, kto jest właścicielem samochodu, kierujemy do niego pytanie, komu właściciel w oznaczonym czasie i miejscu powierzył pojazd. Jeżeli w określonym terminie nie otrzymamy odpowiedzi, pojawia się zarzut popełnienia wykroczenia niewskazania kierującego.
A w takim przypadku Straż nie ma prawa kontynuować postępowania mandatowego, dlatego obligatoryjnie kieruje wniosek do sądu o ukaranie. Grzywny orzekane przez sąd stanowią dochód Skarbu Państwa.
Do takich sytuacji dochodzi - jak przyznaje również komendant Hofman - także z powodu prawnego zamieszania, które wzniecane jest przede wszystkim w przestrzeni internetowej. - Ludzie czytają komentarze w Internecie, a informacje tam zamieszczane często wprowadzają w błąd, nie są poparte podstawami prawnymi. Niestety osoby stosujące się do takich „porad” internetowych mogą ponosić z tego tytułu później negatywne konsekwencje. Przypominam, że Sąd Najwyższy potwierdził, że straże miejskie i gminne mają uprawnienia do stosowania przenośnych fotoradarów, jest to niepodważalne. Potwierdził również, że mają uprawnienia do kierowania wniosków o ukaranie za niewskazanie sprawców wykroczeń. A przede wszystkim mają prawo do karania mandatami sprawców wykroczeń polegających na przekroczeniu prędkości (jeżeli tego sprawcę ustalą). Sporządzenie wniosku o ukaranie do sądu wiąże się z szeregiem czynności procesowych i każde wszczęte postępowanie o wykroczenie musi się czymś zakończyć - ukaraniem mandatem karnym, skierowaniem wniosku do sądu o ukaranie lub - w wyjątkowych przypadkach - pouczeniem bądź umorzeniem postępowania.
Problem polega również na tym, że niektórzy z ukaranych w ogóle nie odbierają korespondencji, tymczasem po 180 dniach od dnia popełnienia wykroczenia mija czas na wystawienie mandatu. Później sprawa musi trafić do sądu. - Liczba spraw kierowanych do sądu rośnie sukcesywnie od kilku lat – mówi Jacek Hofman.
Są też dobre wiadomości. Oprócz liczby zarejestrowanych wykroczeń maleje także średnia prędkość pojazdów rejestrowana przez piotrkowski fotoradar, w ciągu ostatnich kilku lat zmniejszyła się o ok. 15 do 25 km/h, a co za tym idzie zmalały również kwoty i liczba mandatów, a to ma swoje odzwierciedlenie w dochodach, które miasto czerpie z tego tytułu. Dochody z fotoradaru zmalały o ok. 30%. Jaki z tego wniosek? Fotoradar, choć przez niektórych znienawidzony, pełni jednak także rolę wychowawczą. - Kierowcy wiedzą, gdzie zazwyczaj stoi fotoradar i nie chodzi tu tylko o mieszkańców miasta, ale również przyjezdnych, którzy kolejny raz pokonują tę samą trasę. Cel prewencyjny został osiągnięty i chyba będzie to postępowało dalej. Większość kierowców, którzy na kontrolowanych fotoradarem ulicach Piotrkowa popełniają wykroczenia jest spoza naszego miasta, a przez Piotrków po prostu przejeżdżają. To również powoduje, że postępowanie wydłuża się. Zdarza się, że samochody są zarejestrowane na banki, są w leasingach albo są sprzedane, nie zostały przerejestrowane – mówi komendant SM.
Jednym z owych przejezdnych był europoseł Janusz Korwin-Mikke, którego „złapał” piotrkowski fotoradar. Sprawa jeszcze się nie zakończyła, póki co ustalono, że właścicielem samochodu jest właśnie Korwin-Mikke, do którego skierowano już korespondencję z pytaniem, kto prowadził samochód.
W tym roku kierowcy, których zarejestrował fotoradar zasili już miejską kasę kwotą ok. 170 tys. zł. – Ogólna kwota nałożonych mandatów to z kolei ok. 225 tys. - mówi Jacek Hofman. - To oczywiście mniej niż w zeszłym roku. Budżet miasta na 2014 rok w pozycji „dochody z tytułu mandatów” został na nasz wniosek, zmniejszony, co nie jest jednak w tym przypadku powodem do zmartwień. Wręcz przeciwnie. To dobra wiadomość dla tych, którzy chcą czuć bezpiecznie jeździć samochodem, rowerem czy chodzić. Kontrola prędkości nie jest priorytetem w naszej pracy. W tym roku tych kontroli (jedno- i kilkugodzinnych) wykonywanych przez pojedynczych funkcjonariuszy w oznakowanych i uzgodnionych z policją miejscach było ok. 80.
as