Dziś z tamtego widoku nie zostało nic. W nowo wyremontowanej przestrzennej sali zamiast drzewa kwitnie życie społeczno-kulturalne. Wszystko dzięki mieszkańcom wsi i Beacie Brzezińskiej, która nie tylko zainicjowała remont strażnicy, ale także wzięła w nim czynny udział i zintegrowała mieszkańców. Jej zaangażowanie nie pozostało bez echa. Działania zarządu OSP w Kole zostały zauważone i docenione przez starostę piotrkowskiego. Stanisław Cubała przekazał jednostce mundur bojowy, który będzie służył druhom w akcjach ratowniczo-gaśniczych, a pani Beacie dyplom z podziękowaniami.
- To było dla mnie niesamowicie wzruszające wydarzenie. Oprócz dyplomu otrzymałam też laleczkę w regionalnym stroju piotrkowskim. To dla mnie bardzo symboliczne, bo jestem piotrkowianką i przez większość życia tam mieszkałam. Teraz mam dom w Kole i bardzo szybko wpisałam się w lokalną społeczność - mówi Beata Brzezińska, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Kole.
Pani Beata w społeczność się wpisała, i to wielkimi literami. Od kilku lat pełni funkcję prezesa straży pożarnej (jedyna kobieta w powiecie piotrkowskim) i zmobilizowała ludzi do odbudowy opustoszałej i zniszczonej strażnicy.
- Widok był niezapomniany. Jak weszłam po raz pierwszy na salę (to był 2007 rok), byłam bardzo zaskoczona. Jednostka była w stanie fatalnym i budynek groził zawaleniem. Nie było okien, drzwi, zawalający się dach do kapitalnego remontu, a na środku... rosło drzewo. Sala nie funkcjonowała w ogóle. To był moment, kiedy postanowiliśmy reaktywować jednostkę. Tym bardziej, że ma ona bardzo długą i bogatą tradycję. Powstała w 1918 roku i przez lata była bardzo aktywna, ludzie mieli zaufanie do strażaków, na których pomoc zawsze mogli liczyć. W latach 90. ta działalność się załamała. Ludzie należący do straży wyjechali za pracą albo wyprowadzili się do miast i strażnica opustoszała. Nikt o nią nie dbał, dlatego jej stan był tak kiepski. Kiedy ja i mieszkańcy zaczęliśmy się tym interesować, nie było wiadomo, jakie gmina ma plany wobec tego budynku. Zostały podjęte rozmowy z ówczesnym wiceburmistrzem Sulejowa. Zwołaliśmy zebranie w tej sprawie i przyszło... pięć osób - mówi Beata Brzezińska.
Ówczesne władze gminy stwierdziły, że trudno rozmawiać w sprawie strażnicy i organizować zebrania z tak małą ilością osób. Na zwiększenie liczby chętnych do udziału w inicjatywie pani Beata też znalazła sposób.