Zalana szkoła. Trwa ratowanie tego, co zostało

Tydzień Trybunalski Sobota, 25 lutego 20129
Zalane klasy, korytarze, meble, sprzęty. Woda płynąca po schodach, mokre ściany, zatopiony parkiet. Szybka akcja ratunkowa strażaków i mieszkańców wsi. Pompy, wiadra, szufelki, ścierki. Dzieci odwożone autobusami do domów. Tak wyglądała sytuacja tydzień temu, kiedy Szkoła Podstawowa w Parzniewicach zmagała się z poważną awarią wody. Dziś sytuacja jest opanowana, ale ze skutkami nieszczęśliwego zdarzenia pracownicy zmagają się każdego dnia, dwadzieścia cztery godziny na dobę.
fot. E. Tarnowska-Ciotuchafot. E. Tarnowska-Ciotucha

Środa. 7.30 rano. Pracownik szkoły przychodzi do pracy. Otwiera drzwi, a zza nich wylewa się woda. Woda leje się po schodach, ścianach, zalane są klasy i korytarze. - Pierwszy otworzyłem szkołę, było mnóstwo wody. Szybko zamknąłem główny zawór wody. Wbiegłem na górę, bo widziałem, że stamtąd płynie woda. Za chwilę już wiedziałem, że jest awaria na rurze, która doprowadza wodę do hydrantów pożarowych. Po zejściu na dół zobaczyłem, że zalane są klasy, korytarze, sekretariat i gabinet pani dyrektor. Zadzwoniłem do pani dyrektor, która już była w drodze do pracy - opowiada Paweł Rybak, konserwator w Szkole Podstawowej w Parzniewicach.
Wkrótce zaczyna się szybka akcja ratunkowa.

- Wezwałam straż pożarną. Strażacy z Parzniewic przyjechali niemal natychmiast. Potem zaczęły przyjeżdżać kolejne jednostki. Zaczęłam kierować akcją. Trzeba było ściągać pomoc, sprzęty wypompowujące wodę. Do akcji włączyli się rodzice, którzy dowiedzieli się o zdarzeniu. Na miejsce przyjechał sekretarz gminy w Woli Krzysztoporskiej, który ściągał urządzenia osuszające. Akcja przeprowadzona była bardzo szybko i sprawnie. Dzięki temu udało się zapobiec jeszcze większej tragedii. W tym samym czasie dzieci, które tego ranka przychodziły lub przyjeżdżały do szkoły, były odsyłane do domów. Wracały autobusami, które je przywiozły, lub zawiadomieni rodzice odbierali swoje dzieci. Już od godziny 11.30 tego samego dnia rozpoczęło się osuszanie. W tym samym czasie przenoszone były meble i sprzęty do tych klas, które nie zostały zalane. Ratowaliśmy sprzęt gimnastyczny, całe wyposażenie sali zabaw, ratowaliśmy dokumentację szkoły, która znajdowała się na regałach w zalanym wodą sekretariacie. W błyskawicznym tempie musieliśmy przetransportować książki z biblioteki. Potem ustalaliśmy dyżury w szkołach. Od tego dnia jesteśmy w szkole dzień i noc. W budynku cały czas ktoś dyżuruje - relacjonuje Alina Wojdal, dyrektor Szkoły Podstawowej w Parzniewicach.
Dziś, po tygodniu od wydarzenia, sytuacja jest opanowana. Cały czas jednak trwa osuszanie ścian budynku. Otwarte są drzwi i okna, by wykorzystać naturalną wentylację. Aura nie sprzyja jednak szybkiemu zakończeniu ratowania budynku.
- Robimy wszystko, by uratować dobytek szkoły i by nasi uczniowie mogli wrócić jak najszybciej do szkoły - dodaje dyrektor placówki.


Po kilku dniach intensywnych prac emocje nieco opadły i dopiero dziś widać dokładnie, jakie straty wyrządziła awaria.


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (9)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

ojciec ~ojciec (Gość)29.02.2012 21:16

popieram pomysł rodzica tylko tvn bo jusz dosyć tych szopek

00


matka ~matka (Gość)29.02.2012 16:55

Ta dyrektorka to taka bidna . Ciekawe dlaczego innym dyrektorom sie to nie przydażyło? Swietlica po feriach była nieczynna,obok miejsca gdzie pękła rura, tam było za zimno to jak było obok? Biedna? Sama sobie radzi? Ciekawe kto dyżuruje i kto na to pieniądze daje.

00


rodzic ~rodzic (Gość)29.02.2012 16:17

Jak Pani dyrektor nie winna to może ktoś z gminy w końcu odpowie???Oszczędności??????

00


rodzic ~rodzic (Gość)28.02.2012 18:27

Jak gmina tego nie wyjasni i nic sie nie zmieni to juz tylko eksperes reporterow i uwaga tvn zostaje. Oni moze wyjasnia, jak wyglada ta szkola za rzadow dyrektorki.

00


szkoda słow ~szkoda słow (Gość)28.02.2012 18:25

ktos, co ty piszesz? dlaczego gmina mialaby kryc zaniedbania dyrektorki? przeciez sekretarz mowi, ze zbadaja sprawe. rodzice wiedza o zamarznietej rurze, dzieci z niej nie mogly po feriach korzystac ze swietlicy

00


żydek ~żydek (Gość)28.02.2012 13:50

Pani dyrektor sama sobie musi radzić, bo gmina jej nie chce pomóc, rodzice też różni są, wiadomo. W gminie tylko jej jeszcze utrudniają, bo ciągle oszczędzają, a ona chce, żeby wszystko było jak należy i się stara. A sekretarz do niej co innego mówił, zapewniał, że nikt do niej pretensji nie ma, a w gazecie co innego mowi.

00


ktos ~ktos (Gość)28.02.2012 13:44

Pani dyrektor to bardzo uczynna osoba, pomaga innym, z rodzicami ma dobre kontakty, wójt i sekretarz ją szanują i na pewno nie uwierzą, że w szkole było zimno w ferie, przecież pracownicy obsługi mogą potwierdzić. Ludzie tak z zazdrości piszą, bo wiadomo, że gmina i tak ją poprze

00


rodzic ~rodzic (Gość)28.02.2012 13:38

Co wy chcecie od pani dyrektor, to bardzo miła osoba. A gmina i wójt ją popiera, przecież ciągle w gminie jest i załatwia różne sprawy dla szkoły, to wójt to widzi i docenia. I na pewno nie powie, że to jej niedopatrzenie z tą pękniętą rurą, wójt bardzo ją ceni za jej pracę

00


rodzic ~rodzic (Gość)26.02.2012 10:50

Gdy pojawiła się pierwsza informacja o zalaniu szkoły Pan sekretarz Ogrodnik stwierdził cyt. " Sytuacja jest już bardzo dobra". Trzeba się zatem zastanowić czy Pan sekretarz mówi prawdę ? Jakie są koszty tego osuszania i kto jest winny zalania.

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat